Manowska czyści sprawy

… czyli neosędziowie się osądzą.

Na 11 października w Sądzie Najwyższym wyznaczono sprawę sędziego Waldemara Żurka wykonującą wydany równo rok temu wyrok TSUE. Dotyczył tego, czy osoby mianowane z rekomendacji neo-KRS są sędziami. Wyrok w tej sprawie wyda siedmioosobowy skład Izby Cywilnej, zdominowany przez neosędziów, pod przewodnictwem neosędzi i pierwszej prezes SN Małgorzaty Manowskiej. Orzeczenie zapewne zostanie wpisane do Księgi Zasad Prawnych i będzie wiązało wszystkie składy Sądu Najwyższego. Zmienić je może tylko skład całej Izby lub całego Sądu Najwyższego. A właśnie w tych dniach z SN odeszło w stan spoczynku troje sędziów i zastąpiło ich trzech neosędziów. Dzięki temu w SN już połowa sędziów to neosędziowie, zaś do obsadzenia neosędziami jest jeszcze 35 wakatów.

Ta uchwała siedmiu sędziów ma przeciąć kwestię, czy neosędziowie są sędziami. Ma spowodować automatyczne oddalanie wniosków kwestionujących prawo neosędziów do sądzenia. To także podkładka dla działania Izby Kontroli Nadzwyczajnej, złożonej wyłącznie z neosędziów i mającej monopol na rozpatrywanie wniosków kwestionujących neosędziów. Taki mamy klimat: ręka rękę myje. A skoro w Sądzie Najwyższym niedługo dwie trzecie to będą neosędziowie, sędziowie, którzy nadal nie będą chcieli z nimi orzekać, spokojnie będą mogli być zepchnięci do getta i sądzić niemające znaczenia dla władzy sprawy.

A więc sprawa ma znaczenie kluczowe dla przejęcia SN i kontroli władzy nad jego orzecznictwem. Także dla sporu o praworządność z Unią Europejską: władza będzie się mogła teraz powoływać na wyrok Sądu Najwyższego, odpierając zarzuty, że nie realizuje sądowych „kamieni milowych”. Dlatego od roku toczyła się, z osobistym udziałem prezes Manowskiej i prezes Izby Cywilnej Małgorzaty Misztal-Koneckiej, walka o przejęcie sprawy sędziego Żurka przez neosędziów.

Sprawa ta ma bogatą historię, w której skupia się cała patologia „dobrej zmiany” w Sądzie Najwyższym. Ponad cztery lata temu znany krakowski sędzia niepokorny Waldemar Żurek został przez prezeskę sądu i obecną szefową neo-KRS Dagmarę Pawełczyk-Woicką przeniesiony, w ramach represji, do innego wydziału. Odwołać mógł się tylko do neo-KRS (której Pawełczyk-Woicka była wtedy szeregową członkinią), a neo-KRS stwierdziła, że skarga sędziemu Żurkowi nie przysługuje. Odwołał się do Izby Cywilnej SN, ale sprawę przerzucano jak gorący kartofel. W końcu trafiła do neo-Izby Kontroli Nadzwyczajnej złożonej z samych neosędziów. Sędzia Żurek wniósł o ich wyłączenie. Wniosku nie rozpatrzono, a sprawę osądził nagle, nie mając nawet całości akt, neosędzia Aleksander Stępkowski. Jego wniosek o wyłączenie nie obejmował, bo właśnie przyszedł do SN. Stępkowski umorzył sprawę. Powstał problem, czy to orzeczenie jest ważne. Sprawa trafiła do Izby Cywilnej i siedmioosobowy skład sędziowski zadał pytanie TSUE: czy Stępkowski, zważywszy na okoliczności jego powołania, jest sędzią, a jego orzeczenie jest ważne.

TSUE orzekł: okoliczności mogą „prowadzić do wniosku, że powołanie sędziego, o którym tu mowa [Stępkowski], nastąpiło z rażącym naruszeniem podstawowych reguł procedury powoływania sędziów Sądu Najwyższego stanowiących integralną część ustroju i funkcjonowania polskiego systemu sądownictwa”. I że to może uzasadniać brak zaufania do bezstronności takiego sędziego w konkretnej sprawie. Czy mamy właśnie z taką sytuacją do czynienia, miał rozstrzygnąć ostatecznie skład, który zadał to pytanie.