Dubler wzywa Przyłębską do dymisji

Jarosław Wyrembak wzywa Julię Przyłębską do dymisji z funkcji prezesa Trybunału Konstytucyjnego – doniósł portal Onet.pl. Wyrembak zarzuca jej „rażące naruszanie elementarnych reguł praworządności”. Brzmi to dość śmiesznie, zważywszy że sam Wyrembak znalazł się w TK w wyniku rażącego naruszania elementarnych reguł praworządności – jest dublerem sędziego. I bierze udział w orzekaniu, nie martwiąc się wcale, że orzeczenia te mogą być podważone, skoro są wydawane z udziałem niesędziego.

Nie wiemy dokładnie, co Wyrembak uważa za „rażące naruszanie elementarnych reguł praworządności” w wykonaniu Julii Przyłębskiej. Raczej nie manipulowanie składami sędziowskimi (o czym oficjalnie doniósł inny dubler Mariusz Muszyński), bo o tym wiemy od ponad roku, a Wyrembak do tej pory się nie oburzał.

Onet podaje, że „zaatakował” Julię Przyłębską 17 września podczas Zgromadzenia Ogólnego sędziów TK w ten sposób, że złożył pisemne oświadczenie o „podejmowaniu [przez Przyłębską] działań, dla których nie znajduje żadnej legitymacji prawnej”. A także że unika dyskusji o sytuacji w TK, ignorując jego pisemny wniosek w tej sprawie, czym ogranicza swobodę wypowiedzi. Więc on, Wyrembak, „wyraża swoją dezaprobatę wobec sposobu sprawowania przez Panią Julię Przyłębską funkcji Prezesa Trybunału Konstytucyjnego” i „zwraca się z apelem o pilne zrzeczenie się z tejże funkcji”.

Tyle Onet.pl. Oczywiście do sposobu sprawowania funkcji przez Przyłębską można mieć tysiące zarzutów. Od manipulacji składami do tego, że TK pod jej rządami wykonuje jedną trzecią pracy, którą wykonywał Trybunał przed „dobrą zmianą (w 2018 r. rozpoznał 188 spraw, w zeszłym – 74, na dwa i pół miesiąca przed końcem 2018 r. – 45).

Z naszych – nieoficjalnych – informacji wynika, że poszło jednak o jakieś pretensje Wyrembaka do pracy trybunalskiej administracji, których Julia Przyłębska nie podzieliła.

Ale o co by nie poszło, cała sytuacja pokazuje, że morale wśród mianowanych przez PiS sędziów i dublerów spada. Już nie są biało-czerwoną drużyną. Do tej pory sekowali „starych” sędziów. Wyjątkiem był Piotr Pszczółkowski, który się zbiesił – m.in. uznał za nielegalny wybór Przyłębskiej na prezesa. Potem pojawiły się problemy z jednomyślnością przy orzekaniu. Likwidacji tych problemów ma zapewne służyć manipulowanie składami sądzącymi, nazywane przez Mariusza Muszyńskiego „usprawnianiem orzekania”. A ich objawem jest dość częste jak na doświadczenie z 30-lecia pracy TK odwoływanie terminów rozpraw i ogłoszenia wyroków.

Pojawił się konflikt pomiędzy, wydawałoby się nierozerwalnym, tandemem Przyłębska–Muszyński. Mówi się, że powodem jest wybicie się do tej pory posłusznej Przyłębskiej na niepodległość dzięki faworom czynionym jej przez Jarosława Kaczyńskiego. Znowu: cokolwiek byłoby przyczyną, rozłam w „biało-czerwonej drużynie” trybunalskiej jest faktem.

Czy może to oznaczać, że sędziowie zaczną orzekać według prawa i sumienia, a Trybunał wróci do swojej konstytucyjnej roli? Wątpliwe. Raczej stanie się jeszcze bardziej niewydolny. Tym bardziej że zabraknie „starych” sędziów. W grudniu i styczniu kończy kadencje czworo, w lipcu 2021 r. ostatni, piąty. Neo-Trybunał będzie się więc kisił we własnym sosie. I może nawet nie bardzo mieć co sądzić poza ustawami podsyłanymi przez PiS do podżyrowania, bo wpływ spraw spada proporcjonalnie do prestiżu i wiarygodności TK Julii Przyłębskiej.