Tego nie można odpuścić

PiS podsłuchiwał sztab wyborczy Koalicji Obywatelskiej przed wyborami parlamentarnymi. Porównanie do Watergate w żadnej mierze nie jest przesadą. W Ameryce odsunięto za to od władzy ówczesnego prezydenta Richarda Nixona. Pytanie, co my z tym zrobimy?

Podsłuchiwany był szef sztabu KO Krzysztof Brejza. Skąd wiemy, że cały sztab? Bo Pegasus, którym co najmniej 33 razy hakowano telefon Brejzy, przejmuje kamerę i mikrofon i „nadaje” jak podsłuch założony w pomieszczeniu. Czyli dokładnie tak jak w amerykańskiej aferze z podsłuchem w siedzibie demokratów.

Skąd wiemy, że podsłuchiwał PiS? Bo PiS rządzi, a licencja na Pegasusa sprzedawana jest tylko agencjom rządowym.

„Wszystkie tezy mówiące, że służby wykorzystują tego typu metody w pracy operacyjnej do gry politycznej, są fałszywe” – zapewnia rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn. Skąd wiemy, że informacji używano w kampanii wyborczej? Bo z telefonu Krzysztofa Brejzy zhakowano esemesy i przekazano TVP, która użyła ich do dyskredytowania polityka. Ich treść i adresaci – według zapewnień Brejzy, który wytoczył TVP proces – zostały zmanipulowane. Działo się to w najgorętszym okresie kampanii. Brejza twierdzi też, że PiS zadziwiająco szybko reagował na planowane przez sztab KO wyborcze posunięcia, więc już wtedy w KO podejrzewano, że sztab jest na podsłuchu.

Czy to było nielegalne? Rzecznik Żaryn zapewne powie, że Brejzę inwigilowano w związku z toczonym w gdańskiej prokuraturze śledztwem o rzekomych fałszywych fakturach w ratuszu w Inowrocławiu, gdzie prezydentem jest ojciec Brejzy. Pieniędzmi z tych faktur miano opłacać hejterów szkalujących radnych PiS („afera hejtera Brejzy” to była odpowiedź PiS na ujawnioną w tym czasie aferę z „farmą trolli” w Ministerstwie Sprawiedliwości). Niewykluczone, że była sądowa zgoda na podsłuchiwanie Brejzy w ramach tej sprawy. Zgoda obejmuje tylko dane, jakie można zbierać, ale nie narzędzie. Narzędzie, jakim jest Pegasus, zbiera wszystko: i to, na co sąd zezwolił, i to, na co nie zezwolił. Po materiałach ze sztabu KO zapewne w aktach nie ma śladu, bo nie było potrzeby ich przechowywać. A zresztą nie ma niezależnego organu kontrolnego, który mógłby to sprawdzić – co zresztą jest sprzeczne z prawem Unii.

Za pierwszych rządów PiS służby wsławiły się prowokowaniem do korupcji. Za jedną z takich prowokacji (wobec szefa koalicyjnego ugrupowania Andrzeja Leppera) dzisiejszy szef MSWiA Mariusz Kamiński został nawet skazany (nieprawomocnie i rychło ułaskawiony przez prezydenta Andrzeja Dudę). PiS tropił wtedy „układ”, który sam kreował, i w ten sposób usiłował niszczyć polityczną konkurencję (słynna „willa Kwaśniewskich” czy kuszenie do korupcji posłanki PO przez agenta Tomka). Teraz mamy dowód ingerencji w kampanię wyborczą. Już drugi, bo dzień wcześniej okazało się, że podsłuchiwano Pegasusem zaprzyjaźnionego z politykami opozycji Romana Giertycha, który zresztą, jak sam przyznaje, miał kontakty ze sztabem wyborczym KO.

Czy to miało wpływ na wynik wyborów? Możliwe. Wyborów nie trzeba fałszować, żeby manipulować wynikiem. Jednym ze sposobów manipulacji była propaganda w TVP, co wytknęło nam obserwujące wybory parlamentarne i prezydenckie Biuro Instytucji Demokratycznych OBWE. Manipulacją jest też wykorzystywanie informacji z podsłuchiwanego sztabu przeciwnika. Można – jak w przypadku Krzysztofa Brejzy – mieszać prawdę z kłamstwem i skutecznie zniechęcić np. część wyborców opozycji do pójścia na wybory, co przy systemie d’Hondta pozwala przy niewielkiej przewadze głosów dostać wielką przewagę mandatów w parlamencie.

Co zrobić z ta sprawą? Maksymalnie ją nagłośnić i nie odpuścić. W kraju żądać dymisji premiera, szefa MSWiA i prezesa TVP, która użyła zhakowanych materiałów z telefonu opozycyjnego polityka.

Dążyć do powołania komisji śledczej. Nie ma wielkich nadziei, że uda się PiS-owi udowodnić złamanie prawa, bo w tym musiałyby współdziałać służby specjalne i prokuratura, a z oczywistych względów nie będą. No chyba, żeby znalazł się nawrócony agent, jak kilka dni temu były BOR-owiec Piotr Piątek, który mówi, że namawiano go do fałszywych zeznań w sprawie wypadku w Oświęcimiu limuzyny premier Szydło. Tak więc nadzieja na wyjaśnienie tej sprawy „do spodu” jest nikła, ale trzeba pokazać mechanizmy władzy PiS, a w tej sprawie dobrze je widać.

Sprawę trzeba też maksymalnie nagłośnić za granicą. Żądać ostracyzmu wobec premiera i szefa MSWiA w Radzie Europejskiej. Doprowadzić do debaty na temat inwigilacji opozycji zarówno w Parlamencie Europejskim, jak i w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy.

Złożyć skargę do Rzecznika Praw Obywatelskich, do Europejskiego Rzecznika Praw Obywatelskich i do Komisarza Praw Człowieka Rady Europy. A także do unijnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych. Wszystkie te instytucje mogą żądać wyjaśnień od polskich władz.

Skargi powinny złożyć wszystkie osoby pokrzywdzone Pegasusem, które się o tym oficjalnie dowiedziały: prokurator Ewa Wrzosek, adwokat Roman Giertych i senator Krzysztof Brejza.

Politycy opozycji, sędziowie i prokuratorzy z niezależnych od władzy stowarzyszeń, a także dziennikarze, którzy się z nimi intensywnie kontaktują, a używają telefonów Apple (z systemem iOS), powinni się zwrócić do kanadyjskiego Citizen Lab, które wykryło hakowanie telefonów Romana Giertycha i Krzysztofa Brejzy, żeby sprawdzili ich numery.

Należy wytaczać procesy o ochronę dóbr osobistych w postaci naruszenia prywatności. I nie odpuszczać! Tego wymaga odpowiedzialność za państwo.