Jawna patologia, czyli Ziobro ujawnia

Prokurator generalny Zbigniew Ziobro pokazał niektóre protokoły przesłuchań Marcina W. po to, by podważyć jego wiarygodność, bo – jak ujawnił Grzegorz Rzeczkowski z „Newsweeka” – zeznał on w prokuraturze, że Marek Falenta sprzedał Rosjanom słynne „taśmy” nagrane w Sowie i Przyjaciołach i Lemon Grass. Zamiar się powiódł, bo teraz debata publiczna nie jest już o możliwej manipulacji przez Kreml polskimi wyborami w 2015 r., ale o „reklamówce Michała Tuska”.

Czy Zbigniew Ziobro nie nadużył władzy?

Prawo do ujawniania mediom „informacji z toczącego się postępowania przygotowawczego lub dotyczących działalności prokuratury, z wyłączeniem informacji niejawnych, mając na uwadze ważny interes publiczny” (art. 12 par. 2) dał sobie sam w 2016 r. – w nowej ustawie o prokuraturze. Zagwarantował sobie przy tym od razu nieodpowiedzialność za skutki takiego ujawnienia (par. 4): „Odpowiedzialność za wszelkie roszczenia powstałe w związku z czynnościami, o których mowa w § 1 i 2, ponosi Skarb Państwa”. Jednak czy to znaczy, że może ujawniać cokolwiek zechce i w każdych okolicznościach?

Przepis mówi, że motywem ujawnienia mediom informacji ze śledztwa przez Prokuratora Generalnego powinien być „interes publiczny”. Czy w interesie publicznym było ujawnienie zeznań obciążających syna przywódcy konkurencyjnej partii, które sama prokuratura uznała za niewiarygodne? Na pierwszy rzut oka wydaje się, że było to raczej w interesie partii prokuratora i rządu, w którym pełni funkcję ministra sprawiedliwości. Podobnie jak przytoczenie innych zeznań Marcina W., w których pomawiał posła klubu parlamentarnego KO Grzegorza Napieralskiego o wymuszanie wpłat na fundację jego żony w zamian za zorganizowanie grupy lobbującej w Sejmie w imię interesów Marcina W. i Marka Falenty. Związek tych zeznań ze sprawą ewentualnego sprzedania „taśm kelnerów” jest nieoczywisty. Natomiast oczywiste jest, że uderzają w posła konkurencyjnego klubu.

Ujawnione zeznania pochodzą z innych spraw niż ta, której akta w sądzie oglądał Grzegorz Rzeczkowski. To w sumie są trzy sprawy o różnych sygnaturach, prowadzone przez różne prokuratury. Wygląda, jakby z różnych spraw, w których występuje Marcin W. – raz jako świadek, to znowu jako oskarżony – wybrano fragmenty, których ujawnienie jest na szkodę politycznych konkurentów. Czy na tym polega „interes publiczny”?

Skutkiem ujawnienia takich, a nie innych fragmentów zeznań, oprócz zmiany tematu dyskursu publicznego, „przykrycia” tematu pierwotnego, czyli zarzutu sprzedaży Rosjanom „taśm kelnerów” i zaszkodzenia konkurentom politycznym, jest też publiczne pomówienie dwóch osób: Michała Tuska i Grzegorza Napieralskiego. Publicznie pomówił ich nie kto inny, jak prokurator generalny. I to będąc świadomym, że te zeznania są nic niewarte, skoro zdyskredytowała je sama prokuratura. Jak wspomniałam, zapewnił sobie w ustawie (art. 12 par. 4 prawa o prokuraturze) nieodpowiedzialność za to pomówienie. Ale fakt, że to zrobił, podważa wiarę, że działał w „interesie publicznym”, więc może być oceniany pod kątem nadużycia władzy. Zwłaszcza że można podejrzewać „ustawkę” z prorządowymi mediami, które dziwnym trafem przed innymi zdążyły opracować te kilkadziesiąt stron protokołów ujawnionych przez Prokuraturę Krajową wieczorową porą.

Skoro znalazły się takie „kwity” na opozycję, to można podejrzewać, że prokurator generalny Zbigniew Ziobro, który ma, bez pytania, dostęp do każdego postępowania prowadzonego przez prokuraturę i może zażądać wszelkich informacji i opracowań, takie „kwity” ma też w zanadrzu na swoich obecnych politycznych przeciwników. I może je „w interesie publicznym” publicznie ujawnić. Lub nie… W czasach gdy handluje się władzą przy otwartej kurtynie, to niewątpliwy atut – np. w sprawie dobrych miejsc na listach wyborczych. I nie tylko. Znowu odżyła sprawa „spłaszczenia” struktury sądownictwa, której uchwalenie już z pewnością odcięłoby Polskę od unijnych funduszy. Odżyła, gdy Ziobro pokazał „kwity” na syna Donalda Tuska.

Cała historia pokazuje, jak niebezpieczne dla praworządności i państwa są uprawnienia do dowolnego ujawniania przez prokuratora generalnego materiałów z prokuratorskich postępowań, które przyznał sobie Zbigniew Ziobro. To byłaby jedna z pierwszych rzeczy, którą trzeba naprawić w prokuraturze, jeśli wygra wybory ugrupowanie, które będzie miało szczerą wolę ją odpolitycznić.