PRL zwalczała opozycję. PiS będzie ją „ochraniać”

Na biurku prezydenta Andrzeja Dudy czeka na podpisanie ustawa, dzięki której – bez zgody sądu – specjalnie do tego utworzona Służba Ochrony Państwa będzie mogła inwigilować opozycję – parlamentarną i pozaparlamentarną.

SOP będzie prywatną służbą ministra spraw wewnętrznych, wyłączoną spod nadzoru koordynatora służb specjalnych, a więc premiera. Ma swoje prywatne wojsko (obrona cywilna) minister Antoni Macierewicz, będzie miał swoje i minister Mariusz Błaszczak. Z tym że wojsko Błaszczaka podlegać będzie kontroli prezesa PiS.

Ustawa może być reakcją na ujawnienie latem tego roku faktu śledzenia przez służby specjalne Obywateli RP i ówczesnego szefa Nowoczesnej Ryszarda Petru. Krytykowano wtedy służby za nadużycie władzy. To teraz nadużycia nie będzie: Służba Ochrony Państwa może opozycję inwigilować legalnie. I to nie tylko – jak ujawniono latem – „chodząc” za konkretnymi osobami, ale też stosując wszelkie inne techniki operacyjne, włącznie z inwigilacją telefonów i korespondencji, także elektronicznej. Nie mówiąc o śledzeniu poruszania się i ustalaniu sieci kontaktów za pomocą „billingowania”, co służby robią już od lat, sięgając, bez konieczności uzyskania zgody sądu, po dane od operatorów teleinformatycznych. I werbowaniu agentów.

O ustawie czekającej na podpis prezydenta napisał na portalu OKO.press Piotr Niemczyk, człowiek niewątpliwie wiedzący, co pisze – jako były zastępca dyrektora Zarządu Wywiadu Urzędu Ochrony Państwa (w latach 1993–1994).

Służba Ochrony Państwa ma zastąpić BOR i mieć znacznie od niego szersze kompetencje. Jej rolą ma być nie tylko ochrona ważnych funkcjonariuszy publicznych i budynków państwowych, ale też wykrywanie i ściganie przestępstw. I dostaje prawo do „kontroli operacyjnej”, stając się bodaj jedenastą uprawnioną do tego służbą w Polsce. Ponieważ od przybytku i tak nas już głowa boli, to ta dodatkowa służba niewiele by pogorszyła sytuację.

Ale…

Jak każda służba, SOP musi uzyskiwać zgodę sądu na „kontrolę operacyjną”, która w polskim prawie, mimo wyroków Trybunału Konstytucyjnego, trybunałów w Strasburgu i Luksemburgu, nadal rozumiana jest wąsko – jako podsłuch i podgląd w miejscach prywatnych i kontrola korespondencji (a więc poza tą definicją znajduje się większość współczesnych sposobów inwigilacji).

W ustawie o SOP zawarto jednak mechanizm, dzięki któremu będzie można legalnie omijać zgodę sądu. Wystarczy polityka opozycji czy osobę aktywnie działającą na rzecz obrony konstytucji – np. przez uliczne protesty czy publiczną krytykę działań władzy – objąć… ochroną SOP. Można też taką ochroną objąć jej rodzinę czy krąg znajomych. A „ochrona” obejmuje m.in. kontrolę operacyjną ochranianego i jego otoczenia.

Nowa ustawa w art. 3 wymienia, kogo chronić będzie SOP. W ustępie 1 pkt. d otwiera jednak ten katalog na każdą osobę, którą „ze względu na dobro państwa” wskaże minister spraw wewnętrznych (na ministra wskazuje art. 4 ust. 1).

Wprawdzie szczegóły owej ochrony SOP ma ustalać „w porozumieniu” z ochranianym, ale Piotr Niemczyk zwraca uwagę, że decyzja w sprawie objęcia ochroną może być niejawna. A w wypadku takiej kolizji przepisów (to już nie Niemczyk, to moje rozumowanie) to SOP i minister będą decydować, jak je interpretować – zawiadamiać „ochranianego” czy nie. Mieliśmy już twórczą interpretację uprawnień CBA do fałszowania dokumentów nie tylko „legalizujących” agentów, ale też dotyczących sprzedaży ziemi, za co sąd skazał ówczesnego szefa CBA Mariusza Kamińskiego, uznając to za nadużycie władzy. To był jednak sąd przed dobrą zmianą.

Piotr Niemczyk podaje natomiast inny sposób na inwigilację „ochranianego” bez jego wiedzy: „Powołując się na potrzebę zapewnienia mu bezpieczeństwa, SOP będzie mogła prowadzić w jego otoczeniu czynności operacyjno-rozpoznawcze”. A skoro „ochraniany” się ze swoim otoczeniem kontaktuje, siłą rzeczy też będzie inwigilowany.

Jest też w ustawie o SOP ubezwłasnowolnienie „ochranianego”, które można wykorzystać przeciwko opozycji. Z ochrony SOP można zrezygnować. Ale tylko z ochrony „fizycznej”, czyli chodzenia za osobą i zasłaniania jej – w razie potrzeby – własną piersią. Ale nie można zrezygnować z ochrony polegającej na inwigilacji, jeśli jej celem jest „pozyskanie informacji dotyczących bezpośrednich zagrożeń względem osób objętych ochroną”. Na przykład taka Kinga Kamińska, Obywatelka RP, która razem z czternastoma innymi paniami usiadła w środku Marszu Niepodległości, a wcześniej wielokrotnie protestowała przeciw demonstracjom „narodowców”, idącym pod nienawistnymi, ksenofobicznymi hasłami. Otóż jest ona stale zagrożona i atakowana, także fizycznie i poza demonstracjami. I to może być doskonałe uzasadnienie dla utrzymania wobec niej „ochrony” operacyjnej. Zresztą inni Obywatele RP, a także aktywiści KOD, działaczki Czarnego Protestu itd. stale otrzymują groźby i bywają atakowani fizycznie. Powodów do „ochrony” nie zabraknie.

Do tego SOP będzie mógł paraliżować komunikację telefoniczną czy internetową np. podczas obywatelskich protestów. Art. art. 39 stanowi: „Komendant SOP (…) może zarządzić zastosowanie urządzeń uniemożliwiających telekomunikację na określonym obszarze przez czas niezbędny do wykonywania czynności przez SOP”.

Ale z drugiej strony, nie ma co narzekać. W PRL opozycję zwalczano, w Polsce PiS będzie się ją „ochraniać”.