Trybunał Dobrej Zmiany o KRS i władzy jednolitej

Trybunał – w składzie z dublerami, co nie jest bez znaczenia – orzekł w sprawie Krajowej Rady Sądownictwa mniej więcej to, czego oczekiwał prokurator Ziobro, skarżąc te przepisy. Ale bynajmniej nie podżyrował tym samym zmian, które PiS chce wprowadzić w ustawie o KRS. Wyrok nie jest skandaliczny. Taki sam mógłby zapaść w składzie Trybunału, w którym nie byłoby sędziów wybranych przez PiS.

To nie znaczy, że to rozstrzygnięcie (bo coś wydanego w składzie z dublerami sędziów nie jest wyrokiem) nie było po myśli władzy. Było. Ale zaskarżone przepisy rzeczywiście można było uznać za niekonstytucyjne. A to, do czego chce rozstrzygnięcia TK Dobrej Zmiany użyć PiS – uzasadnienia, że jego nowelizacja (która czeka na trzecie czytanie w Sejmie) jest zgodna z konstytucją – to będzie po prosu czysta polityczna manipulacja.

Warto przypomnieć, że ustawa zmierza do przejęcia przez partię rządzącą władzy nad nominacjami sędziów. I że została zgodnie uznana za sprzeczną ze standardami europejskimi i konstytucją przez organizacje sędziowskie polskie i zagraniczne, SN, NSA, polskiego i europejskiego RPO, OBWE i w ogóle wszystkich świętych. Jednak żadne z rozwiązań z tej ustawy – ani wybór sędziów do KRS przez Sejm (czyli rządzącą większość), ani rozwiązanie obecnej Krajowej Rady Sądownictwa i powołanie nowej w taki sposób, że przez pewien czas ten konstytucyjny organ w ogóle może nie istnieć – nie zostało poddane ocenie Trybunału przez prokuratora Ziobrę. Bo i nie mogło: Trybunał nie ocenia ustaw jeszcze nieuchwalonych.

Co powiedział Trybunał w składzie z dublerami?

Po pierwsze, że przepisy, według których przedstawicieli do KRS poszczególne szczeble sądownictwa wybierają według różnych zasad: raz spośród wszystkich sędziów (NSA, SN), raz spośród przedstawicieli wybranych do sędziowskich zgromadzeń – narusza zasadę równości wobec prawa. No i mógł tak uznać, bo rzeczywiście nie do końca jest jasne, jakie ważne względy miałyby uzasadniać takie zróżnicowanie trybu wyboru, w wyniku którego część sędziów kandydować do KRS nie może. Ale wcale nie oznacza to, że PiS może uchwalić przepisy, na mocy których de facto przejmie Krajową Radę Sądownictwa, a wiec decydowanie, kto może być sędzią i który sędzia może awansować.

Po drugie, Trybunał Dobrej Zmiany uznał, że praktyka, iż sędziów do KRS wybiera się na indywidualne czteroletnie kadencje, a nie wszystkich razem na coś w rodzaju kadencji zbiorczej, jest niezgodna z konstytucją. Bo gdyby kadencje miały być indywidualne, to ustrojodawca by to w konstytucji zapisał – jak w przypadku Trybunału Konstytucyjnego. To rozumowanie też można uznać za prawidłowe. Co jednak nie oznacza, że teraz PiS może sobie rozwiązać dotychczasową KRS i powołać swoją.

A więc to rozstrzygnięcie nie jest jakimś prawniczym skandalem ani dowodem służalczości.

Dowodem na to, że ten Trybunał traktuje PiS priorytetowo i rozpatruje wnioski tak, by służyło to interesowi partii, jest natomiast to, że sprawa osądzona została w tempie ekstraszybkim – w kwietniu wniosek prokuratora Ziobry, w czerwcu rozstrzygnięcie. Wszystko po to, by PiS mógł już uchwalić swoja ustawę. Tymczasem wnioski np. RPO dotyczące uchwalanych przez PiS ustaw – choćby o prokuraturze czy antyterrorystycznej – zapadły się w czarny niebyt. Nie to, żebym marzyła, by osądził je Trybunał Dobrej Zmiany, ale warto przypomnieć, że jednym z argumentów PiS przeciw poprzedniemu Trybunałowi było to, że sprawy nie są rozpatrywane w kolejności wpływu.

Wreszcie, last but not least: coś, co może mieć duże znaczenie na przyszłość. Mariusz Muszyński (dubler i nieformalny prezes Trybunału, który był w tej sprawie sprawozdawcą), uzasadniając wyrok, użył sformułowania „władza jednolita” (do takiej dąży PiS). Użył go w końcowym wywodzie na temat wzajemnej kontroli i równoważenia się trzech władz: ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej. Powiedział: „Rozdzielone trzy władze nie są odrębnymi elementami ustroju państwa. Stanowią one jedną konstrukcję, jednolitą władzę najwyższą, w ramach której zobowiązane są współdziałać w celu zapewnienia rzetelności i sprawności instytucji publicznych. Odrębność i niezawisłość sądów nie może zaburzać mechanizmu równowagi pomiędzy tymi wszystkimi władzami. Każda z nich powinna dysponować takimi instrumentami, które pozwalają jej powstrzymywać i hamować działania pozostałych, a zarazem muszą istnieć instrumenty, które pozwalają innym władzom powstrzymać i hamować jej działania”.

Ten wywód o zasadzie trójpodziału władz można uznać za poprawny. Jednak użycie sformułowania o „najwyższej władzy jednolitej” jest znamienne, bo nawiązuje do celu PiS: zniesienia trójpodziału władzy przez uzależnienie całego wymiaru sprawiedliwości od rządzących. Można podejrzewać, że to sformułowanie ma w przyszłości służyć PiS do interpretowania konstytucyjnej zasady trójpodziału władzy. Czyli do jej – de facto – unieważnienia.