Sądy, brońcie sądów!

Obywatele od miesiąca, codziennie, ostatnio w ulewnym deszczu, stoją pod Sądem Najwyższym, pod Sejmem, pod Pałacem Prezydenckim w obronie niezależności sądownictwa. Mogą tylko stać. Sądy zaś mają narzędzie, aby go bronić: swoją władzę.

Stowarzyszenie Iustitia ogłosiło w sobotę stanowisko, w którym uznaje za nielegalny ogłoszony przez prezydenta, a prowadzony przez Krajową Radę Sądownictwa Dobrej Zmiany konkurs na sędziów Sądu Najwyższego. To prawdopodobnie oznacza, że nie będzie nawoływało sędziów do masowego zgłaszania się do tego konkursu, co mogłoby zablokować obsadzanie nowymi sędziami Sądu Najwyższego. Sprawa stała się zresztą o tyle nieaktualna, że w nadchodzącym tygodniu PiS uchwali zapewne przepisy blokujące masowe zgłaszanie kandydatów i odbierające prawo odwołania się od negatywnej decyzji Rady.

W swoim stanowisku Iustitia stwierdza, że „organ podający się za Krajową Radę Sądownictwa” prowadzi konkursy na sędziów w sposób upolityczniony, a „kluczem do kariery sędziowskiej staje się wyparcie się I Prezesa SN prof. Małgorzaty Gersdorf, która jest nim do kwietnia 2020 r.”. „Nie mamy zaufania do rzetelności procedury nominacyjnej przed tym organem” – piszą sędziowie.

Iustitia kwestionuje legalność konkursu do Sądu Najwyższego: „Wynika to nie tylko z faktu niekonstytucyjnej procedury, ale i z tego powodu, że postanowienie Prezydenta ją inicjujące wbrew art. 144 ust. 3 konstytucji nie miało kontrasygnaty Prezesa Rady Ministrów. Tym samym również nieważny będzie wybór sędziów Sądu Najwyższego”.

Iustitia powołuje się na wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2006 r. (K 4/06), w którym Trybunał oceniał prawo prezydenta do powoływania prezesa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, jakie przyznał mu PiS za swoich poprzednich rządów (prezydentem był wtedy Lech Kaczyński). Trybunał uznał, że skoro takie prawo nie wynika z konstytucyjnych prerogatyw prezydenta, które są enumeratywnie, wymienione w konstytucji, to wymaga kontrasygnaty premiera. Trybunał orzekł: „Art. 144 ust. 3 konstytucji jest jednym z kluczowych przepisów kształtujących ustrojową rolę Prezydenta w systemie konstytucyjnym. Określa on zakres uprawnień Prezydenta realizowanych poza systemem kontroli politycznej Sejmu, i w tym względzie konstytucja nie dopuszcza żadnych odstępstw. Trybunał Konstytucyjny wielokrotnie wyrażał pogląd, że kompetencje organów nie mogą być wywodzone na zasadzie analogii, lecz zawsze muszą mieć podstawę w wyraźnie sformułowanym przepisie prawa. Zasada ta odnosi się w szczególności do takich kompetencji organu konstytucyjnego, które mają charakter wyjątku od reguły działania tego organu”.

Prezes Iustiti Krystian Markiewicz powiedział w sobotę dziennikarzom, że o tym, co w związku z tym rekomenduje sędziom Stowarzyszenie, wypowie się w najbliższym czasie. Ale skoro procedura jest nielegalna, to wątpliwe, czy Stowarzyszenie będzie namawiać do udziału w niej.

A może szkoda. Bo problem z nielegalnością mamy i tak. To problem z nielegalnością Krajowej Rady Sądownictwa Dobrej Zmiany, powołanej z naruszeniem konstytucji, bo w całości przez polityków. Za chwilę będziemy mieć problem z nowym pisowskim prawem demolującym konkurs na sędziów SN. Prawem, które narusza co najmniej konstytucyjne prawo do odwołania się od decyzji dotyczących konstytucyjnych praw i wolności. W tym przypadku równe prawo do służby publicznej. Jeśli sędziowie zbojkotują konkurs, nie będzie można uruchomić sądowej kontroli legalności tak konkursu, jak samej KRS Dobrej Zmiany.

Tę legalność może zbadać Naczelny Sąd Administracyjny. To, że PiS nową ustawą odbiera mu to prawo, nie ma znaczenia, bo sąd może pominąć prawo, które w jego ocenie jest sprzeczne z konstytucją.

Sytuacja, którą konsekwentnie, od ataku na Trybunał Konstytucyjny, stwarza PiS, uniemożliwia działanie, które jednocześnie zgodne byłoby z konstytucją i ustawą. To rozmyślnie zastawiona pułapka: można łamać albo konstytucję, albo ustawę. Nicnierobienie też naraża na złamanie prawa. I przede wszystkim jest rezygnacją z obrony państwa prawa.

Legalność samej KRS Dobrej Zmiany można skarżyć już w tej chwili. Mogą to zrobić osoby odrzucone w czwartek przez Radę, bo nie zdały „testu Gersdorf”, czyli na pytanie, czy jest ona nadal prezesem SN, nie odpowiedziały przecząco. Mogą to zrobić też osoby odrzucone za udział w „Łańcuchu świateł” czy „donoszenie na Polskę do Brukseli” – jak sędzia Marta Kożuchowska-Warywoda, umieszczona za to przez posłankę Pawłowicz na „czarnej liście”, która służyła pozostałym członkom KRS Dobrej Zmiany jako wytyczna, jak głosować, obsadzając wolne stanowiska sędziowskie.

To okazja, której sędziowie niegodzący się na upolitycznienie sądownictwa nie powinni zaprzepaścić. I powinni namawiać NSA, aby w sprawie legalności obecnej KRS zadała pytanie prawne Trybunałowi Sprawiedliwości UE. NSA też nie powinien zaniedbać tej okazji. Albo się jest trzecią władzą, albo się z tej władzy abdykuje.