Oskarżenie za uchylenie

Kolejny przykład ścigania sędziów za orzeczenia. Tym razem za uchylenie wyroku. Ściga rzecznik dyscyplinarny, który ma na koncie 100 proc. uchyleń wyroków.

Sędzia Włodzimierz Brazewicz z sądu Apelacyjnego w Gdańsku i dwaj inni dostali właśnie wezwania od zastępcy rzecznika dyscyplinarnego Michała Lasoty. Wzywa ich do złożenia wyjaśnień w sprawie możliwego przewinienia dyscyplinarnego: „oczywistą i rażącą obrazę przepisów prawa polegającą na uchyleniu wyroku”.

Uchylanie wyroków to jedna z kompetencji sądów odwoławczych. Mogą uchylić wyrok, jeśli uznają, że konieczne jest przeprowadzenie przewodu sądowego od początku. W tym wypadku chodziło o – wadliwe i zawyżone zdaniem sądu odwoławczego – wyliczenie strat w sprawie karnej gospodarczej. Od ich wysokości zależy kwalifikacja czynu. Według Brazewicza sąd pierwszej instancji mógł zwrócić sprawę prokuraturze, żeby uzupełniła dowody o rzetelne oszacowanie strat. Albo sam powołać biegłych i zarządzić przedstawienie odpowiednich dokumentów. Trzeba by się o nie zwrócić do amerykańskiej firmy.

Uchylanie wyroków przez sądy odwoławcze przedłuża postępowanie, więc ograniczono możliwość uchylania i dano sądom odwoławczym szerszą możliwość prowadzenia postępowania dowodowego. Jednak ocena, czy w danej sprawie należy prowadzić proces od nowa, czy wystarczy uzupełnić materiał dowodowy, należy do sądu odwoławczego. I nikt poza sądem nie może jej oceniać. Na tym polega wymiar sprawiedliwości, że w proces orzekania nikt nie może ingerować.

Partia rządząca jednak ingeruje. Na trzy sposoby. Stworzyła Izbę Kontroli Nadzwyczajnej, która może zmienić każdy prawomocny wyrok zapadły w ciągu ostatnich 20 lat – a więc ma kontrolę nad orzecznictwem wszystkich sądów w Polsce. Drugi sposób: przez zastraszanie za pomocą groźby postępowań dyscyplinarnych, co ma zniechęcić do wydawania orzeczeń, które mogą się partii nie spodobać. I trzeci sposób: zastraszanie za pomocą prokuratury, która też szykuje się do stawiania sędziom zarzutów za orzekanie. W przypadku sędziego Igora Tulei pretekstem jest rzekome ujawnienie informacji ze śledztwa w uzasadnieniu wyroku. Kuriozalne, bo to sędzia decyduje, które informacje ze sprawy ujawnić, ale postępowanie „w sprawie” się toczy.

W sprawie sądzonej przez Brazewicza prokuratura odwołała się od wyroku o uchyleniu do Sądu Najwyższego. I wygrała: SN nakazał wydanie wyroku przez sąd odwoławczy. Sąd ocenił sąd, więc system zadziałał. Ale orzeczenie SN stało się powodem podjęcia czynności dyscyplinarnych przez rzecznika Michała Lasotę.

Mamy zatem takie oto rozumowanie: sąd, który wydał uchylony wyrok, popełnił delikt dyscyplinarny oczywistego i rażącego naruszenia prawa. Proste i nieskomplikowane. Tylko że sam Lasota jako sędzia miał w 2017 r. 100 proc. uchyleń swoich wyroków. I oczywiście nie ma postępowania dyscyplinarnego. Co jednak wolno wojewodzie, to nie zwykłemu sędziemu.

Decyzja sądu odwoławczego o uchyleniu czy zmianie wyroku staje się potencjalnym aktem oskarżenia przeciw sędziom. Stosowanym zresztą selektywnie, bo dziwnym trafem rzecznicy dyscyplinarni interesują się tylko uchyleniami w sprawach, które są ważne dla władzy – jak w przypadku sędziego Dominika Czeszkiewicza, który uniewinnił działaczy KOD. Albo w sprawach prowadzonych przez sędziów broniących niezależności sądów i niezawisłości sędziów. Tak jest w przypadku Brazewicza, który prowadził spotkanie z sędzią Igorem Tuleyą w Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku w 2018 r. Wtedy Michał Lasota wezwał go do złożenia wyjaśnień. I wykorzystał to jako pretekst do kontroli jego orzecznictwa. Obecne wezwanie do złożenia wyjaśnień może być jej wynikiem.

Sąd wypowiedział się w uzasadnieniu. Nie wiemy więc, o jakie dodatkowe wyjaśnienia chodzi panu rzecznikowi. Ja nie mam nic ponadto do powiedzenia. Obowiązuje mnie tajemnica sali narad. Jej naruszenie byłoby deliktem dyscyplinarnym – mówi sędzia Brazewicz. I zwraca uwagę, że karanie za orzeczenia godzi w niezawisłość sędziowską, a więc w prawo do bezstronnego sądu gwarantowane tak w unijnej Karcie Praw Podstawowych, jak w Europejskiej Konwencji praw Człowieka. I, oczywiście, w konstytucji.

Za tydzień, 19 listopada, unijny Trybunał Sprawiedliwości wypowie się m.in. w sprawie ewentualnego zagrożenia dla niezawisłości sędziowskiej ze strony Izby Dyscyplinarnej SN. Ściganie sędziów przez rzeczników dyscyplinarnych za orzeczenia może być dowodem takiego zagrożenia.