Idzie demolka w prokuraturze

„Pozagrobowa” władza Ziobry czy raczej chaos w prokuraturze? Wygląda na to drugie. Prezydent Andrzej Duda powinien głęboko przemyśleć, czy tę ustawę podpisać, bo może sobie narobić kłopotów.

Właśnie dostał na biurko ustawę o nowelizacji „kodeksu postępowania cywilnego (…) i niektórych innych ustaw”. Tych „innych ustaw” jest z kilkanaście. W tym ustawa o prokuraturze.

To stary numer władzy PiS: wrzutki pod przykrywką. Tym razem Zbigniew Ziobro postanowił zachować władzę nad prokuraturą nawet po utracie fotela ministra sprawiedliwości/prokuratora generalnego. Sposób jest prosty: władzę tę przekazał swojemu zaufanemu zastępcy, prokuratorowi krajowemu Dariuszowi Barskiemu, i uczynił go nieodwołalnym bez zgody prezydenta.

Prokurator Krajowy będzie więc mógł robić to wszystko, co dziś może Prokurator Generalny: kontrolować śledztwa, wydawać zgody i zlecać policji i służbom czynności operacyjne, decydować o kadrach, awansach, wydawać polecenia dotyczące śledztw, zabierać je jednym prokuratorom i dawać innym, ujawniać informacje ze śledztw i w ogóle – co sobie zachce. Ziobro zabezpiecza się w ten sposób nie tylko na wypadek przejęcia władzy przez opozycję, ale też popadnięcia w niełaskę PiS. Z tym że nie na pewno.

Utrzymanie kontroli nad prokuraturą dla ekipy obecnie rządzącej i „osobiście” dla Zbigniewa Ziobry jest warunkiem poczucia bezpieczeństwa: blokuje prawne rozliczenie idących już w setki afer działania na szkodę interesu publicznego i łamania praworządności. Ale to, co leży na biurku prezydenta, kontroli nad prokuraturą Ziobrze nie gwarantuje. Rzeczywiście, Dariusz Barski zyskuje wszelkie uprawnienia i jest – bez zgody prezydenta – praktycznie nieusuwalny, ale nie dostaje władzy niepodzielnej. Zaś w prokuraturze gwarantuje chaos, konflikt i wieczną niepewność tak każdego prokuratora, jak dla losów każdej sprawy.

Nowelizacja nie pozbawia bowiem Prokuratora Generalnego władzy. Raczej tworzy dwuwładzę. Prokurator Krajowy w większości przypadków współdzieli ją z Generalnym, bo został do jego kompetencji po prostu dopisany. I tak np., owszem, może samodzielnie zlecać podjęcie czynności operacyjnych i „sprawować kontrolę nad działaniami operacyjnymi” przez wgląd w zebrane materiały, ale Generalny także może. Wyniknie z tego inwigilacja totalna, bo jeśli Generalny będzie z innej opcji niż Krajowy, to jedni zaczną inwigilować drugich. Prokuratura podzieli się na prokuraturę Ziobry i – powiedzmy – Platformy.

Prokurator Krajowy będzie decydował o obsadzeniu stanowisk kierowniczych w prokuraturze, więc nie da się wymienić skompromitowanych polityczną podległością szefów prokuratur. Będzie też mógł używać ulubionego dziś przez prokuraturę Ziobry nagradzania delegacjami w górę i karania zesłaniami w dół i na rubieże. Zablokowane mogą zostać prokuratorskie postępowania dyscyplinarne, bo kiedy skończy się kadencja dotychczasowych rzeczników dyscyplinarnych, nowych powoła Generalny, ale spośród kandydatów przedstawionych przez Krajowego.

Generalny nie będzie mógł Krajowemu odbierać spraw, które ten zechce przejąć do własnego prowadzenia. A więc np. gdyby prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie zarządzenia przez premiera Morawieckiego, bez podstawy prawnej, przygotowań do wyborów „kopertowych”, to Krajowy mógłby to śledztwo przejąć i zablokować, a Generalny nie mógłby mu go odebrać. Ale gdyby Generalny go ubiegł i przejął je pierwszy – to z kolei Krajowy nie mógłby mu go odebrać. Chociaż – i to już kompletne wariactwo – Krajowy będzie w tym przypadku nadzorował pracę Generalnego, bo to on „sprawuje nadzór  służbowy w sprawach prowadzonych w Prokuraturze Krajowej” i przez Wydziały Zamiejscowe Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej. Złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma.

W takich warunkach nie da się prowadzić żadnej „politycznej” sprawy, bo zostanie zablokowana już na początku. Można ją zresztą zablokować także przez przetrzymywanie akt, jak robi to pierwsza prezeska SN Małgorzata Manowska np. ze sprawą sędziego Waldemara Żurka wygraną przed TSUE.

Krajowy będzie miał siłę blokującą Generalnego, bo ten ostatni musi wydawać polecenia podległym prokuratorom za pośrednictwem Krajowego, a „w szczególnie uzasadnionych wypadkach, z uwagi na dobro postępowania lub prawidłowość funkcjonowania prokuratury”, Krajowy może zażądać zmiany tego polecenia. Ale Generalny może „żądania” nie spełnić. Znowu klincz. A prokuratorzy będą musieli wybierać, kogo słuchać. Zresztą skoro polecenia nie będzie, bo będzie zablokowane, to właściwie nie będą słuchać nikogo.

Obaj, Generalny i Krajowy, będą mogli na potrzeby postępowania przygotowawczego znieść lub zmienić klauzulę tajności nałożoną na dokument lub inny materiał. A więc np. Generalny będzie mógł odtajnić dokumenty, które zaklauzulowano, by chronić przed odpowiedzialnością ludzi obecnej władzy. A także np. materiały operacyjne, które zgromadzono w ramach zbierania haków w łonie samej „zjednoczonej” prawicy. W zamian za co Krajowy odtajni, co zebrano na polityków opozycji. I tak sobie będzie trwała próba sił w prokuraturze, która jest przecież odpowiedzialna za ściganie przestępczości i ochronę praworządności.

W Prokuraturze Krajowej będą powstawać konkurencyjne „zespoły prokuratorów” do „prowadzenia postępowania przygotowawczego w określonej sprawie lub grupie spraw”, bo swoje będzie mógł powoływać Generalny, a swoje Krajowy. Każdy będzie mógł do swojego zespołu powołać „funkcjonariuszy innych służb państwowych”, a jako doradców lub konsultantów – prokuratorów lub sędziów w stanie spoczynku. Można więc sobie wyobrazić takie zwalczające się drużyny Generalnego i Krajowego. Spektakl będzie fascynujący, tylko co z zadaniami prokuratury?

Oczywiście, żeby Generalny miał jakikolwiek wpływ na działalność prokuratury, musi być czynnym prokuratorem. Inaczej nie będzie mógł wykonywać żadnych czynności procesowych – w przeciwieństwie do Krajowego. Gdyby więc przyszły rząd chciał mieć jakąkolwiek kontrolę nad prokuraturą, ministrem sprawiedliwości/prokuratorem generalnym musiałby zostać prokurator. I to czynny, a nie taki w stanie spoczynku, bo taki, żeby wrócić do służby, musiałby najpierw uzyskać na zgodę Krajowego.

Gdyby rządziła opozycja, możliwe, że wywiązałaby się ze swoich obietnic uwolnienia prokuratury od podległości politycznej. Ale takie prawo można by wprowadzić tylko, jeśli Andrzej Duda zechce je podpisać.

Jeśli prezydent podpisze obecną zmianę ustawy, podpisze wyrok na prokuraturę. I na siebie, bo zostanie wplątany w permanentny konflikt. A jeśli nie będzie się godził na zmiany personalne w Prokuraturze Krajowej – będzie współwinny paraliżowi prokuratury. A przecież jako strażnik konstytucji obowiązany jest działać na rzecz bezpieczeństwa publicznego i państwa prawa, a nie na rzecz demolki organów państwa.