Pomawianie narodu o zbrodnie – kolejna odsłona

Międzynarodowe Stowarzyszenie Adwokatów i Prawników Żydowskich (IAJLJ) złożyło w polskim Trybunale Konstytucyjnym „opinię przyjaciela sądu” w sprawie przepisów o ściganiu karnym pomawiania narodu polskiego o zbrodnie.

„Decydując się dziś na zgłoszenie naszego stanowiska do Trybunału Konstytucyjnego, nie stajemy przeciwko Polakom lub ich dziedzictwu narodowemu. Stajemy przeciwko tym, którzy chcieliby nadużywać zapisów ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej w cyniczny sposób”.

Chodzi o uchwaloną w styczniu nowelizację ustawy o IPN, wedle której przestępstwem ma być „publiczne i wbrew faktom przypisywanie Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za (…) zbrodnie nazistowskie (…), lub za inne przestępstwa stanowiące zbrodnie przeciwko pokojowi, ludzkości, lub zbrodnie wojenne, lub w inny sposób rażąco pomniejsza odpowiedzialność rzeczywistych sprawców tych zbrodni”. Kara – do trzech lat pozbawienia wolności. Deklarowanym przez PiS celem przepisu miało być ściganie za ukazujące się w zagranicznych mediach sformułowanie „polskie obozy zagłady”. Nie do końca oficjalnym celem: odstraszenie od badania i debatowania nad współodpowiedzialnością Polaków za mordowanie Żydów i grabienie ich majątków w trakcie II wojny światowej i bezpośrednio po niej.

Nowelizację ustawy o IPN do Trybunału posłał – natychmiast po jej podpisaniu – prezydent Andrzej Duda. Zarzucił jej, że przestępstwa pomawiania narodu o zbrodnie i zaprzeczania lub umniejszania zbrodni „ukraińskich nacjonalistów” sformułowane są w sposób niejasny, co jest, w przypadku przepisów karnych, niedopuszczalne. I może godzić w wolność słowa i obiegu informacji.
Skoro prezydent uznał ustawę za sprzeczną z konstytucją, powinien był odmówić podpisu i skierować ją do Trybunału w trybie tzw. kontroli prewencyjnej. Ale podpisał i ustawa weszła w życie – 1 marca. Po czym politycy PiS, w tym minister sprawiedliwości-prokurator generalny Zbigniew Ziobro, ogłosili, że nie będzie stosowana. Powodem deklaracji o niestosowaniu ustawy była krytyka ze strony prezydenta Trumpa, który wsparł w ten sposób protesty rządu Izraela i organizacji żydowskich. Nieoficjalnie wiadomo, że Polsce groził bojkot dyplomatyczny ze strony USA. Na razie stosunki pozostają lekko zamrożone w oczekiwaniu na ostateczną polską decyzję w sprawie ustawy.

Formalnie ma ją podjąć Trybunał Konstytucyjny. Nie podejmuje. Na pytania dziennikarzy, kiedy wyznaczony będzie termin rozprawy (ustawa trafiła tam w lutym), Biuro Trybunału odpowiada: „W sprawie odbywają się narady. Jeżeli termin zostanie wyznaczony, to informacja ta będzie dostępna na stronie internetowej Trybunału”.

Tymczasem w marcu w Trybunale swoje stanowisko złożył Zbigniew Ziobro. Zarzuty prezydenta uznaje za nietrafne. Ale stawia własny: uważa, że sprzeczny z konstytucją jest przepis, który mówi, że pomawiających naród polski o zbrodnie ściga się także, jeśli pomawiają na terenie innych państw, w których takie pomawianie nie jest przestępstwem.

Prokurator Ziobro ma rację: pomysł ścigania za granicą jest tyleż niekonstytucyjny, co absurdalny, bo to, co robi obywatel innego kraju na terenie swojego kraju, nie łamiąc tam prawa, nie może być ani powodem do ekstradycji, ani do uznania przez tamtejszy wymiar sprawiedliwości np. zaocznego wyroku wydanego w Polsce. Ale wyrażając wątpliwości co do tego przepisu, Ziobro uderzył w sens przepisu, przynajmniej ten deklarowany przez PiS: ściganie za używane w zagranicznych mediach sformułowanie „polskie obozy zagłady”.

Do Trybunału w marcu swoje stanowisko złożył też Adam Bodnar, popierając i rozwijając zarzuty prezydenta. Z kolei marszałek Sejmu w swoim stanowisku uznał, że ustawa jest w pełni zgodna z konstytucją.

W przesłanej właśnie „opinii przyjaciela sądu” IAJLJ pisze, że nowelizacja ustawy o IPN „w sposób rażący” narusza międzynarodowe standardy wolności słowa i polską konstytucję. Zwraca też uwagę na zagrożenie dla wolności badań naukowych: „Istnieje także realne niebezpieczeństwo, iż nowelizacja będzie miała negatywny wpływ na badania nad historią Holokaustu, ponieważ naukowcy będą obawiać się publikowania wyników swoich badań – zjawisko to nazywane jest efektem mrożącym”.

IAJLJ zauważa, że nowelizacja ustawy o IPN pogarsza reputację Polski, ponieważ naraża Polskę na zarzuty fałszowania prawdy historycznej dotyczącej Holokaustu.

„Poprzez ustanowienie kwestionowanych przepisów Polska dołączyła do wyjątkowo nielicznego grona państw (w powszechnej opinii dalekich od zachodnich standardów demokratycznych), które decydują się na ściganie na drodze karnej wypowiedzi dotyczących faktów historycznych, które mogą być niewygodne dla grupy stanowiącej w tym państwie większość. Tego rodzaju rozwiązania nie obowiązują w żadnym z demokratycznych państw Europy i Ameryki Północnej”.

IAJLJ ocenia, że prezydent zbyt wąsko zaskarżył nowe przepisy ustawy o IPN i wnosi o „rozszerzenie i doprecyzowanie wniosku przez Prezydenta RP”.

Trybunał nie wyznacza daty rozprawy, choć zbliżają się trybunalskie wakacje. A ustawa jest nieformalnie zawieszona. Podległa rządowi prokuratura się tego trzyma. Ale zawieszenie nie obowiązuje obywateli. Reduta Dobrego Imienia, która przez lata walczyła o wprowadzenie do prawa przestępstwa pomawiania narodu o zbrodnie, wykorzystuje przepis, który też sobie w ustawie o IPN wywalczyła, a którego prezydent nie zaskarżył. Przepis mówi, że organizacje broniące dobrego imienia Polski mogą domagać się przed sądami, dla siebie, odszkodowania za takie pomawianie. W marcu pozwała – przed Sądem Okręgowym w Warszawie – o odszkodowanie argentyński portal Página/12 za, omyłkowe zresztą (za co przeprosiła), zilustrowanie artykułu o zbrodni w Jedwabnem zdjęciem „żołnierzy wyklętych”. Reakcja Reduty była tak kuriozalna, że w geście solidarności artykuł o Jedwabnem przedrukowało wiele argentyńskich mediów. A temat mordu w Jedwabnem jest rozwijany, co popularyzuje za granicą wątek zbrodni Polaków na Żydach.