Spieszmy się pisać listy…
Trwa jubileuszowy, 20. Maraton Pisania Listów Amnesty International. W wielu miejscach organizują go szkoły. Może ostatni raz? Bo jednocześnie w Sejmie trwa uchwalanie ustawy lex Czarnek. Możliwe, że w przyszłym roku więźniowie sumienia, w obronie których można będzie pisać listy, będą musieli przejść przez cenzurę kuratora oświaty. Patrząc na listę tegorocznych, w przyszłym roku mogłoby być z tym cienko.
Maraton wymyślili polscy aktywiści. Przyjął się na całym świecie. Jego bohaterką była np. transpłciowa Chelsea Manning, która przed tranzycją jako Bradley Manning przekazała portalowi WikiLeaks tajne dokumenty wojskowe, opisujące m.in. zbrodnie armii amerykańskiej w Iraku i Afganistanie.
Tegoroczne więźniarki i więźniowie sumienia mogą wzbudzić ideologiczny niepokój ministra edukacji Przemysława Czarnka i jego kuratorów – na czele z osławioną małopolską kuratorką Barbarą Nowak, która ściga dyrektorkę szkoły w Dobczycach za udział uczniów w festynie „Tour de Konstytucja”.
Mamy np. dwie ukraińskie aktywistki na rzecz praw osób LGBT+: Annę Sharyhinę i Virę Chemyginę, założycielki Sphere. Organizacja zapewnia w Charkowie bezpieczne lokum dla doświadczających przemocy kobiet i osób LGBT+. Aktywistki spotykają się z przemocą ze strony organizacji homofobicznych i nie mogą liczyć na skuteczną ochronę władz. Czy to się spodoba w kraju, którego władze popierały samorządowe tzw. uchwały anty-LGBT? Którego prezydent tłumaczył, że „to nie ludzie, to ideologia”? A minister oświaty stwierdził: „ci ludzie nie są równi ludziom normalnym”?
Dalej mamy meksykańską działaczkę na rzecz praw kobiet Wendy Galarzę. Listami można wesprzeć jej walkę o pociągnięcie do odpowiedzialności winnych otwarcia ognia do demonstrujących po zabójstwie kobiety, która padła ofiarą dyskryminacji ze względu na płeć. Wendy została postrzelona i wszczęła sprawę przeciwko policji. Walka o prawa kobiet to nie jest temat, który minister Czarnek chciałby widzieć w szkołach, gdzie dziewczęta mają „pielęgnować cnoty niewieście” i rodzić pierwsze dziecko w wieku 20-25 lat. A także być wyrozumiałe dla mężczyzny, nawet gdy „zachowuje się jak ostatni wariat, przychodzi w nocy do domu pijany, zdradza gdzieś na bokach swoją żonę, nie dba o tę rodzinę. Ale kobieta wychowuję tę dwójkę dzieci, przyjmuje jeszcze tego męża z nadzieją, że on się nawróci po jakimś czasie”.
Można mieć wątpliwość, czy przez cenzurę kuratora od Czarnka przeszłaby kolejna dziewczyna Ciham Ali z Erytrei. Zamiast „pielęgnować cnoty niewieście” jako nastolatka uciekła z domu, bo marzyła się jej kariera projektantki mody. Chciała przedostać się na Zachód. Została aresztowana i do dziś nie wiadomo, co władze z nią zrobiły. A więc jako bohaterka listów protestacyjnych pisanych przez uczniów polskich szkół do władz Erytrei jest pod czterema względami niewłaściwa: porzuciła rodzinę, nie chce zostać szybko żoną i matką, bo woli robić karierę zawodową, a w dodatku została migrantką, podobnie jak kobiety, które polskie władze wypychają do lasów na granicy z Białorusią, narażając ich zdrowie i życie. Wreszcie: uczniowie mieliby wyrażać protest wobec jej „zaginięcia” przez władze Erytrei w sytuacji, gdy liczba osób, które zostały „zaginięte” przez polskich funkcjonariuszy po polskiej stronie na granicy z Białorusią, idzie już w setki.
Kolejny więzień sumienia, Gwatemalczyk (rdzenny mieszkaniec) Bernardo Caal Xol, na pozór może się wydawać dla władz oświatowych do zaakceptowania, bo działał na rzecz zachowania środowiska naturalnego, za co został skazany na siedem lat więzienia. Ale a nuż taki bohater zachęci uczniów do protestów przeciwko wycinaniu kolejnej puszczy czy budowie autostrady przez kolejne unikalne przyrodniczo obszary, jak Biebrzański Park Narodowy? Poza tym w Polsce też zatrzymuje się i sądzi aktywistów ekologicznych, czasem robi się im przeszukanie osobiste „w poszukiwaniu narkotyków”… A więc aktywista gwatemalski nie jest raczej wzorem osobowościowym, który kuratorzy Czarnka chcieliby zalecać do promowania. Ekolodzy, obok cyklistów i wegetarian, są wszak u nas oficjalnie „obywatelami gorszego sortu”. W dodatku organizatorzy maratonu nieopatrznie opisali Bernardo Caal Xol jako występującego „w obronie świętej rzeki”, a to pachnie pogaństwem.
Kolejna tegoroczna bohaterka maratonu to chińska dziennikarka Zhang Zhan. W lutym 2021 r., tuż po wybuchu pandemii w Wuhanie, pojechała do tego – zamkniętego wówczas przez władzę – miasta i raportowała w mediach społecznościowych o pandemii, zatrzymywaniu niezależnych reporterów i reporterek i nękaniu rodzin osób chorych na koronawirusa. Zatrzymano ją i skazano na cztery lata więzienia. Kuratorom od Czarnka może się to skojarzyć ze strefą zakazaną na granicy białoruskiej, gdzie zamknięcie przedłużono do marca. Z represjami wobec wolontariuszy, także mieszkańców, którzy uwięzionym w strefie ludziom niosą pomoc humanitarną. I wobec dziennikarzy, którzy – nawet przed granicą strefy – próbują zebrać materiał, by informować o sytuacji opinię publiczną.
Podobne skojarzenia może mieć kurator oświaty wobec kolejnej bohaterki maratonu: nastoletniej Palestynki Janny Jihad, która jako społeczna dziennikarka informuje o sytuacji na Zachodnim Brzegu Jordanu okupowanym przez Izrael. Jest za to szykanowana, otrzymuje groźby śmierci.
Imoleayo Michael, młody Nigeryjczyk, został aresztowany za przeciwstawianie się działalności specjalnego oddziału policji, który nadużywa prawa do stosowania przemocy. Jest programistą i rozpowszechniał informacje o antypolicyjnych protestach w mediach. Wtrącono go do więzienia i grozi mu kilka lat pozbawienia wolności. Kuratorzy od Czarnka mogą nabrać wątpliwości, czy protesty przeciwko brutalności policji są postawą zasługującą na promowanie w polskiej szkole. Szczególnie że niektóre uczennice i uczniowie mogą pamiętać, jak policjant złamał w trzech miejscach rękę dziewczynie podczas zeszłorocznych protestów przeciwko antyaborcyjnemu wyrokowi TK. Ucierpiało wtedy w Warszawie sześć demonstrantek: złamany nos, noga, uszkodzenie kręgosłupa. Policja umorzyła postępowanie i ogłosiła, że to „fałszywa narracja”.
Uczennice i uczniowie mogą też pamiętać, jak policja przyszła do Maćka Rauhuta, 14-latka z Krapkowic, i groziła mu więzieniem za to, że poinformował w mediach społecznościowych o demonstracji Strajku Kobiet w swoim mieście. Mogą pamiętać, że uczniów i uczennic zastraszanych problemami w szkole za udział w demonstracjach było więcej. Mogą pamiętać zarzuty „sprowadzenia powszechnego niebezpieczeństwa dla zdrowia i życie” dla organizatorek protestów, także maturzystek.
Podobnie niekorzystnie na morale uczniów według ministra Czarnka mogłoby być ocenione poparcie dla Panusayi, znanej jako „Rung”, czyli „tęcza”, tajlandzkiej studentki. Już sam jej przydomek może być uznany za niecenzuralny, szczególnie że opowiada się za równością. W dodatku jest działaczką opozycji i symbolem walki o wolność słowa, przeciwko przepisom, które ograniczają prawo do krytyki władz. W marcu była więziona na mocy tego prawa przez 60 dni i prowadziła strajk głodowy. Teraz grozi jej dożywotnie więzienie.
Kolejny bohater maratonu AI to egipski prawnik zajmujący się obroną praw człowieka Mohamed Baker. Organizatorzy piszą, że został fałszywie oskarżony o terroryzm i osadzony w więzieniu, gdzie nie ma nawet łóżka czy materaca, nie ma spacerów ani widzeń z rodziną. Tu niby nie ma się czego czepić, ale… Można podejrzewać, że Mohamed Baker wyznaje islam. A zgodnie z promowaną przez władze narracją, m.in. za pomocą specjalnych spotów w rządowej telewizji, muzułmanie to terroryści. A ten ma zarzut o terroryzm. Twierdzenie, że taki zarzut wobec muzułmanina jest niesłuszny, mogłoby pomieszać w głowach uczennicom i uczniom.
Ostatni bohater tegorocznego maratonu, 16-letni Białorusin Mikita Zalatarou, jako jedyny chyba nie może budzić zastrzeżeń już choćby tylko dlatego, że polskie władze oficjalnie sprzyjają białoruskiej opozycji. Dlatego nie obciąża go fakt, że został zatrzymany podczas antyrządowej demonstracji. Został obwiniony o rzucenie koktajlu Mołotowa w stronę dwóch funkcjonariuszy. By torturowany, skazano go na pięć lat więzienia. Przez kuratorów od Czarnka mógłby być uznany za pożyteczny wychowawczo dowód na to, że działania polskich władz wobec demonstrantów na tym tle mogą być uznane za wysoce umiarkowane.
Wszyscy bohaterowie i bohaterki tegorocznego Maratonu Pisania Listów opisani się na stronie AI. Listy – do władz, które ich prześladują, a także wyrazy wsparcia dla samych bohaterek i bohaterów – można pisać albo w punktach, gdzie odbywa się maraton, albo w domu i dostarczyć. Lista punktów znajduje się na stronie AI. Maraton trwa do 12 grudnia.
Komentarze
Śpieszmy się pisać donosy na własny naród.
Amnesty International występuje w obronie propagatorów zboczeń? Pięknie! Ale czego spodziewać się po tej zbrodniczej organizacji, która sama propaguje zabijanie dzieci?