Bunt narzędzi

Mamy jubileusz: dziesiąty raz Trybunał Julii Przyłębskiej odroczył osądzenie wniosku posłów PiS zmierzającego do odsunięcia Adama Bodnara od pełnienia urzędu RPO.

W parlamencie trwa kolejna, piąta próba obsadzenia urzędu, więc najwyraźniej władza polityczna nie dała jeszcze znaku, że sprawę należy osądzić. Ale tym razem coś się zmieniło. Coś, co może świadczyć o tym, że Trybunał ma problemy z osądzeniem sprawy niekoniecznie dlatego, że nie ma zielonego światła ze strony partii rządzącej.

Po pierwsze, zmieniono skład sadzący. Rafała Wojciechowskiego, profesora z Uniwersytetu Wrocławskiego, Julia Przyłębska wymieniła na Bartłomieja Sochańskiego, byłego działacza PiS, kandydata na prezydenta Szczecina. Przegrał w wyborach, ale dostał miejsce w Trybunale.

I po drugie, Trybunał wyjaśnił, że rozprawę odroczono z powodu nieobecności sędziego. Może się tak oczywiście zdarzyć, ale na nieobecność powinna być zgoda prezesa. Nieobecność nieusprawiedliwiona i bez zgody jest deliktem dyscyplinarnym.

Wie to dobrze Julia Przyłębska, która nien przychodziła na rozprawy żeby blokować rozpatrywanie spraw przez Trybunał sprzed przejęcia przez PiS, ale, w większości przypadków, przedstawiała zwolnienia lekarskie. Nagła nieobecność sędziego na rozprawie dotyczącej RPO (jeszcze poprzedniego dnia sprawa widniała na czwartkowej wokandzie) może świadczyć o tym, że Julia Przyłębska nie dała zgody na nieobecność sędziego.

Nieobecność może być spowodowana niechęcią orzekania w tej mocno przecież wątpliwej prawnie sprawie. Wniosek posłów PiS zmierza bowiem do tego, by urząd RPO został pozbawiony głowy, czyli rzecznika, do czasu wyboru nowego. Urząd bez głowy nie będzie mógł działać. Tymczasem konstytucja nie przewiduje, by działalność urzędu mogła być zawieszona. Brak RPO odbierałby ludziom ich konstytucyjne prawo do skargi (art. 80), a więc naruszałby ustawę zasadniczą.

Trybunał, tak jak Zjednoczona Prawica, nie jest już „jedną biało-czerwoną drużyną”. Ciągle sądzi w nim prof. Leon Kieres, ostatni sędzia niewybrany przez PiS. Piotr Pszczółkowski wybił się na niezależność jeszcze przed objęciem władzy przez Przyłębską. Potem z prezes Przyłębską poróżnił się jej wieloletni znajomy, wiceprezes, dubler, Mariusz Muszyński. Najprawdopodobniej o wpływy, bo najpierw Przyłębska radziła się (by nie powiedzieć: słuchała) go we wszystkim, a potem stała się „odkryciem towarzyskim” Jarosława Kaczyńskiego i przestała potrzebować rad. Wreszcie jesienią 2019 r. otwarcie zbuntował się dubler Jarosław Wyrembak, upubliczniając swoją z nią korespondencję, w której zarzuca jej że:

– zleciła wyniesienie z jego pokoju dokumentów spraw, które miał w referacie jako sprawozdawca wraz z projektami wyroków.

– usunęła go ze składu sądzącego (chodziło o ustawę o neo-KRS), gdy zgłosił zapowiedź zdania odrębnego.

– wydała sędziom nieformalny zakaz zgłaszania zdań odrębnych.

– ze względu na kalendarz wyborczy blokowała osądzenie sprawy o niekonstytucyjność dopuszczalności aborcji z powodu ciężkiego uszkodzenia płodu.

Zarzucił jej też „utrzymywanie stanu daleko idącej niejasności w kwestii wyznaczania składów sądzących i wyznaczania terminów”. Wyrembak żądał zwołania Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK, żeby omówić sposób kierowania nim przez Przyłębską. Chciał też jej dymisji. Teraz najwyraźniej z „biało-czerwonej drużyny” wyłamał się Rafał Wojciechowski.

Być może więc Trybunał odracza rozprawy nie dlatego, że władza nie daje sygnału do osądzenia sprawy RPO, tylko dlatego, że zwyczajnie nie jest w stanie osądzić sprawy RPO zgodnie z oczekiwaniem władzy.

Mamy już więc dwa ciała skomponowane przez PiS do zadań specjalnych, w których występują ruchy tektoniczne sprawiające, że mogą nie być już wyłącznie narzędziem sprawowania władzy przez PiS: Trybunał Przyłębskiej i neo-KRS (pamiętamy choćby nagłe odwołanie przewodniczącego Leszka Mazura, który ujawnił „dojenie” Rady przez niektórych jej członków). Przebłyski wybuchów pojawiają się też w dwóch neo-Izbach SN: Dyscyplinarnej (patrz: Igor Tuleya ocalił immunitet w pierwszej instancji) i Kontroli Nadzwyczajnej (która zawiesiła sprawę sporu kompetencyjnego w sprawach dyscyplinarnych adwokatów między izbami Dyscyplinarną i Karną – do czasu wyroku TSUE).