List żelazny dla sędziego

Sędzia Skoczkowska przywraca sędziego Chmielewskiego do orzekania i ostrzega przed odpowiedzialnością dyscyplinarną za szykanowanie go przeniesieniem.

To pierwsze takie orzeczenie w Izbie Odpowiedzialności Zawodowej. „Stara” sędzia SN Barbara Skoczkowska, wskazana przez prezydenta do Izby Odpowiedzialności Zawodowej SN, orzekała w czwartek w sprawie wniosku o wstrzymanie orzeczonego blisko rok temu zawieszenia wobec sędziego Sądu Okręgowego w Warszawie Krzysztofa Chmielewskiego. Zawieszono go za to, że zakwestionował prawomocność powołania neosędzi.

Sędzia Skoczowska wstrzymała to zawieszenie (Chmielewski od blisko roku nie orzeka, jego odwołanie nie jest rozpatrywane), bo, jak zauważyła, od dziesięciu miesięcy toczy się w sprawie Chmielewskiego postępowanie dyscyplinarne, które przecież „nie wymagało skomplikowanych czynności dowodowych”. A mimo to zastępca rzecznika dyscyplinarnego Michał Lasota jakoś nie może go zakończyć. „Należy z całą stanowczością podkreślić, że zawieszenie sędziego w czynnościach służbowych winno być traktowane jedynie jako środek tymczasowy na czas trwającego postępowania dyscyplinarnego, nie może się natomiast przeradzać w odbywanie kary przez sędziego. Każdy sędzia ma prawo bronić się przed stawianymi mu zarzutami dyscyplinarnymi przed niezawisłym i obiektywnym sądem, a nie trwać w zawieszeniu spowodowanym, niekiedy instrumentalnym, działaniem Rzecznika Dyscyplinarnego” – orzekła sędzia Skoczkowska.

Takie przywracanie do orzekania z powodu przewlekłości postępowania dyscyplinarnego już się zdarzało. Pierwsze jeszcze w wykonaniu Izby Dyscyplinarnej i dotyczyło zawieszonego przez ponad dwa lata sędziego Pawła Juszczyszyna. Natomiast sędzia Barbara Skoczkowska jako pierwsza wystawiła sędziemu coś w rodzaju listu żelaznego. W uzasadnieniu postanowienia czytamy: „sędzia K.C. ma zostać przywrócony natychmiast do służby w wydziale Sądu Okręgowego w W., w którym dotychczas orzekał, na dotychczasowe stanowisko. Próba przeniesienia sędziego, bez jego zgody, na inne stanowisko, czy też w innym wydziale, będzie stanowiła niewykonanie orzeczenia Sądu Najwyższego i winna spowodować co najmniej odpowiedzialność dyscyplinarną sędziego podejmującego taką decyzję. Tego rodzaju zastrzeżenie jest konieczne z uwagi na powtarzające się przypadki przenoszenia sędziów na inne miejsce służbowe, w sytuacji wydawania przez sądy dyscyplinarne korzystnych dla nich orzeczeń, jako dodatkowe, celowe i bezprawne dolegliwości mogące mieć wręcz charakter szykany”.

To ostatnie zdanie odnosi się do przypadku Juszczyszyna, którego prezes jego sądu Maciej Nawacki, owszem, przywrócił, ale nie do wydziału cywilnego, ale rodzinnego, w którym nigdy nie orzekał. Była to oczywista szykana. Potem podobną szykanę zastosował wiceprezes Sądu Apelacyjnego w Warszawie i zastępca rzecznika dyscyplinarnego Przemysław Radzik, przenosząc z wydziału karnego do rodzinnego trzy karnistki: Ewę Leszczyńską-Furtak, Ewę Gregajtys i Marzannę .Piekarską-Drążek. Żadna nie chciała orzekać z neosędziami.

Wobec takich doświadczeń, które za szykany uznała również Komisja Europejska, sędzia Skoczkowska postanowiła zabezpieczyć sędziego Chmielewskiego. Czy skutecznie – zobaczymy. Wyraźnie zaznaczyła, że nierespektowanie nakazu przywrócenia na zajmowane stanowisko będzie deliktem dyscyplinarnym niewykonania postanowienia. Tylko kto miałby pociągnąć prezeskę SO w Warszawie Joannę Przanowską-Tomaszek do odpowiedzialności dyscyplinarnej, w razie gdyby przeniosła sędziego Chmielewskiego? Rzecznik Schab czy jego zastępcy: Radzik i Lasota?

Oczywiście, w przyszłości… Tylko że prezes Przanowska-Tomaszek i tak już musi się liczyć z odpowiedzialnością nie tylko dyscyplinarną, ale i karną za niewykonanie postanowienia sądu pracy o przywróceniu do orzekania sędziego Tulei. W identycznej sytuacji są rzecznicy-prezesi Schab i Radzik. Zaś argument o wstrzymanych unijnych pieniądzach na KPO tych akurat panów nie wzruszy.