Prowokacja KRS? Raczej PiS

Krajowa Rada Sądownictwa wyraziła sprzeciw wobec powołania na asesorów wszystkich 265 osób, których przedstawił jej minister sprawiedliwości.

„Stał się skandal: dziś KRS stanęła wbrew interesom całego polskiego społeczeństwa, a przede wszystkim skrzywdziła swoją decyzją tych świetnie przygotowanych, znakomicie wykształconych ludzi, którzy – mówię to w czasie teraźniejszym, bo liczę, że tak się stanie – są nadal wielką nadzieją polskiego sądownictwa. KRS pokazała, że jest ciałem niereformowalnym. Pokazała, że cynicznie rozumiane interesy korporacyjne są ważniejsze niż interesy wymiaru sprawiedliwości, że ich interesy, tej, jak są sami nazywani przez sędziów, spółdzielni sędziowskiej, są ważniejsze” –
skomentował minister decyzje Rady.

Ministerstwo nie dostarczyło wymaganych dokumentów. Większość kandydatów miała nieaktualne (sprzed kilku lat) badania psychologiczne. Kilkunastu nie miało dyplomów Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury, jedna kandydatka miała na koncie 6 wykroczeń drogowych. Za inną podanie złożyła mama (czyli osoba nieuprawniona). Kolejna używała zamiennie dwóch nazwisk, a przyczyna nie wynikała ze złożonych dokumentów.

KRS miała miesiąc na podjęcie decyzji: aprobata czy sprzeciw. Co miała zrobić? Podżyrować decyzję ministra Ziobry, mimo że ten nie wywiązał się ze swoich obowiązków? Wygląda na to, że PiS chce sprowadzić KRS, tak jak wcześniej prezydenta Andrzeja Dudę, do roli długopisu. Tymczasem KRS to – według konstytucji – organ stojący na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów. Gdyby zrzekła się tej roli, jej członkowie popełniliby delikt konstytucyjny.

PiS chce przejąć KRS tak, by decydować o nominacjach sędziowskich i prokuratorskich. Gdyby nie bunt prezydenta Dudy, PiS miałby już swoją Radę i ta z pewnością nie czepiałaby się braku dokumentów czy rozmaitych w nich nieprawidłowości.

Asesorzy, których przedstawił KRS-owi minister Ziobro, będą orzekać jak sędziowie. Przede wszystkim rozstrzygać prostsze sprawy, np. wykroczeniowe. A w tej akurat chwili, dzięki działalności policji ministra Błaszczaka i prokuratury ministra Ziobry, sądy dostają do osądzenia mnóstwo wykroczeń: „przeszkadzania legalnemu zgromadzeniu”, „zaśmiecania” ulotkami, „wywieszania banerów na budynkach bez zgody właściciela” – chodzi np. o antyrządowy transparent wywieszony dwa miesiące temu na wiadukcie we Wrocławiu. Są też sprawy o zakłócanie spokoju przez mówienie z użyciem megafony, niszczenie mienia przez pisanie krytycznych wobec policji haseł na chodniku kredą czy słynne „wejścia” Obywateli RP na teren sejmowych ogrodów. Takie sprawy będą sądzić asesorzy, o których dalszej karierze – czyli: zostaną sędziami czy nie – będzie decydował minister sprawiedliwości-prokurator generalny. Będą też sądzić inne sprawy. Ba, asesor może nawet zostać przewodniczącym wydziału w sadzie.

Teraz PiS ogłasza, że KRS łamie kariery młodym ludziom i działa przeciwko „zwykłym obywatelom”, bo przecież asesorzy mogli zasilić sądy i sprawy poszłyby szybciej. Tymczasem to Zbigniew Ziobro od dwóch lat nie obsadzał wolnych stanowisk sędziowskich, chomikując je dla asesorów, którzy będą od niego zależni.

Cała historia z niedostarczeniem całej wymaganej dokumentacji może być po prostu urzędniczym zaniedbaniem. Ale może być też prowokacją PiS. Albo KRS podżyruje asesorów mimo braków – a więc złamie się jej kręgosłup, albo nie podżyruje – i wtedy oskarży się ją o działanie przeciwko społeczeństwu. I uzna to za najlepszy dowód, że całe to towarzystwo trzeba rozpędzić i powołać Krajową Radę Sądownictwa Dobrej Zmiany. Wreszcie: to doskonały argument w sporze z prezydentem. Jak powiedział właśnie minister Ziobro: KRS udowodniła, że jest niereformowalna. Prezydent będzie miał teraz dobry pretekst, żeby zawrzeć z prezesem PiS ugodę w sprawie nowej ustawy o KRS.

Tak się robi politykę.

A co będzie z niepowołanymi asesorami?

Oni są już przydzieleni do sądów. Mało tego: są zaprzysiężeni przez ministra Ziobrę. Bo PiS tak zmienił przepisy o asesorach, że są zaprzysięgani przed decyzją KRS.

Czy coś to państwu przypomina? Czy aby nie dublerów sędziów Trybunału Konstytucyjnego, których zaprzysiągł prezydent i to było podstawą twierdzenia PiS, a potem Trybunału Dobrej Zmiany, że zaprzysiężenie przez prezydenta „uzdrawia” ewentualne nieprawidłowości przy powołaniu sędziego?

Więc jeśli prezes Kaczyński nie dogada się szybko z prezydentem Dudą co do ustawy o KRS, to asesorzy będą sobie po prostu orzekać. I będziemy mieli niewyroki wydawane przez niesędziów nie tylko w Trybunale Konstytucyjnym, ale i w sądach powszechnych.

Ale w państwie PiS nieważne, kto sądzi. Ważne, by władza była z wyroku zadowolona.