Co ma Grzesiowski do Dworczyka, czyli nieznośna sprawczość słowa

Krzysztof Saczka, pełniący obowiązki Głównego Inspektora Sanitarnego, chce ukarania dyscyplinarnego dr. Pawła Grzesiowskiego za krytyczne wypowiedzi na temat działań sanepidu. Nazwał je „oczernianiem instytucji państwowej”. Jego zdaniem wprowadzają opinię publiczną w błąd. Żądanie wszczęcia postępowania dyscyplinarnego przesłał do prezesa Naczelnej Izby Lekarskiej Andrzeja Matyi.

Nie wiemy, co takiego oczerniającego i nieprawdziwego powiedział dr Grzesiowski o sanepidzie, ale wiemy, że sanepid w walce z pandemią odznaczył się do tej pory ekscesami swojego byłego już szefa Jarosława Pinkasa, który wyśmiewał zagrożenie, radząc politykom, by „włożyli sobie lód w majtki”, i zalecając samodzielne robienie maseczek z biustonoszy.

Sanepid odznaczył się też nakładaniem wielotysięcznych kar za nienoszenie maseczek, obecnie uchylanych przez sądy. Poza tym kompletnie nie potrafi śledzić łańcuchów zakażeń, a od dłuższego czasu nawet nie próbuje.

To, że za przeciwdziałanie pandemii odpowiedzialny jest specjalnie w tym celu umocowany minister w kancelarii premiera Michał Dworczyk, a nie szef sanepidu (którego po dymisji Pinkasa nawet nie powołano) ani p.o. tego szefa, czyli pan Krzysztof Saczka, pokazuje, jak sam rząd ocenia rolę sanepidu w kryzysie.

W obronie wolności debaty publicznej wobec zastraszania dr. Grzesiowskiego postępowaniem dyscyplinarnym wystąpił RPO Adam Bodnar.

W tym samym czasie i też w sprawie pandemii mieliśmy jeszcze inne, głośniejsze zdarzenie. Oto Dworczyk po nocy ogłosił w mediach społecznościowych, że 40- i 50-latki mogą się już zapisywać na szczepienia. Ci, którzy śledzą jego profil, natychmiast to zrobili i dostali terminy nawet na najbliższe dni. Potem „okienko” w internecie zamknięto. Z tego, co mówi minister zdrowia Adam Niedzielski, wynika, że Dworczyk i on mieli inną koncepcję co do tego, kiedy otworzyć zapisy dla późniejszych roczników. Więc Dworczyk sam je otworzył – nocnym wpisem i zapewne poleceniem wydanym informatykom.

Zrobiła się chryja, bo okazało się, że młodsi wyprzedzili 60-latków i nie wygląda to dobrze, a poza tym system się zatkał. Niedzielski zdenerwował się, że Dworczyk działa za jego plecami. „Okienko” dla 40- i 50-latków zamknięto, terminy anulowano. Z wyjątkiem tych na najbliższe dni. Tak więc koniec końców sukces jest: 40-latkowie, czyli rówieśnicy ministra Dworczyka, którzy śledzili go w czasie rzeczywistym w mediach społecznościowych i szybko zareagowali, będą zaszczepieni poza kolejnością. Całość przypomina mechanizm tzw. afery alkoholowej, gdy na początku III RP na kilka dni zniesiono cła na alkohol. Kto o tym wiedział – dorobił się majątku.

Premier nie widzi w całej sprawie problemu, minister zdrowia – najwyraźniej też. A rząd w przeciwieństwie do lekarzy nie ma kodeksu etycznego, postępowania dyscyplinarnego ani kar (w przypadku lekarzy: od nagany do zakazu wykonywania zawodu).