Nieetyczny Kodeks Etyczny Sędziego TK

Sędziowie i prokuratorzy mają wytaczane postępowania dyscyplinarne za udział w lekcjach o konstytucji. Rzecznicy dyscyplinarni twierdzą, że występowanie w obronie konstytucji i niezależności sądownictwa to działalność uchybiająca godności sędziego. A co z wypowiedzią sędzi Trybunału niegdyś Konstytucyjnego Krystyny Pawłowicz o transpłciowej uczennicy?

Pawłowicz skrytykowała na Twitterze szkołę, w której nauczyciele poprosili uczniów, by zwracali się do dziesięcioletniej transpłciowej uczennicy jej żeńskim imieniem. Wymieniła miejscowość, nazwę placówki, imię i nazwisko dziewczynki. Po krytyce wpis usunęła, twierdząc, że „nie chciała skrzywdzić dziecka”. Dobre i to.

Sędziowie z Forum Współpracy Sędziów wezwali do podjęcia wobec Krystyny Pawłowicz wszystkich możliwych kroków, w tym odpowiedzialności dyscyplinarnej: „Uważamy za niedopuszczalne pojawianie się w przestrzeni publicznej wypowiedzi prawników, w tym osób zasiadających w Trybunale Konstytucyjnym, które doprowadzają do naruszenia praw człowieka, w tym praw dziecka, i w rezultacie eskalują spiralę nienawiści, której ofiarami są zarówno dziecko, jak i jego rodzice”.

Wydawałoby się, że komentowanie przez sędziów wydarzeń życia codziennego w mediach społecznościowych powinno – jeśli w ogóle uznamy je za dopuszczalne – cechować się wyważeniem, ostrożnością i kulturą. Wydawałoby się, że na straży takich właśnie zachowań powinien stać Kodeks Etyczny Sędziego TK. I że prezes Julia Przyłębska powinna zareagować w oparciu o ten kodeks.

Kodeks Etyczny Sędziego TK istnieje, choć jest tajny. Tajny w tym sensie, że nie został nigdzie upubliczniony. Ale jest. I nawet mam jego cyfrową kopię. Uchwalono go – w podejrzanym zresztą trybie, który lepiej nazwać narzuceniem – na początku rządów Przyłębskiej w TK 27 lipca 2017 r. Napisany został pod kątem zastraszania i ścigania „starych” sędziów TK, których wtedy była jeszcze połowa składu, gdyby zechcieli się wypowiadać krytycznie o poczynaniach władzy względem niezależności sądów i trybunału albo np. uczestniczyć w protestach w obronie konstytucji. Jeśli wczytać się w jego postanowienia, wyraźnie to widać. I wyraźnie widać, że szaleństwa sędzi Pawłowicz na Twitterze, nawet gdyby używała tam słów uważanych za obraźliwe, trudno byłoby podciągnąć pod kodeks. Cóż tam czytamy?

Rozdział 4: udział w życiu publicznym, par. 15 pkt 1: „Sędzia Trybunału nie angażuje się w działalność publiczną, która jest niezgodna z niezależnością, integralnością lub bezstronnością sądownictwa”. Cóż, wypowiedź sędzi Pawłowicz sądownictwa nie dotyczyła. Nie opowiedziała się po jakiejś stronie sporu, no chyba, że ogólnie podzielimy społeczeństwo na tych, którzy uznają prawo osób transpłciowych do życia w zgodzie z odczuwaną płcią, i tych, którzy tego prawa nie uznają. Ale nadal związek z sądownictwem ma to znikomy. Za to można by było tego przepisu użyć przeciwko sędziemu, który wziąłby udział np. w Marszu Tysiąca Tóg czy innym publicznym wydarzeniu w obronie niezawisłości sędziów i niezależności sądów.

Dalej mamy pkt 2: „Sędzia nie powinien uczestniczyć w działaniach, które naruszają godność sędziego, zakłócają wykonywanie obowiązków sędziego, niekorzystnie wpływają na postrzeganie bezstronności sędziego”. Znowu: mowa o „uczestnictwie w działaniach”, a więc w czymś, co organizuje ktoś inny. Idealnie pasuje do udziału w protestach, nie pasuje natomiast do indywidualnego działania w mediach społecznościowych.

Par. 16 pkt 1: „Sędzia Trybunału korzysta z wolności wypowiedzi i zrzeszania się w sposób odpowiadający godności urzędu, który nie wpływa na niezawisłość sędziego lub jego bezstronność”. Już by się wydawało, że pasuje ten kawałek o „godności urzędu”, ale ta godność powiązana jest wyłącznie z niezawisłością i bezstronnością. A więc jeśli wypowiedź nie dotyczy spraw politycznych lub takich, które zawisły przed TK, trudno ją do wpisu sędzi Pawłowicz dopasować.

Pkt 2: „Sędzia Trybunału może uczestniczyć w debacie publicznej w sprawach dotyczących zagadnień prawnych, ale nie może komentować spraw w toku będących przedmiotem postępowania przed Trybunałem” – nie pasuje.

Pkt 3: „Sędzia nie uczestniczy w debacie publicznej dotyczącej spraw politycznych ani nie angażuje się w działania partii politycznych i ruchów społecznych zajmujących się bieżącą polityką”. Do Pawłowicz nie pasuje, za to wyraźnie zostało napisane pod demonstracje KOD itp. Z tego przepisu prezes Przyłębska usiłowała pociągnąć do odpowiedzialności byłego prezesa TK Jerzego Stępnia, który przemówił podczas Marszu Wolności 6 maja 2017 r., w rocznicę wstąpienia Polski do UE, zorganizowanego przez Platformę Obywatelską we współpracy z KOD.

I wreszcie pkt 4: „Sędzia Trybunału powstrzymuje się od wypowiedzi, które mogą podważać status, autorytet i integralność Trybunału”. Wydawałoby się, że pasuje, bo skoro sędzia Trybunału piętnuje szkołę za okazanie zrozumienia dla transpłciowej uczennicy, to może podważyć autorytet instytucji, w której zasiada. Jednak konstrukcja zdania ze spójnikiem „i” wskazuje, że wypowiedź, żeby złamała to postanowienie, musi godzić jednocześnie w „integralność”, „autorytet” i „status”. Niewątpliwie wpis sędzi Pawłowicz w „integralność” TK nie godzi. Został za to pomyślany przeciwko „starym” sędziom TK, którzy mogli się publicznie odcinać od tego, co robią w TK nowi sędziowie i dublerzy, a przede wszystkim jego nowe kierownictwo: prezes Przyłębska i wiceprezes Mariusz Muszyński.

Wpis sędzi Krystyny Pawłowicz na Twitterze jest moralnie naganny i nie przystoi sędziemu Trybunału Konstytucyjnego. Ale jeśli poważnie traktować zakaz rozszerzającej interpretacji przepisów o charakterze karnym, Kodeks Etyczny Sędziego TK nie daje podstaw do pociągnięcia sędzi Pawłowicz do odpowiedzialności.

Cóż, jaki Trybunał, jacy sędziowie, taki kodeks. A sędzia Pawłowicz nie zdoła swoją wypowiedzią narazić na szwank autorytetu Trybunału, bo takowego Trybunał dawno nie posiada, o czym Julia Przyłębska dobrze wie.