Skorpion zabija żabę

Komisja Europejska zaskarżyła do Trybunału Sprawiedliwości istnienie Izby Dyscyplinarnej SN. Ale władza już przyszykowała kontratak, który ma TSUE zneutralizować.

KE wnosi o tymczasowe zawieszenie wszelkiej działalności Izby wobec sędziów i zawieszenie skutków już wydanych przez nią orzeczeń. Jeśli TSUE wyda to zabezpieczenie – a jest prawie nieprawdopodobne, żeby nie wydał – oznacza to, że sędziowie Paweł Juszczyszyn, Beata Morawiec i Igor Tuleya wrócą do orzekania. A w każdym razie że wolno im orzekać w świetle prawa Unii.

Władza spodziewała się takiego obrotu sprawy. Dlatego była prokurator, założycielka proziobrowego Stowarzyszenia Prokuratorów „Ad Vocem”, a dziś sędzia Izby Dyscyplinarnej Małgorzata Bednarek złożyła 9 marca do Trybunału Julii Przyłębskiej pytanie prawne o to, czy Polska musi się stosować do zabezpieczeń tymczasowych TSUE „odnoszących się do kształtu ustroju i funkcjonowania konstytucyjnych organów władzy sądowniczej”. Zdaniem składu pytającego Izby Dyscyplinarnej, któremu Bednarek przewodniczy, narusza to konstytucję. A konkretnie zasadę demokratycznego państwa prawnego, zasadę działania w granicach i na podstawie prawa, zasadę nadrzędności konstytucji. Narusza też przepis (art. 90), który pozwala na podstawie umowy międzynarodowej przekazać organizacji międzynarodowej lub organowi międzynarodowemu kompetencje organów władzy państwowej w granicach, w jakich nie narusza to suwerenności (art. 4).

Julia Przyłębska wyznaczyła błyskawiczny termin do osądzenia tej sprawy: 28 kwietnia. Rozprawie przewodniczyć będzie Krystyna Pawłowicz.

Tak więc albo Trybunał Przyłębskiej zdąży orzec o tym, że Izba Dyscyplinarna nie musi stosować się do postanowienia tymczasowego TSUE, zanim ono zapadnie, albo zrobi to tuż po. Trybunał „uwolni” przy okazji Izbę Dyscyplinarną od nałożonego rok wcześniej przez TSUE postanowienia zawieszającego jej działalność, które przez polskie władze – za milczącą zgodą Komisji Europejskiej – zostało zredukowane do zawieszenia postępowań dyscyplinarnych. I spowodowało, że władza zastąpiła je postępowaniami karnymi – jak w sprawie Beaty Morawiec i Igora Tulei i sprawach szykowanych przeciwko trzem sędziom Izby Karnej SN: Markowi Piertuszyńskiemu, Andrzejowi Stępce i Włodzimierzowi Wróblowi (ten ostatni był sprawozdawcą w sprawie uchwały trzech połączonych Izb SN o zawieszeniu działalności Izby Dyscyplinarnej i Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN).

Co będzie dalej – nietrudno przewidzieć. Wyrok Trybunału Przyłębskiej ma być bowiem podkładką prawną, a właściwie pseudoprawnym alibi dla Izby Dyscyplinarnej do kontynuowania prześladowań sędziów krytykujących zamach władzy na niezależność sądownictwa. Ma być też podkładką dla neoprezesów sądów i członków neo-KRS Dagmary Pawełczyk-Woickiej, prezeski Sądu Okręgowego w Krakowie – do niedopuszczenia do orzekania Beaty Morawiec, i Macieja Nawackiego, prezesa Sądu Rejonowego w Olsztynie – do niedopuszczenia do orzekania Pawła Juszczyszyna. A także dla neoprezesa Sądu Okręgowego w Warszawie i rzecznika dyscyplinarnego dla sędziów Piotra Schaba – do niedopuszczenia do orzekania Igora Tulei.

To pseudoprawne alibi ma być zabezpieczeniem na przyszłość – by nie groziła im odpowiedzialność karna albo dyscyplinarna za nadużycie władzy.

Dwa dni temu także premier Morawiecki złożył wniosek do Trybunału Przyłębskiej zmierzający do stwierdzenia, że Polska może nie wykonywać tych wyroków TSUE, które uzna za sprzeczne z konstytucją. Relacje między Polską a unijnymi organami coraz bardziej przypominają mecz bokserski. Reputację już straciliśmy. I wpływy. Teraz ryzykujemy pieniądze. Rząd Rozbitej Prawicy wpędza Polskę w rolę skorpiona, który zabija żabę pomagającą mu w przeprawie przez wodę.