Granice człowieczeństwa
Film Agnieszki Holland „Zielona granica” obejrzałam wciśnięta w fotel, na jednym oddechu. Spodziewałam się, co reżyserka może pokazać, bo to, co dzieje się od dwóch lat na polsko-białoruskiej granicy, jest dla mnie sprawą co najmniej tak samo ważną i wstrząsającą jak stan wojenny sprzed ponad 40 lat. Jak wtedy, tak teraz uważam, że nie ma dla władzy żadnego usprawiedliwienia. Jak wtedy, tak teraz widzę zdystansowanie dużej części społeczeństwa i spowszednienie zła.
Agnieszka Holland mówiła, że nakręciła „Zieloną granicę” bo to, o czym nie można mówić (pod groźbą kary za zniesławienie – vide sprawa przeciwko Janinie Ochojskiej), można pokazać w filmie fabularnym i w ten sposób dać świadectwo. I ten film jest jak dokument. To rekonstrukcja, bez upiększeń i przesady pokazująca granice – nie tylko polsko-białoruską, ale też różne granice człowieczeństwa. Opowiada o zwykłych ludziach, którzy chcą lepszego życia, a których – z powodów, których nie rozumieją, a i obiektywnie trudno je zrozumieć – władze naszego pięknego kraju nad Wisłą nie dość, że nie chcą, to jeszcze urządzają im piekło.
Osobny krąg piekielny władze urządzają pogranicznikom, doprowadzając ich do czynienia zła i rozgrzeszając za nie. I osobny krąg dla ludzi, którzy usiłują robić to, co najbardziej oczywiste: ratować ludzi. W tym kręgu piekła trzeba dokonać wyboru: zostawić kogoś bez pomocy, bo jest w zakazanej strefie, albo dlatego, że wezwanie pomocy medycznej oznacza oddanie go w ręce władzy, która wpuści go w jego piekielny krąg – puschbacków. Czy nie tylko opatrzeć, przebrać i nakarmić, ale też wywieźć z tego piekła? Ale wywiezienie czy wejście do zakazanej zony oznacza ryzyko, że pomagający, którego władza schwyta na łamaniu bezprawnego prawa, nikomu więcej już nie pomoże. Piekielna alternatywa.
Film Agnieszki Holland nie moralizuje, nie upraszcza, a tym bardziej nie indoktrynuje. Nie jest „antypolski”, tylko proludzki. Reżyserka empatyzuje ze wszystkimi ofiarami tego piekła. Oglądając czy raczej uczestnicząc emocjonalnie w tym, co dzieje się na ekranie, czuje się pokorę wobec ludzkich wyborów, jak w biblijnej opowieści o rzucaniu kamieniem w grzesznicę.
Patrząc na ekran, cały czas pamiętałam o tych, którzy nie mają wątpliwości, że wolno im wszystko: kłamać, łamać prawo, szafować życiem „nielegalnych” ludzi, demoralizować funkcjonariuszy i opinię publiczną. I znieważać Agnieszkę Holland, bo pokazała im lustro. Pamiętałam też, że ludzie tej samej władzy robią jednym migrantom piekło na ziemi i bogacą się, rozdając innym wizy za łapówki.
Film jest mądry i uczciwy. Zarzut (notabene bez obejrzenia filmu), że „Zielona granica” jest propagandą, i to w nazistowskim stylu, w konfrontacji z filmem jest nie tylko absurdalny, głupi i kłamliwy. Jest też symptomem moralnej choroby toczącej tych, którzy go stawiają. Agnieszka Holland na premierze powiedziała: „Uderz w stół, a nożyce się odezwą”. I propagandyści państwa PiS dali głos.
Komentarze
Jest tylko jedno “a l e” rozumiem ze ci ludzie uciekaja przed wojna,glodem ,
przesladowaniem i glownie szukaja lepszego zycia w Europie tylko czemu chca
(nach Berlin).Znalezli sie juz w Europie ,niece prosza o azyl w Bialorusi.
Agnieszka Holland „uratowała” narrację PIS-u. PIS-u, który po aferze z wizami zaczął się chwiać na nogach … Trzecie kadencja coraz bliżej (obym się mylił).
Z całym szacunkiem ale zakładanie, że w krajach afrykańskich skąd w większości pochodzili nasi dzielni pokrzywdzeni migranci zdobycie 5 tyś $ na wizę jest rzeczą prostą to złe założenie. Z reguły większość tych ludzi nie wypadła sroce spod ogona i wiedziała na co się pisze kupując bilecik do „EU” w biurze turystycznym Łukaszenki. Na prawdę nie rozumieć w jakim procederze (a nie bójmy się tego powiedzieć – nielegalnym) bierze się udział jest skrajną naiwnością, która uniemożliwia zgromadzenie takiej ilości gotówki na wyjazd.
A zatem mamy ludzi, którzy może i owszem zdesperowani, ale w sposób nielegalny chcieli przekroczyć granicę i… No właśnie co dalej?
Tego typu sytuacje wymagają niestety gwałtownych reakcji bo nie pomieścimy, nie zasymilujemy i nie pomożemy. Sfrustrujemy co najwyżej i wykształcimy na nowych „nienawidzących zachodu” terrorystów (po tym co przeszli wcale się nie dziwie, ze przestali nas lubić).
Natomiast Joe Biden też nie zaprzestał budowy muru, który przejął po wyśmiewanym przez wszystkich bandycie/złodzieju poprzedniku. Mało tego – budowa przyśpieszyła…
Pani Agnieszce polecam emigrację do Szwecji. Tam jest kosmopolitycznie, wcale nie zaściankowo. Asymilacja się nie udała – ale to nie ważne. Podać sobie rączki z p. Michnikiem i dajcie już spokój. Polska nie spełniła Waszych oczekiwań – to jasne. Ale części z nas – mimo że nie sympatyzujemy z żadnym rządem (kolejne różnią się tylko stopniem chciwości i stopniem nieudolności na arenie międzynarodowej) nadal udaje się tu wytrzymać.
Sumienie można budzić po 10 latach – jak sprawa już się unormuje. A nie 5 minut po wydarzeniu. Bo to nie budzi sumienia tylko rozsierdzenie.
Dla porzadku, ‚pushbackow’.
PiS i jego guru Kaczynski to te świnie co nie siedzą w kinie !!
Droga Pani Ewo,
Pozwolilem sobie na taki zwrot poniewaz ze zdjecia wynika, ze moze Pani byc w wieku mojej wnusi ktora mieszka na stale we Wloszech a my mieszkamy od 40 lat w Danii.
Pani artykul jest odzwierciedleniem tego co dzieje sie dzisiaj w RP na wlasne zyczenie duzej czesci suwerena, ktory stal sie tak obojetny, ze widzi tylko to co dzieje sie w zasiegu 4 scian w ktorych mieszka. Zblizamy sie zatem byc moze nieswiadomie do narcystycznego stanu ruskiego miru we wlasnym domu ktorym jest Polska. Obawiam sie najbardziej tego , ze na obudzenie sie z tego strasznego letargu jest juz za pozno a po 15 pazdziernika ssuweren obudzi sie w kopii putinowskiego porzadku swiata
Prosze wybaczyc, ze tak pisze i nie ma w tym ani krzty defetyzmu
„bo to, co dzieje się od dwóch lat na polsko-białoruskiej granicy, jest dla mnie sprawą co najmniej tak samo ważną i wstrząsającą jak stan wojenny sprzed ponad 40 lat.”
Powyższy cytat jest świadectwem, nawet nie, „symptomem moralnej choroby” lecz dowodem obłędu redaktorki. Wszystko inne co wytoczyła spod swego pióra nie zasługuje na komentarz. Ten cytat wystarczy, by odesłać redaktorkę tam gdzie powinna się znaleźć.
m