Tusk, czyli o odpowiedzialności i waleniu

Telewizyjne „Wiadomości” wizerunkami Hitlera i Stalina zilustrowany wykład Donalda Tuska „Nadzieja i odpowiedzialność. O konstytucji, Europie i wolnych wyborach”, który w święto Konstytucji 3 Maja wygłosił na Uniwersytecie Warszawskim.

Pretekstem stał się fakt, że w 2012 r. Tusk dostał nagrodę im. Waltera Rathenau, który według „Wiadomości” „był głównym architektem sowiecko-niemieckiego układu z Rapallo, który stał się pierwowzorem paktu Ribbentrop-Mołotow”.

Materiał „Wiadomości” (autor: Krzysztof Nowina-Konpka, odpowiedzialna: prezenterka i szefowa „Wiadomości” TVP Danuta Holecka) nadaje się do oceny Rady Etyki Mediów – pod kątem etyki dziennikarskiej. I reakcji KRRiT, łącznie z nałożeniem stosownej kary finansowej za naruszenie art. 181 ustawy o RiTV („Audycje lub inne przekazy nie mogą propagować postaw i poglądów sprzecznych z moralnością i dobrem społecznym, w szczególności nie mogą zawierać treści nawołujących do nienawiści”).

Kierownictwo TVP chyba się zorientowało, że „Wiadomości” przegięły, bo z materiału dostępnego w internecie wycięto Hitlera. Stalin został.

Reakcja „Wiadomości” na wykład przewodniczącego Rady Europejskiej była – zważywszy na jego treść – także zwyczajnie absurdalna. Podstawowym przesłaniem Tuska były bowiem odpowiedzialność i współdziałanie. Ten wykład był po prostu mądry. To były słowa polityka, nie politykiera – różnica polega właśnie na poczuciu odpowiedzialności.

Oczywiście Tuskowi, jako politykowi unijnemu, niezaangażowanemu w polską nawalankę, łatwiej trzymać dystans. Nie mówiąc już o tym, że nie wypada mu go nie trzymać. Ale niezależnie od tego perspektywa współodpowiedzialności za Polskę, Europę i świat, którą pokazał, jest zawstydzająca dla polityków wszystkich polskich opcji.

Odświeżający był brak zacietrzewienia. I wszystko, co mówił o przekraczaniu podziałów i odpowiedzialności za wszystkich, nie tylko za swoich: „Polska jest jedna, i każdy, kto podejmuje walkę o inną przyszłość, musi mieć i w sercu, i w głowie myśl o tym, jak z ojczyzny zrobić dom dla wszystkich, a nie dla wybranej grupy, nie dla władzy. (…) W polityce nie może chodzić o to, aby ktoś kogoś pokonał i unicestwił. Ktoś może wygrać wybory, pokonać przeciwnika 26 maja, w październiku czy w listopadzie tego roku, ale będziemy dalej żyli w jednym kraju. Ktokolwiek będzie wygrywał wybory w przyszłości, nie może powiedzieć: wygrałem wybory, Polska jest moja, nie wasza, wykluczam was z tego zwycięstwa. I dotyczy to zarówno logiki wewnętrznej, polskiej, jak i logiki europejskiej”.

O kwestii odpowiedzialności mówił też w kontekście ekologii i nowych technologii cyfrowych, które niszczą demokrację, umożliwiając manipulację informacją i emocjami na wielką skalę. „To się dzieje dziś, na naszej ziemi, w największym państwie świata [Chiny], najlepiej do tego przygotowanym, aby de facto kontrolować nie tylko zachowania, ale potrzeby, marzenia, wartości każdego człowieka z osobna z ponad miliarda ludzi. (…) Ale szczerze mówiąc: czy tak bardzo się różnimy, jeśli pomyślimy o fenomenie tej dominacji, czegoś, co nazywa się GAFA, skrót od tych czterech wielkich nazw Google, Amazon, Facebook, Apple? Tak naprawdę na Wschodzie wyrasta gigantyczne imperium zdolne do kontrolowania wszystkich zachowań ludzkich. Na Zachodzie powstało niekontrolowane, biznesowe, w jakimś sensie spontaniczne, ale de facto w konsekwencji ostatecznej podobne imperium”.

Temat odpowiedzialności politycznej rozumianej tak, jak mówił o tym Donald Tusk, w polskiej debacie politycznej praktycznie nie istnieje. Prezes Kaczyński niedawno mówił coś o jedności społeczeństwa, ale ma to być jedność wokół konkretnych, wskazywanych przez PiS wartości. Obowiązuje koncepcja obywateli gorszego sortu. PiS wali w Koalicję Europejską, „komunistów, wegetarian i rowerzystów”. Koalicja Europejska wali w PiS i zapowiada rozliczenia. Podobnie Wiosna, która wali i w PiS, i w PO. Wszyscy walą, bo z sondaży wynika, że kiedy walą, to im rośnie w sondażach. Bo my, wyborcy, lubimy walenie: w politycznego przeciwnika, w „klasę polityczną”, w „elity”, w „system”.

I pewnie dlatego większość polityków Tusk rozczarował. PiS miał nadzieję, że złapie go na angażowaniu się w polską politykę po stronie opozycji. Politycy Koalicji Europejskiej – że przywali w PiS (a były tylko subtelne aluzje do nieprzestrzegania konstytucji i wizji jednorodnego narodowo państwa) albo przynajmniej da do zrozumienia, że popiera Koalicję. Adrian Zandberg z Razem, w chórze z PiS, stwierdził, że „Tusk był do bólu przewidywalny” (cokolwiek miałoby to znaczyć). W podobnym tonie wypowiedział się Krzysztof Śmieszek z Wiosny. Sylwia Spurek – też z Wiosny – skwitowała to, co mówił o odpowiedzialności, potrzebie polityki wkluczającej i ochrony środowiska, złośliwostką, że „musiał zostać przewodniczącym RE”, żeby to zobaczyć.

A odpowiedzialność polega na tym, żeby nie walić w siebie nawzajem. Nie być „przeciw”, ale „za” – jakąś możliwie najbardziej konkretną wizją. Tylko że to się nie sprzedaje. Nie tylko w Polsce. Nigdzie. Nie opłaca się nie korzystać z informatycznych narzędzi do dezinformacji i manipulacji, z propagandy. Opłaca się wzbudzać skrajne emocje, a konkurenta eliminować, a nie próbować się z nim dogadywać.

Dlatego pewnie do jesiennych wyborów będzie walenie. Za krajobraz po tym waleniu odpowiadają nie tylko politycy. Odpowiadamy też my, wyborcy, którzy sobie tego walenia najwyraźniej życzymy. A twierdzimy, że życzymy sobie polityki opartej na wartościach.