Ziobro bezstronny i wielkoduszny

Zbigniew Ziobro, minister i prokurator w jednym, objawił talent politycznego taktyka. Na stanowisko Rzecznika Dyscyplinarnego Sądów Powszechnych – czyli szefa rzeczników dyscyplinarnych wszystkich szczebli i sądów – powołał sędziego Sądu Okręgowego w Warszawie Andrzeja Schaba.

Sędzia Schab wsławił się tym, że rok temu, jako rzecznik dyscyplinarny SO w Warszawie, odmówił żądaniu ministra-prokuratora Ziobry wszczęcia postępowania przeciwko sędziemu Wojciechowi Łączewskiemu – temu, który skazał Mariusza Kamińskiego. Sędzia Schab flekowany był wtedy przez media „dobrej zmiany”. Teraz, proszę, minister-prokurator puszcza w niepamięć własne urazy i mianuje rzecznikiem człowieka niepodlegającego naciskom w ogólności, a naciskom ministra-prokuratora Ziobry w szczególności.

Punkt… co tam, dziesięć punktów Dla Ziobry!

I tylko wystarczy poczytać przepisy dyscyplinarne, a konkretnie art. 112b ustawy o ustroju sądów powszechnych, by się przekonać, że minister-prokurator nie oddał nic ze swojej władzy. Na mocy nowych, pisowskich przepisów dyscyplinarnych minister może bowiem, oprócz Rzecznika Dyscyplinarnego Sądów Powszechnych, powołać osobistego Rzecznika Dyscyplinarnego Ministra Sprawiedliwości do ścigania każdego wskazanego przez ministra sędziego. Ten rzecznik ministra może przejąć toczącą się już sprawę dyscyplinarną przeciwko wskazanemu przez ministra sędziemu, jeśli minister uzna, że toczy się ona w niewłaściwą stronę. Albo wszcząć przeciw wskazanemu sędziemu postępowanie.

Minister-prokurator Ziobro upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu: nie tracąc władzy, stworzył pozory, że oddaje ją w uczciwe ręce. Tymczasem karząca ręka ministra-prokuratora i tak dosięgnie każdego, kogo sobie wybierze. A inni niech sobie będą sądzeni w sztafażu niezależności władzy sądowniczej.

Taki właśnie system sądownictwa – nie tylko dyscyplinarnego – przygotował PiS. Zagwarantował sobie wpływ na każdą sprawę, na której mu zależy. Nie trzeba nacisków. Wystarczą swoi ludzie w newralgicznych punktach. Sprawdzona tradycja PRL.