Ziobro ściga Ochojską

Prokurator generalny Zbigniew Ziobro poinformował opinię publiczną za pośrednictwem Twittera, że wszczyna z urzędu postępowanie przeciwko Janinie Ochojskiej za pomówienie leśników o zbieranie w lasach ciał uchodźców. Ochojska mówiła o tym w sobotę w porannej audycji Radia TOK FM. Zaznaczyła, że „nie oskarża”, ale gdzieś musi być te ponad 300 osób oficjalnie zaginionych po polskiej stronie granicy z Białorusią.

Niewątpliwie gdzieś być muszą. Ciało jednej z nich zostało odnalezione następnego dnia po wypowiedzi Janiny Ochojskiej. Grupa Granica i stowarzyszenie Egala znalazły na bagnach ciało mężczyzny. Natomiast tego dnia, gdy Zbigniew Ziobro ogłosił, że ściga z urzędu Janinę Ochojską, odbył się pogrzeb Mahlet – dziewczyny z Epiopii, która umarła po tym, jak polskie służby zignorowały prośby i żądania udzielenia jej natychmiastowej pomocy. Leżała w lesie raptem kilometr od Hajnówki.

Kiedy odnajdywane jest ciało, prokuratura musi wszczynać śledztwo: ustalić tożsamość i okoliczności. Jednak nie usłyszeliśmy, żeby którekolwiek z tych śledztw obejmowało przestępstwo nieudzielenia pomocy osobie znajdującej się w stanie zagrożenia życia.

Pamiętamy „bekę”, jaką zrobili sobie żołnierze pilnujący słynnego granicznego płotu, gdy zawisł na nim, głową w dół, kurdyjski mężczyzna. Jak filmowali, gdy spadł i leżał na ziemi. Nie wiadomo nic ani o postępowaniu prokuratorskim (nieudzielenie pomocy, nadużycie władzy), ani służbowym.

Nie wiadomo nic (a przynajmniej prokurator generalny nie chwali się tym na Twitterze ani poszczególne prokuratury w swoich komunikatach) o śledztwie w sprawie przerzucenia za ręce i nogi przez zasieki dziewczyny z Konga w widocznej ciąży, którą potem poroniła. Mamy więc śmierć dziecka poczętego i narażenie życia i zdrowia matki, ale prokurator Ziobro pominął to na Twitterze milczeniem i nie zarządził z urzędu śledztwa.

Wolontariusze ratujący ludzi w lasach na granicy z Białorusią złożyli w prokuraturze przynajmniej kilkanaście doniesień o nieudzieleniu pomocy i o narażeniu na śmierć lub chorobę osób wypychanych przez druty, wywożonych na bagna, zmuszanych do przepływania wpław granicznej rzeki. Są też doniesienia samych pokrzywdzonych i rodzin osób, które po pushbackach zaginęły. I też nic.

Z jednym wyjątkiem: dziesięć miesięcy temu prokuratura w Białymstoku wszczęła postępowanie w sprawie nieudzielenia pomocy przez Straż Graniczną Mohammadowi Jasemedowi, 31-letniemu Syryjczykowi, o pomoc dla którego prosił pograniczników jego młodszy brat. Bezskutecznie – i Mohammad zmarł w listopadzie 2021 r. w okolicach Czeremchy. Ale śledztwo jest bezterminowo zawieszone.

Jest wreszcie już dziesięć wyroków sądów: powszechnych i administracyjnych, stwierdzających, że konkretne osoby zostały wypchnięte z Polski ze złamaniem prawa, bo żadne prawo nie odbiera możliwości ubiegania się o azyl, żadne też nie legalizuje narażania człowieka na utratę zdrowia i życia ani nie legalizuje okrutnego i nieludzkiego traktowania. Po każdym takim wyroku prokuratura z urzędu powinna wszcząć postępowanie wyjaśniające, ustalić funkcjonariuszy, którzy brali udział w takim pushbacku, i stopień winy: ich i ich przełożonych. Nie słyszeliśmy o żadnym postępowaniu w takiej sprawie.

Janina Ochojska natychmiast w kilka godzin została ogłoszona podejrzaną.

Według danych Grupy Granica od początku kryzysu humanitarnego na pograniczu polsko-białoruskim organizacje zarejestrowały 327 osób zaginionych, połowa to mężczyżni, 20 proc. – kobiety, dzieci – 13 proc. Odnaleziono 95 osób.

Co się stało z resztą? To, że nie żyją, jest wielce prawdopodobne, bo jeśli przedostają się dalej na Zachód – natychmiast powiadamiają swoją rodzinę. Wiemy, że przez polskie służby zostali wypchnięci do lasu i słuch po nich zaginął. Wiemy, że przez pół roku przygraniczna zona była zamknięta. Pamiętamy, że to zamknięcie komentowano jednoznacznie: władze nie chcą, by opinia publiczna wiedziała, co się tam dzieje.

Skoro byli po polskiej stronie, we władzy polskiego państwa, to zarówno według konstytucji, jak i Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i unijnej Karty Praw Podstawowych polskie państwo odpowiada za ich bezpieczeństwo i poszanowanie ich praw. A poszanowania ich praw powinna pilnować polska prokuratura. Jeśli tego nie robi, to naraża się nie tylko na zarzut niedopełniania obowiązków, ale też rasizmu, bo nie da się ukryć, że błąkający się pomiędzy polską a białoruską granicą ludzie mają inny kolor skóry i często są innego wyznania.