Pora na stan nadzwyczajny?
Zbliżamy się do 30 tys. zachorowań dziennie. Tylu nie było nigdy. System ochrony zdrowia pada. Ludzie się szczepią, ale osiągnięcie odporności „stadnej” to kwestia odległa o miesiące. Czy to czas na wprowadzenie stanu nadzwyczajnego, w tym przypadku stanu klęski żywiołowej, jaką jest pandemia?
Władza nie jest chętna: nie wprowadziła go ze względu na wybory, może się obawiać, że wprowadzając go teraz, okaże słabość. Zresztą skoro wytrzymaliśmy rok bez stanu nadzwyczajnego, to czy on w ogóle jest potrzebny? I do czego?
Można by wprowadzić dzięki niemu obowiązkowe testy. Można by ludzi zakażonych, ale bezobjawowych i tych, którzy się z nimi stykali, umieszczać na przymusowej kwarantannie, np. w nieczynnych hotelach, w ten sposób dotując hotelarzy i powiązane z nimi usługi. Hamować rozwój zarazy i chronić dostęp do służby zdrowia chorym na inne choroby.
Można by wprowadzić lege artis ograniczenia w poruszaniu się. Nie dałoby się ich kwestionować przed sądem, oczywiście pod warunkiem, że nie byłyby sprzeczne z konstytucyjną zasadą proporcjonalności i niezbędności. Wpłynęłoby to na gotowość ludzi do łamania zakazów pandemicznych.
Można by lege artis wprowadzić ograniczenia działalności gospodarczej. Z jednej strony skutecznie zniechęciłoby to do łamania zakazu – ustawa o stanie klęski żywiołowej zawiera przepisy karne i żaden sąd by już takich aktów oskarżenia nie zakwestionował. A z drugiej – dałoby nadzieję na odszkodowania. Ustawa o wyrównywaniu strat majątkowych wynikających z ograniczenia w czasie stanu nadzwyczajnego wolności i praw człowieka i obywatela przewiduje prosty tryb ubiegania się o te odszkodowania na drodze administracyjnej (oczywiście niezadowoleni mogą odwoływać się do sądu). Ten tryb może być korzystniejszy dla Skarbu Państwa.
Gdyby wprowadzić za pomocą ustawy o stanie klęski żywiołowej naprawdę ostry lockdown na miesiąc – jak ustawa przewiduje – może to ograniczyć liczbę ofiar śmiertelnych i skrócić tę falę pandemii. Pytanie jednak, co dla władzy jest wartością ważniejszą: mniej ofiar śmiertelnych czy mniejszy spadek poparcia społecznego? Bo społeczeństwo – niezależnie zresztą od stosunku do obecnej władzy – wydaje się dziś mniej bać pandemii niż ograniczeń. Aktualna jeszcze nieco ponad rok temu gotowość do oddania wolności w zamian za bezpieczeństwo – znikła.
Komentarze
Przecież wyraźnie widać ze statystyk zgonów ( wszystkich razem a nie tylko covidowych ) że sytuacja się stabilizuje a owe 70 tys. PONADPLANOWYCH zgonów w okresie X/2020 – II/2021 to w 80% skutek ograniczeń a nie samego covida.
Dlaczego nie propaguje się znacznie tańszych i skutecznych metod walki z epidemią jak wzmacnianie odporności własnej organizmów, skutecznych i tanich leków ( np. amantadyny ) z powodzeniem stosowanych przez niektórych lekarzy a tylko forsuje się masowe, podwójne szczepienia 80% ludności ?
Koszt amantadyny dla leczenia 2 mln zakażonych to ok. 32 mln zł a koszt szczepienia podwójnego szczepienia 30 mln osób to ok. 3,6 mld zł czyli 100 razy więcej !!!
W czyim interesie te decyzje ?
Bo chyba nie w naszym !
Przynajmniej moim zdaniem, jak nie zdaniem wielu czytelników wolność jest najważniejszą wartością w życiu człowieka. Nie warto jej oddawać w zamian za bezpieczeństwo, czy to przed zagrożeniem terrorystycznym, czy epidemicznym. Historia pokazuje, że prawie zawsze wiąże się to z nadużyciami, że więcej traci się wolności niż zyskuje bezpieczeństwa i że raz zabraną wolność trudno odzyskać. Być może dużo ludzi doszło do wniosku, że warto postawić na jakość a nie na ilość, na brak ograniczeń z ryzykiem zachorowań zamiast na bezpieczną wegetację przez, jak się okazuje, niewiadomy i wielokrotnie przedłużany okres czasu.
Testem Pani Ewo będzie stanowisko,jakie jutro zaprezentuje rząd wobec zamknięcia kościołów.( nie jestem tramwajowym antyklerykałem), Ale również zakaz sprzedaży alkoholu w pewnych godzinach ( Norwegia).Wychodzę z psem na spacer ok.22.Pod Żabką sporo młodych ludzi.Piwko,wódeczka itp Ma Pani rację,ale stawiam na to,że to się nie uda…
Zapomniałem zapytać.Jak ma na imię ta piękna papuga?
Problem nie jest to, ze nie ma stanu wyjatkowego.
Problemem jest to, ze spora czesc spoleczenstwa do zalecen sie nie stosuje.
Wprowadzenie stanu klęski żywiołowej (przedstawiałem apel demokratycznej większości do premiera w tej sprawie) proponowaliśmy już w maju obiegłego roku. Już wówczas pojawiła się – wydaje się – główna obawa rządzących: że stan klęski żywiołowej otworzy konieczność wypłaty przedsiębiorcom strat spowodowanych ograniczeniami. Nie padły wówczas żadne kwoty, ale gdy w Senacie – w lutym tego roku – przedstawiliśmy projekt ustawy o powszechnych odszkodowaniach dla przedsiębiorców (70% strat) one się pojawiły: 40 mld zł odszkodowań, czyli 57 mld zł strat po stronie przedsiębiorców.
Ta narracja pokazuje, jaka jest skala problemu polskich przedsiębiorców, którzy w ogromnej części prowadzą swoje firmy dzięki różnego rodzaju kredytom, środkom unijnym i innym pieniądzom generującym wieloletnie zobowiązania. Niestety w Polsce w dużekj mierze mamy biznesmenów pierwszego pokolenia, który nie posiada dużych rezerw. Ryzyko, że nie przetrwa on ograniczeń epidemii jest zatem ogromne. Przy okazji – mamy ekspertyzy, z których wynika, że pomoc polskim przedsiębiorcom – w relacji do PKP per capita – jest 2-3 razy niższa niż we Francji, W. Brytanii, Niemczech.
Myślę też, że Polacy są w stanie zaakceptować ograniczenia, jeśli źródło ich wprowadzania i uzasadniania będzie wiarygodne. Rządowi, który sam łamie te ograniczenia, tworzy absurdalne zakazy i równie nielogiczne wyłączenia mało kto wierzy. Gdyby rząd powołał gremium rzeczywiście eksperckie, publicznie się wypowiadające i zgodnie z ich sugestiami tworzył prawne ograniczenia, stopień akceptacji i tym samym dyscypliny społecznej byłby znacznie większy.
@gospodarka
„Można by wprowadzić dzięki niemu obowiązkowe testy. Można by ludzi zakażonych, ale bezobjawowych i tych, którzy się z nimi stykali, umieszczać na przymusowej kwarantannie, np. w nieczynnych hotelach, w ten sposób dotując hotelarzy i powiązane z nimi usługi. Hamować rozwój zarazy i chronić dostęp do służby zdrowia chorym na inne choroby.”
Ech rozmarzyła się Pani! Gdyby nie focia w nagłówku, to mógłby kto pomyśleć, że wspomina Pani dawne dobre czasy. Zwłaszcza, że jak hoteli zabraknie, to trza będzie sięgnąć do wzorców z tamtych lat i budować baraki otoczone drutem, dotując w ten sposób firmy budowlane i ochroniarskie. Ach, te czarne uniformy na błękitnookich blondynach!
BTW, nigdy nie mów nigdy! Nieprawdą jest, że ” 30 tys. zachorowań dziennie. Tylu nie było nigdy”. Gdyby 16.11.2020 wykonano tyle testów co dziś, to było by wtedy 59000 „zachorowań dziennie”. Znaczy pademiofile muszą jeszcze parę dni poczekać z otwieraniem szampana i świętowaniem kolejnego rekordu, trzymając kciuki, żeby jakieś nowe restrykcje nie nakazały bezwzględnego zamykania butelek do odwołania.
Notka językowo-metodologiczna: cudzysłów w powyższem wziął się stąd, że prawidłowo powinno być nie: „zachorowań dziennie”, lecz „stwierdzonych pozytywnych wyników testów z dnia poprzedniego”.
Pozostawiam Pani do przemyślenia na długie wieczory zamknięcia w stanie nadzwyczajnym różnicy między tymi dwoma terminami oraz tego, dlaczego miłośniczka stanów nadzwyczajnych uprawia zwyczajną propagandę używając pierwszego znich.
Ewo,można by się bez afer z głosowaniami pozbyć z koalicji p.Zbyszka,ale widocznie zna on jeszcze tyle szkieletów w szafie Prezesa,że bez zesłania go na Sybir,muszą się wysypać…We wszystkich innych wypadkach prezes już by stan klęski wprowadził…Tylko brak „Sybiru” mu przeszkadza…Ale tak to jest,gdy ulega się choć trochę szantażystom…
moja odpowiedź: https://siedlecka.blog.polityka.pl/2021/03/29/zaraza-w-kosciele/
Oryginalnie Żorżyk, wokalista jazzowy. To nawiązanie do Żorżyka gitarzysty basowego z piosenki Młynarskiego. Ale na co dzień: Żaczek. Bo to papuga Żako