Referendum – władza w krzywym zwierciadle

„Najważniejszy jest dla nas głos Polaków, dlatego słuchając was, tworzymy program” – napisał w związku z referendum premier Mateusz Morawiecki na Twitterze. „Odwołujemy się do woli Polaków” – mówił o referendum wicepremier Jarosław Kaczyński. Wreszcie! Po ośmiu latach faktycznego zaprzestania wszelkich konsultacji z obywatelami, tworzenia prawa dla rozmaitych grup (np. osób z niepełnosprawnościami) bez konsultacji z zainteresowanymi i wbrew ich interesom, zgłaszaniu do Sejmu projektów rządowych jako poselskie, by uniknąć wymaganych prawem konsultacji, wreszcie udaremniania w Sejmie wysłuchań obywatelskich w sprawie budzących największe kontrowersje projektów ustaw (np. niesławna ustawa „antyterrorystyczna” poszerzająca i luzująca przepisy dotyczące inwigilacji).

Można powiedzieć: lepiej późno niż wcale, gdyby nie to, że ujawniane od kilku dni pytania referendalne są niczym więcej, jak tylko elementem kampanii wyborczej partii władzy. Jeśli Sejm uchwali takie pytania, głosujący „za” ustawą złamią art. 125 konstytucji, który stanowi, że referendum ogólnokrajowe można przeprowadzić jedynie „w sprawach o szczególnym znaczeniu dla państwa”. Posłów, którzy poprą to referendum, nie można pociągnąć za to do odpowiedzialności innej niż polityczna.

Ale można się zastanowić nad pociągnięciem tych, którzy w taki sposób sformułowali pytania referendalne, i tych, którzy takie referendum „przeprowadzą”. A według ustawy o referendum ogólnokrajowym (art. 10) są to organy wyborcze, a przede wszystkim PKW. Koszy takiego referendum, poczynając od kart z pytaniami, to pieniądze wyrzucone w błoto, czyli wydane niegospodarnie. Dodatkową pracę, którą członkowie komisji wyborczych będą zmuszeni wykonać w tym samym czasie, w którym pracować będą przy głosowaniu i liczeniu głosów w wyborach parlamentarnych, można by uznać za utrudnianie przeprowadzenia wyborów. Szczególnie w przypadku wyborów za granicą, gdzie członkowie komisji wyborczych mają jedynie 24 godziny na policzenie wszystkich głosów, żeby wybory w danym obwodzie były ważne.

Skąd wiadomo, czy pytanie referendalne jest na serio, czy „na zająca”? Prawo nic nie mówi o tym, kto i według jakich kryteriów ma to oceniać, więc decydowałby sąd lub Trybunał Stanu, a kryterium oceny byłby zdrowy rozsądek. Według tego kryterium pytanie: „Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską?”, jest rażąco nielogiczne i nie ma związku z rzeczywistością. Bo może ktoś nie popierać przyjmowania „tysięcy”, ale np. popiera przyjęcie „setek”? Albo „dziesiątków”? Albo może po prostu chcieć przestrzegania istniejących przepisów, według których każdą osobę ocenia się indywidualnie, czy spełnia kryteria uchodźcy w rozumieniu konwencji genewskiej?

Dalej: zadane przez władzę obywatelkom i obywatelem pytanie o przyjmowanie „imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki” łamie konstytucyjną zasadę równego traktowania, zakaz dyskryminacji i ma charakter rasistowski. Wreszcie: nie istnieje „przymusowy mechanizm relokacji narzucany przez biurokrację europejską”. Są jedynie propozycje relokacji i nie dotyczą Polski – jako kraju, który przyjął ponad milion uchodźców wojennych z Ukrainy.

Celowość pytania: „Czy popierasz wyprzedaż państwowych przedsiębiorstw?”, ze względu na negatywny odcień słowa „wyprzedaż” (znaczy tyle co „tanio”, „okazyjnie”, „poniżej wartości”) świadczy o tym, że władza nie traktuje serio ani pytania, ani odpowiedzi na nie, bo żaden rozsądny człowiek nie będzie się chciał pozbywać majątku za bezcen. Jedynie trzecie pytanie: „Czy jesteś za podwyższeniem wieku emerytalnego wynoszącego dziś 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn?”, można ocenić jako logiczne i poważne. Logiczne, bo podniesienie wieku emerytalnego jest konieczne gospodarczo i społecznie ze względów demograficznych. Poważne, bo w KPO rząd PiS, po negocjacjach z Komisją Europejską, umieścił zobowiązanie do „podniesienia efektywnego wieku emerytalnego”, i rząd może rzeczywiście chcieć uzyskać na to poparcie społeczne. Lub – w razie sprzeciwu – mieć argument wobec Unii, że „rząd nie może działać wbrew woli obywateli wyrażonej w referendum”.

Ma być jeszcze co najmniej jedno pytanie. Proponuję takie: „Czy chcesz, by Polską rządzili nieudacznicy i złodzieje?”.