Sąd Najwyższy o bezprawiu na granicy

Stan wyjątkowy władza wprowadziła łamiąc konstytucję – orzekł Sąd Najwyższy w sprawie dziennikarzy ukaranych naganą. Stanu wyjątkowego już nie ma, jest stan niekonstytucyjnego rozporządzenia. I są kolejne osoby karane za pomaganie uchodźcom. Sądy muszą wziąć ten wyrok pod uwagę.

Wziąć go pod uwagę w praworządnym kraju powinni też ci, którzy przy granicy w mundurach i z długą bronią zatrzymują i zastraszają wolontariuszy i dziennikarzy.

Kilka dni temu uzbrojeni ludzie nieznanej formacji trzymali w nocy, w lesie, pod bronią kilkoro wolontariuszy, którzy zjawili się tam z pomocą humanitarną na wezwanie ciężko chorego irackiego chłopaka. Zabrali im telefony i dokumenty (relacja na portalu OKO.press). Ci ludzie zrobili to nawet nie na obszarze zamkniętym przez ministra. Zapewne zostali wyszkoleni tak, by traktować wolontariuszy jako wrogów zagrażających bezpieczeństwu polskiej granicy. Podobnymi wrogami są dziennikarze.

Trzyosobowy skład Izby Karnej Sądu Najwyższego (przewodniczący Tomasz Artymiuk, sprawozdawca Barbara Skoczkowska i  Włodzimierz Wróbel) rozpatrzył we wtorek kasację Rzecznika Praw Obywatelskich od ukarania za złamanie zakazu pobytu w strefie stanu wyjątkowego trojga dziennikarzy pracujących dla niemiecko-francuskiej telewizji ARTE i francuskiej agencji AFP.

Sąd w pełni zgodził się z argumentami RPO, że rozporządzenie o stanie wyjątkowym naruszyło ustawę o stanie wyjątkowym i konstytucję. Naruszyło zaś tym, że zakaz jest całkowity i ogólny, gdy tymczasem ustawa mówi, że należy wskazać „oznaczone miejsca, obiekty i obszary”, na których będzie obowiązywał stan wyjątkowy i „ustalony czas” obowiązywania. Sąd Najwyższy: „Nie stanowi oznaczonego miejsca, obiektu i obszaru położonego na obszarze objętym stanem wyjątkowym, o którym mówi art. 18 ust. 2 pkt 1 u.s.w., obszar objęty stanem wyjątkowym, zaś za ustalony czas nie można uznać całej doby”.

Z kolei konstytucja (art. 233 ust. 1) zakazuje ograniczenia stanem wyjątkowym zasady poszanowania ludzkiej godności, ochrony życia (od siebie dodam: uchodźcy w lasach umierają), zasady humanitarnego traktowania, dostępu do sądu (łamią go wywózki) czy ochrony rodziny i dzieci (rodziny są rozdzielane, dzieci wypycha się do lasu). Sąd Najwyższy: „na podstawie ustawy o stanie wyjątkowym nie jest możliwe jakiekolwiek ograniczenie ochrony godności człowieka, ochrony życia lub obowiązku humanitarnego traktowania”.

Art. 228 ust. 5 konstytucji nakazuje, by ograniczenia nałożone stanem nadzwyczajnym odpowiadały stopniowi zagrożenia, czyli by były proporcjonalne. Tymczasem „doszło do nieproporcjonalnego wkroczenia w wolność przemieszczania się oraz wyboru pobytu. (…) Nie sposób przyjąć, że zakaz przebywania na obszarze objętym stanem wyjątkowym bez względu na porę dnia oraz miejsce można uznać za uzasadnione zagrożeniem bezpieczeństwa obywateli oraz porządku publicznego, związanym z obecną sytuacją na granicy państwowej Rzeczypospolitej Polskiej z Republiką Białorusi”.

W dodatku jakie zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa ma obecność kilku dziennikarzy czy działaczy humanitarnych? SN odniósł się tu szczególnie do Polskiego Czerwonego Krzyża, któremu władze odmówiły pozwolenia na wstęp do strefy stanu wyjątkowego, a który w swojej ustawie ma pomoc humanitarną „na terenie całego kraju” – bez ograniczeń. SN: „wykluczenie możliwości prowadzenia działalności charytatywnej przez Polski Czerwony Krzyż poprzez wprowadzenie powszechnego zakazu przebywania na obszarze objętym stanem wyjątkowym przez Radę Ministrów stanowi naruszenie powyższych regulacji ustawowych”. SN stwierdza, że „prowadzenie takiej [humanitarnej] działalności nie może być uznane za działanie nielegalne”.

Jako że wyrok dotyczy dziennikarzy, Sąd Najwyższy odniósł się do ich konstytucyjnego prawa i obowiązku: pełnienia misji informacyjnej i kontrolnej. Stwierdził, że ogólny zakaz, bez wyjątku dla dziennikarzy (mimo że wyjątki uczyniono dla innych grup, np. przedsiębiorców czy pielgrzymów do miejsc kultu), „prowadzi do naruszenia art. 54 ust. 1 konstytucji, zgodnie z którym każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji”, oraz art. 10 ust. 1 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, który gwarantuje „prawo do wolności wyrażania opinii obejmujące wolność posiadania poglądów, otrzymywania i przekazywania informacji i idei bez ingerencji władz publicznych i bez względu na granice państwowe”.

SN uznał także, że zakaz wstępu dla dziennikarzy narusza Prawo prasowe i może być uznany za naruszenie zakazu utrudniania zbierania materiałów czy tłumienie krytyki. „Kluczowa rola mediów wyraża się w szczególności poprzez przekazywanie informacji o reakcji władz państwowych na demonstracje publiczne oraz o formie przywracaniu porządku” – uzasadnił wyrok SN i przywołał wyroki Trybunału w Strasburgu stwierdzające m.in., że „nie tylko prawem, ale także obowiązkiem dziennikarzy jest przekazywanie informacji w kwestiach będących przedmiotem zainteresowania opinii publicznej w sposób zgodny z ich obowiązkami i odpowiedzialnością” (Bladet Tromsø i Stensaas przeciwko Norwegii).

„W świetle powyższego to właśnie osoby wykonujące zawód dziennikarza posiadają wyjątkową legitymację do przebywania w miejscach, w których mają miejsce wydarzenia istotne dla wspólnoty politycznej” – czytamy w uzasadnieniu wyroku SN.

Stanu wyjątkowego już nie ma. Ale wszystkie podniesione w tym wyroku argumenty stosują się do nowego stanu: rozporządzenia szefa MSWiA „w sprawie wprowadzenia czasowego zakazu przebywania w strefie nadgranicznej przyległej do granicy państwowej z Republiką Białorusi”, wydanego na podstawie ustawy o ochronie granicy państwowej. Jak dziennikarze i wolontariusze udzielający pomocy humanitarnej zagrażają bezpieczeństwu polskiej granicy? Nikt nigdy tego nie wyjaśnił. Jedyne, co mogliśmy usłyszeć od władzy, to że ten zakaz jest dla ich własnego dobra.

Arbitralne, nieproporcjonalne ograniczenie praw i wolności konstytucyjnych za pomocą rozporządzenia wydanego jednoosobowo przez ministra jest wielokrotnie poważniejszym złamaniem konstytucji i międzynarodowych konwencji praw człowieka niż rozporządzenie prezydenta czy Rady Ministrów z powołaniem na ustawę o stanie wyjątkowym.

Obecne na granicy rozmaite umundurowane, a niekoniecznie znane z nazwy formacje, zaopatrzone w długą broń i robiące na polsko-białoruskiej granicy coś w rodzaju rekonstrukcji stanu wojennego AD 1981, działają w imieniu państwa (co nie zawsze jest pewne, bo się nie legitymują). W imieniu państwa orzeka również Sąd Najwyższy. A to on, a nie te uzbrojone osoby czy też ich przełożeni, jest władny interpretować prawo. Ci uzbrojeni ludzie powinni jego wyroki co najmniej brać pod uwagę.