Tak się nie czyni sprawiedliwości

Sąd, w trybie nakazowym, ukarał grzywną dziewięć kobiet, które rok temu, kopane, szarpane i znieważane, usiadły pośrodku Marszu Niepodległości idącego m.in. pod rasistowskimi hasłami i neonazistowską symboliką. Wcześniej prokuratura uznała, że nie ma publicznego interesu w ściganiu uczestników marszu za naruszenie nietykalności i godności kobiet, bo zostali oni do tego sprowokowani.

Teraz sąd nakłada na kobiety grzywnę.

Tak właśnie sądy pracują sobie na brak zaufania w to, że czynią sprawiedliwość. I nie chodzi o to, że sąd nałożył grzywnę za blokowanie legalnego zgromadzenia. „Kobiety z mostu” złamały prawo w ramach obywatelskiego nieposłuszeństwa, a ono zakłada poddanie się karze. Chodzi o to, że sąd sprawę rozpatrzył w trybie nakazowym, nawet nie na posiedzeniu.

Tymczasem ta sprawa wręcz domagała się publicznej rozprawy, na której obwinione mogłyby wyłożyć swoje racje, które pchnęły je do aktu obywatelskiego nieposłuszeństwa. Nie blokowały przecież zwykłego zgromadzenia, ale marsz – de facto – neonazistowski. Sąd powinien rozważyć ich argumenty. Np. taki, że część uczestników Marszu łamała prawo, nawołując do nienawiści. Że władza nie reagowała, chociaż powinna była rozwiązać zgromadzenie, gdzie prezentowano nienawistne treści, a także – co jest przecież zakazane ustawą o zgromadzeniach – palono pochodnie i odpalano race. Należało rozważyć argument o stanie wyższej konieczności, kiedy to obywatelki łamią prawo, by bronić innego prawa, innych wartości, których obrony władza zaniechała. A sąd, nakładając grzywnę, powinien uzasadnić, dlaczego karze taki czyn, popełniony w takich okolicznościach.

Zamiast tego „kobiety z mostu” dostały pocztą zawiadomienia, że zostały ukarane. I mogą się odwołać. Tak nie działa wymiar sprawiedliwości. Tak działa biurokracja.