Dowód na nieistnienie

Narodowy Spis Powszechny będzie narzędziem dyskryminacji i realizacją hasła „strefa wolna od LGBT”. Dzięki prostemu zabiegowi – konstrukcji formularza – okaże się, że w Polsce nie ma osób transpłciowych i niebinarnych. Nie ma też gospodarstw domowych, w których żyją pary jednopłciowe. W formularzu nie przewidziano opcji, by zaznaczyły swoją realną tożsamość i sytuację rodzinną.

Osoby trans przed urzędowym uzgodnieniem płaci (co jest w Polsce bardzo skomplikowane i długotrwałe) muszą się deklarować jako osoby innej płci, niż na to wskazuje ich tożsamość, bo system nie przyjmuje zaznaczenia rubryki np. „kobieta”, jeśli podany PESEL wskazuje na płeć męską. Dla osób niebinarnych nie ma z kolei możliwości, którą wiele krajów daje w każdym formularzu, np. rozdawanym przy wjeździe do innego kraju, że w rubryce „płeć” są trzy możliwości: „męska”, „żeńska”, „inna”.

Z kolei osoby żyjące w związkach jednopłciowych we wspólnym gospodarstwie domowym, także te wspólnie wychowujące dzieci, muszą się określić jako osoby samotne.

W podobnej sytuacji do 2002 r. była np. mniejszość śląska. Władza ze względów politycznych nie pozwalała w spisie zadeklarować takiej narodowości. Ślązacy wywalczyli sobie jednak prawo do zadeklarowania własnej tożsamości.

Spis powszechny służy uzyskaniu wiedzy o społeczeństwie po to, by władza mogła lepiej planować politykę społeczną. Władza Podzielonej Prawicy nie chce wiedzy. Chce za pomocą spisu uprawiać i uzasadniać ideologię. Osób LGBT+ ma oficjalnie nie być, by nie było uzasadnienia dla uczynienia ich podmiotem troski władzy.

Zasada „stłucz pan termometr, nie będzie gorączki” od lat – także za poprzednich rządów – obowiązuje w sprawie rejestracji przestępstw motywowanych homo- i transfobią. Nie ma osobnego przestępstwa obejmującego taką motywację dla napaści, tak jak ma to miejsce w przypadku agresji motywowanej narodowością, rasą czy religią. Policja nie ma też formularzy, na których mogłaby zaznaczać, że konkretna napaść była spowodowana właśnie orientacją czy tożsamością ofiary. Dzięki temu władza może oficjalnie głosić, że w Polsce przestępstw na takim tle nie ma. I że w ogóle nie ma problemu homo- i transnienawiści. A skoro nie ma – to nie ma po co tworzyć osobnej ochrony prawnej przed takimi przestępstwami. Koło się zamyka.

Za niespisanie się grożą kary administracyjne. Osoby, które nie mogą podać swojej prawdziwej tożsamości i sytuacji rodzinnej, mają do wyboru zaznaczyć nieprawdę lub narazić się na karę.

46 organizacji osób LGBT+ apeluje do prezesa GUS, żeby poprawił formularz. Nieuwzględnienie grupy społecznej, jaką są osoby nieheteronormatywne, to systemowe, państwowe wykluczenie obywateli stanowiących ok. 5 proc. społeczeństwa.