Murem za polskim mundurem, czyli wisi nielegalny

Na naszym „naszpikowanym elektroniką” i zwieńczonym drutem żyletkowym antyuchodźczym murze zawisł człowiek. Głową w dół, stopą zaplątany w drut. Wisiał, a pełniący tam akurat służbę polscy żołnierze filmowali go, oświetlając reflektorem. I komentowali rozbawieni, że tak sobie oryginalnie zawisł, choć słów używali przy tym takich, co to uznane są za powszechnie obraźliwe. Obśmiali się jak norki, kiedy w końcu spadł. Filmowali ten upadek i stanęli nad leżącym na ziemi mężczyzną, komentując: „patrz, zaje…sty jest”.

I nic by pewnie dalej specjalnego nie było: według przyjętej, acz nieformalnej procedury zostałby po prostu przepchnięty przez druty na białoruską stronę. Ale żołnierze tak się tym wszystkim ubawili, że swoim filmikiem pochwalili się w internecie. Joanna Zajchowska z portalu Gazeta.pl zadzwoniła do biura prasowego MON po komentarz. „On, pani Asiu, sam tam wszedł. Nielegalnie” – usłyszała od urzędniczki. Potem MON wydał oficjalny komentarz na piśmie – że mężczyzna zawisł, usiłując nielegalnie przekroczyć granicę, a „żołnierze pełniący służbę w tym rejonie chcieli udzielić pomocy potrzebującemu i oczekiwali na przyjazd niezbędnego wyposażenia, m.in. drabiny, nożyc do cięcia drutu oraz koców. Na dowód, że chcieli mu pomóc, MON pisze, że przecież zawołali do niego: „wait!”. Rzeczywiście, coś takiego słychać, choć trudno zrozumieć, z czym uchodźca miał czekać. Ze spadnięciem? Bo na to akurat wpływu już nie miał.

MON nad sprawą upublicznienia nagrania w sieci prześliznął się, informując, że wszystkie incydenty na granicy są nagrywane, a „żołnierze są świadomi konsekwencji, jakie mogą ponieść, gdy wrzucają jakiekolwiek nagranie do internetu / na media społecznościowe”.

Jednak żadnych konsekwencji nie zapowiedziano.

Wiadomo, „murem za polskim mundurem”. A za żołnierzami i pogranicznikami pełniącymi służbę na granicy białoruskiej trzeba stać nawet podwójnym murem (żadnego pociągania do odpowiedzialności i pełna anonimowość), bo sporo wiedzą, w szczególności o tym, jakie traktowanie uchodźców nieformalnie zalecają im przełożeni. I mogliby się tym podzielić z opinią publiczną. To, że żołnierze upublicznili swój filmik w internecie, nawet nie zamazując swoich twarzy, pokazuje, że są pewni swojego „immunitetu”.

Są też pewni swojej moralnej racji. Bo władza od lat już lansuje pogląd, że uchodźcy (pomijając tych z Ukrainy) są gorszym rodzajem człowieka, a przekraczając nielegalnie granicę, stają się – jak ongiś na „Dzikim Zachodzie” – wyjęci spod prawa. Nie przysługuje im nawet ochrona humanitarna. Dlatego można wyrzucać do lasu dzieci, osoby chore i w ciąży. Pod internetowymi wpisami Grupy Granica o kolejnej wycieńczonej osobie znalezionej w lesie, którą wypchnięto przez druty (np. o Kongijce w ciąży, którą „zawrócono” metodą: za ręce i nogi, rozbujać i rzucić na drugą stronę zasieków), internauci wpisują, że przecież ci ludzie złamali prawo, więc chcącemu nie dzieje się krzywda. I czują się z tym świetnie. Wiadomo, murem za polskim mundurem. Wyuczono tego nawet dzieci w szkołach.

To wpajane od lat przekonanie, że nielegalni migranci wyjęci są spod prawa, a w szczególności że nie przysługuje im poszanowanie ludzkiej godności, pozwoliło redaktorom portalu Podlaskie24.pl na wyeksponowanie wątku komicznego – zdjęcie wiszącego na murze mężczyzny podpisano „Nietoperz z Podlasia”. To z kolei zachęciło internautów do własnych podpisów: „podlaski Batman”, „afrykański gacek”.

Sprawa zaczęła się rozkręcać i dziennikarze wywołali do zajęcia stanowiska Rzecznika Praw Obywatelskich. RPO według konstytucji stoi na straży praw każdego, kto znajdzie się na terytorium RP, niezależnie, czy znajdzie się na nim legalnie. I co na to RPO Marcin Wiącek?

Jak relacjonuje Maciej Chołodowski w białostockim dodatku „Gazety Wyborczej”, RPO najpierw podkreślił, że „sytuacja, którą obserwujemy na filmie, powinna być zbadana pod kątem odpowiedzialności cudzoziemca” za nielegalne przekroczenie granicy. Następnie skrytykował hejtujących uchodźcę internautów: „W przestrzeni publicznej nie może być miejsca na pogardę wobec drugiego człowieka, również takiego człowieka, którego zachowanie można oceniać przez pryzmat prawa karnego. Jest to szczególnie niedopuszczalne i niepokojące, gdy pogardliwe wypowiedzi odwołują się do rasy czy pochodzenia etnicznego. W przestrzeni publicznej nie powinno być miejsca na takie rodzaje wypowiedzi”.

Wszystko słusznie, choć rozpoczęcie wypowiedzi o odpowiedzialności karnej cudzoziemca jakoś przypomina argument o tym, że sam sobie jest winny. Natomiast prof. Wiącek nie odniósł się do zachowania żołnierzy ani do reakcji MON na to zachowanie (przypomnijmy: „On sam tam wszedł. Nielegalnie”, i ani słowa oceny zachowania żołnierzy). Choć misją RPO jest bronić praw człowieka naruszanych nie przez innych ludzi, a przez władzę.

RPO też „murem za polskim mundurem”?