Syndrom ketmana?

Pierwszy protest wyborczy PiS oddalony. Sędziowie Izby Kontroli Nadzwyczajnej Krzysztof Wiak, Jacek Widło i Grzegorz Żmij ocenili, że nie ma podstaw prawnych, i pozostawili go bez rozpoznania. Sprawę osądzili – wbrew żądaniu autorów protestu – na posiedzeniu niejawnym, a nie na rozprawie.

Orzeczenie z prawnego punktu widzenia jest dość oczywiste. Kodeks wyborczy wymaga, by w proteście przedstawić dowody i argumenty na rzecz tezy, że popełniono przestępstwo lub naruszono procedurę, i że miało to wpływ na wynik wyborów. Autorzy protestu z PiS ograniczyli się do stwierdzenia, że głosów nieważnych jest więcej, niż wynosi różnica między kandydatami, i że mogło dojść do dostawiania znaków „x”, żeby unieważnić głosy.

Z politycznego punktu widzenia orzeczenie może budzić zdziwienie, bo wbrew PiS orzekli sędziowie nominowani przez neo-KRS, a więc tacy, którzy awans do Sądu Najwyższego zawdzięczają PiS. Zaskoczenie może też budzić reakcja PiS, którą można określić jako wzruszenie ramionami. Marszałek Terlecki powiedział po prostu, że podporządkują się wyrokowi. Żadnych gróźb o postępowaniu dyscyplinarnym wobec sędziów, żadnego „sąd antypolski” czy choćby zdziwienia.

I rodzi się podejrzenie, że – jak mówił swego czasu prezes Kaczyński – inni szatani mogą być tu czynni.

Może wobec nadchodzącego terminu wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE, w którym może on ocenić legalność sędziowskich nominacji przez neo-KRS, władza używa Izby Kontroli Nadzwyczajnej zgodnie z islamską regułą ketmana, czyli warunkowego zwolnienia z okazywania wiary, gdy chodzi o przetrwanie w skrajnych warunkach?

Więcej na ten temat w najnowszej „Polityce”.