Dziennikarze protestują przeciwko bezprawiu marszałka Sejmu
Dokonałam dziś nieudanej próby złamania bezprawnego prawa. Usiłowałam – okazując legitymację prasową – wejść do sejmowego biura przepustek, by dostać kartę wstępu do Sejmu. W Polsce PiS jest to złamaniem prawa.
Marszałek Sejmu podzielił dziennikarzy na lepszych: tych, którzy mają wydane przez podległe mu służby stałe lub okresowe (roczne) karty wstępu do Sejmu, i na gorszych: tych, którzy mają „tylko” legitymacje prasowe. Ci drudzy nie mogą się już ubiegać o kartę jednorazową. Uniemożliwiają im to policyjny kordon i barierki wokół Sejmu. Usiłowałam je przekroczyć, ale panowie policjanci fachowo mi to udaremnili.
Dziś o 12, z inicjatywy Elizy Michalik z Telewizji Superstacja, kilkunastu dziennikarzy protestowało pod Sejmem przeciwko łamaniu przez marszałka art. 61. konstytucji, który daje „każdemu” prawo do informacji o działaniach władz publicznych, w tym „wstęp na posiedzenia kolegialnych organów władzy publicznej pochodzących z powszechnych wyborów, z możliwością rejestracji dźwięku lub obrazu”. Marszałek regularnie wydaje zakazy i ograniczenia wstępu do Sejmu. Powołuje się przy tym na art. 10. ust. 1. pkt 13. regulaminu Sejmu, który mówi, że marszałek „sprawuje pieczę nad spokojem i porządkiem na całym obszarze należącym do Sejmu oraz wydaje stosowne zarządzenia porządkowe”.
Jakby to powiedział poseł Stanisław Piotrowicz, „nie trzeba wybitnej wiedzy prawniczej”, by stwierdzić, że marszałek Sejmu nie może wydawać zarządzeń sprzecznych z konstytucją. Tymczasem jego zarządzenia łamią nie tylko art. 61. konstytucji, lecz także jej art. 14., który stanowi, że „Rzeczpospolita Polska zapewnia wolność prasy i innych środków społecznego przekazu”. I art. 54., mówiący, że „każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji”, a „cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane”.
Czym, jeśli nie cenzurą prewencyjną, jest dzielenie dziennikarzy na tych, którzy mogą wejść do Sejmu i relacjonować jego prace, i na tych, którzy wejść nie mogą? I to nie wiadomo, z jakiej przyczyny, bo zakaz nie dotyka dziennikarzy stwarzających jakiekolwiek zagrożenie dla porządku w Sejmie.
Marszałek Kuchciński zamyka Sejm przed dziennikarzami od grudnia 2016 roku. Najpierw po grudniowych protestach przeciwko „głosowaniu kolumnowemu”, potem przy okazji rozmaitych, niewygodnych dla rządu PiS tematach w Sejmie, np. debaty nad pierwszą ustawą antyaborcyjną. Przedostatni zakaz – 9 kwietnia – był jak z komedii Barei: dziennikarze (oprócz telewizji rządowej) nie zostali wpuszczeni do Sejmu, bo odbywało się tam odsłonięcie tablicy upamiętniającej Lecha Kaczyńskiego. Ostatni zakaz związany jest z protestem osób niepełnosprawnych i ich opiekunów. Na okrągło filmuje ich telewizja rządowa, co nosi cechy znęcania się. Natomiast dziennikarze niemający stałych kart wejść i rozmawiać z protestującymi nie mogą. Ba, nie mogą nawet ubiegać się o wydanie kart wstępu w biurze przepustek.
Także inne osoby – w tym goście zapraszani przez posłów na obrady sejmowych komisji – wejść do Sejmu nie mogą. We wtorek z kwitkiem odeszli nawet przedstawiciele resortu zdrowia, choć padli raczej ofiarą chaosu, jaki wywołują zarządzenia marszałka Kuchcińskiego i policyjny kordon. Od blisko dwóch lat przeciwko praktykom marszałka Kuchcińskiego protestują Obywatele RP, dokonując prób wejścia do Sejmu, za co dostają zarzuty „naruszenia miru domowego marszałka”. Na razie sądy nie wypowiedziały się co do meritum: czy marszałek ma prawo traktować Sejm jak swój prywatny folwark, zamykając do niego dostęp obywatelom?
PiS odcina dziennikarzy nie tylko od Sejmu. Nie wolno im było np. przebywać w budynku Krajowej Rady Sądownictwa podczas jej pierwszego posiedzenia. Nie wolno im też od półtora roku rejestrować i relacjonować rozpraw przed Trybunałem Konstytucyjnym.
PiS twierdzi, że wszyscy powinni korzystać z oficjalnych transmisji. Jak łatwo manipulować takim przekazem, pokazała oficjalna transmisja z „posiedzenia kolumnowego” 16 grudnia 2016 roku.
Rola suwerena w demokracji nie polega jedynie na prawie do uczestnictwa w wyborach. To także prawo do kontrolowania władzy. Bezpośredniego – przez dostęp do informacji publicznej. Ale częściej pośredniego – dzięki pracy dziennikarzy, którzy zbierają informacje i komentarze. To za pośrednictwem mediów odbywa się debata publiczna, bez której nie istnieje demokracja. Bez której suweren nie jest w stanie podjąć świadomej decyzji wyborczej. I jest odcięty od wpływu na rządzących.
Władza PiS, jak władze PRL, usiłuje zastąpić informację i debatę propagandą. Na razie nie podjęła jeszcze prawnej próby likwidacji czy ograniczenia mediów niezależnych, więc posługuje się metodą pozaprawnego odcinania ich od informacji. I pilnowania jednolitości przekazu w mediach rządowych.
Wtorkowy protest dziennikarzy pod Sejmem pokazał, że przynajmniej część tego środowiska nie pogodziła się z samowolą marszałka Sejmu. Protest będzie kontynuowany. Powinien się skończyć w sądzie, który oceni, czy działania marszałka są zgodne z konstytucją. A jeśli nie są – uchyli jego zakazy.
Dziś usiłowałam otrzymać albo kartę wstępu, albo decyzję odmowną. Od odmowy mogłabym się odwołać. Ale marszałek Kuchciński uniemożliwił mi także realizację mojego prawa do sądu w przypadku naruszenia praw i wolności: za pomocą barierek i kordonu policji uniemożliwił złożenie w biurze przepustek wniosku o wydanie karty i ewentualne otrzymanie odmowy.
To działanie można potraktować jako nadużycie władzy. A więc doniesienie do prokuratury. Próbowało już tej drogi Stowarzyszenie Watchdog Polska. Prokuratura Zbigniewa Ziobry odmówiła wszczęcia postępowania, uznając, że marszałek może dowolnie regulować zasady wstępu do Sejmu. Złożę skargę i ja. Jestem osobiście pokrzywdzona odmową wstępu, więc jeśli prokuratura mi odmówi wszczęcia postępowania, a sąd to postanowienie uchyli, po ponownym umorzeniu mogę wytoczyć marszałkowi prywatną sprawę karną. Do czego namawiam wszystkich dziennikarzy i inne osoby, którym uniemożliwiono dostęp do Sejmu.
Takie czasy, że poszanowanie konstytucji trzeba sobie wyszarpać.
Komentarze
Marszalek „ogrodnik” Kuchcincki to tylko pokorny wykonawca polecen swojego mafijnego wodza. Nalezy o tym pamietac…
Brawo, dokładnie tak.
Sejm odcina PiS od dziennikarzy. Dziennikarze odcinają PiS od Sejmu. I tak w kółko.
Pani Redaktor, czytanie Pani artykulow to prawdziwa przyjemnosc ale i nabywanie wiedzy z dziedziny prawa. To co teraz dzieje sie w Polsce jest znakomitym dowodem
ze nasza wizja demokracji , prawa i przestrzeganie zasad i praw to niestety
idealna wizja swiata przez malego Jasia, Banda cwaniakow bez honoru i moralnych
zasad rozniosla w puch to co wydawalo sie swiete przez wieki.
Mam nadzieje ze kiedys ich rozliczymy ale czy uda sie odbudowac wiare w prawo ????
Ciekawe, co zrobi taki Kuchciński, Ziobro, Pawłowicz, Duda czy Piotrowicz, czy w końcu cały zagon pisowski, kiedy będzie musiał oddać władzę? Uciekną z kraju? Zrobią z siebie męczenników „dobrej zmiany”? Jedno jest pewne. Nie każdy przestępca, to poseł PiS. Jak jest odwrotnie – czas pokaże.