Trzaskowski LGBT minus
Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski zdezerterował: nie podjął walki o nadanie numeru PESEL i wydanie dowodu osobistego urodzonemu w Wielkiej Brytanii synowi dwóch Polek, mimo że miał do tego podstawę w zeszłorocznym wyroku NSA. I mimo że rok temu szumnie ogłosił Deklarację LGBT+, we wstępie której napisał: „Warszawa jest dla wszystkich, dlatego chcę, żeby była miastem bez dyskryminacji, bez języka nienawiści i przemocy. Miastem różnorodnym i przyjaznym. Obowiązkiem samorządu jest stać po stronie społeczności wykluczanych i dyskryminowanych”.
Prezydent Trzaskowski po dziś dzień nie zrealizował żadnego z zobowiązań Deklaracji.
„Problem techniczny”
W sprawie wydania pięcioletniemu Viktorowi polskich dokumentów wypowiedział się w grudniu zeszłego roku Naczelny Sąd Administracyjny. Przyznał, że nie można dokonać transkrypcji brytyjskiego aktu urodzenia – który jest podstawą do wydania polskich dokumentów – bo polskie przepisy (prawa rodzinnego i o dokumentach stanu cywilnego) nie przewidują dwóch matek. Ale jednocześnie zaznaczył, że osoba mająca przynajmniej jednego rodzica Polaka jest według konstytucji obywatelem polskim. Więc sytuacja, gdy odmawia się potwierdzenia tego obywatelstwa przez wydanie polskiego dokumentu tożsamości, narusza konstytucję.
NSA powiedział ponadto, że jeśli nie można dokonać transkrypcji zagranicznego aktu urodzenia, powinno się wydać polski dokument tożsamości na podstawie aktu w jego wersji oryginalnej. Była to uchwała poszerzonego, siedmioosobowego składu NSA, a więc ma wyjątkowe znaczenie prawne.
Prezydent Trzaskowski otrzymał od matek Viktora wniosek już po tej uchwale. Mógł się na nią powołać i wydać dokument. Ale odmówił. Ewa Rogala z wydziału prasowego stołecznego ratusza mówi, że urzędnicy usiłowali rozpatrzeć sprawę pozytywnie, ale na przeszkodzie stanął system elektroniczny, który odmawiał przyjęcia wniosku, gdy w rubryce „ojciec” wpisywano kobietę. A innej rubryki, np. „rodzic”, nie ma.
System PESEL jest w gestii Ministerstwa Cyfryzacji, system dowodów osobistych – MSWiA. Urzędnicy ratusza zwracali się do obu, sygnalizując problem, ale dostali odpowiedzi o odmowie współpracy. Z kolei matki Viktora nie zgodziły się, by w rubryce „ojciec” wpisać „b.d.” (brak danych), stanowczo domagając się, by wpisać je obie w rubryce „matka”.
I trudno się dziwić – ich celem jest nie tylko zdobycie polskich dokumentów dla syna, ale zmuszenie władz do uznania przez państwo za obywateli dzieci polskich rodziców tej samej płci urodzonych za granicą. Kampania Przeciw Homofobii prowadzi kilka takich spraw, jest także polska skarga w Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu.
Karolina Gierdal, jedna z prawniczek prowadzących sprawę z ramienia KPH, tłumaczenie ratusza uznaje za nieprzekonujące: – W uzasadnieniu odmowy nadania PESEL i wydania dowodu osobistego było napisane jedynie, że prawo nie przewiduje możliwości wpisania rodziców tej samej płci, więc jako rodzice nie mogą figurować dwie kobiety. Nie ma ani słowa o jakichkolwiek przeszkodach technicznych. Zresztą gdyby one były powodem, to prezydent nie mógłby wydać decyzji odmownej. Decyzja musi mieć podstawę prawną, a przeszkody techniczne to nie jest podstawa prawna. Prezydent nie tylko wydał odmowę, ale także odrzucił odwołanie od niej i przesłał sprawę wojewodzie mazowieckiemu. Ani razu nie powołał się na trudności techniczne. Miał też kilka okazji, by publicznie powiedzieć o trudnościach technicznych i swojej dobrej woli ich przezwyciężenia: w audycji w TOK FM i na swoich publicznych profilach w mediach społecznościowych, gdzie był o to wielokrotnie pytany. Mówił tylko, że „przygląda się” sprawie.
Swój komentarz wydał dziś – w odpowiedzi na tekst opublikowany w tej sprawie na stronie Kampanii Przeciw Homofobii – sam Trzaskowski: „Oskarża się mnie o coś, na co nie mam wpływu. Właściwy adresat pytań to organy rządowe. Sytuacja jest ogromnie przykra, dziecko pozostaje poza naszym systemem prawnym. Władze uprawnione do stanowienia prawa powinny zadbać o załatwienie tej sprawy. Występowaliśmy do MSWiA oraz Min. Cyfryzacji, jednak odpowiedzi były jednoznacznie negatywne”.
Czy korespondencja z ministerstwami w sprawie zmiany formularza to wszystko, co mógł zrobić prezydent Warszawy, który rok wcześniej podpisał Deklarację LGBT+? Gdyby chciał podjąć realną walkę – mógł nie podejmować żadnej decyzji. Matki Viktora zaskarżyłyby do sądu administracyjnego „bezczynność organu” (po zniesieniu ograniczeń pandemicznych, bo na razie prawo do skargi na bezczynność jest zawieszone) i wtedy sąd musiałby ocenić, czy „przeszkoda techniczna” jest wystarczającym usprawiedliwieniem. Miałby także szansę ocenić, czy owa przeszkoda, czyli kształt formularza, jest zgodna z konstytucją. A wszystkie sądy administracyjne wiąże uchwała siedmiu sędziów NSA.
Trzaskowski nie podjął tej próby. Przerzucił sprawę na wojewodę, czyli namiestnika PiS. Wiadomo, jaki będzie skutek. Dlaczego „tęczowy prezydent” oddał sprawę Viktora walkowerem? Może nie miał ochoty po raz drugi mierzyć się z falą krytyki i hejtu, która spotkała go, gdy rok temu ogłosił Deklarację?
Deklaracja LGBT minus
Deklaracja zapoczątkowała także niespotykaną w historii III RP nagonkę władzy publicznej na osoby nieheteronormatywne pod hasłem „walki z ideologią LGBT”, co skutkowało m.in. pobiciami i przynajmniej jednym samobójstwem – transpłciowej Milo, która skoczyła z mostu do Wisły. Kilkanaście samorządów lokalnych przyjęło też deklaracje o byciu „strefą wolną od ideologii LGBT”.
A co z realizacją Deklaracji LGBT+ w Warszawie? Nic. Z odpowiedzi, którą uzyskałam w grudniu zeszłego roku od zespołu prasowego ratusza, wynika, że:
Nie reaktywowano hostelu interwencyjnego dla osób LGBT+ – ofiar przemocy domowej. „Zgodnie z zapisami Deklaracji przygotowanie formuły działania hostelu interwencyjnego zostanie wypracowane ze społecznościami LGBT+ i ekspertami” – napisał ratusz w odpowiedzi.
Nie powołano w szkołach „latarników”, którzy mieli prowadzić interwencje antyprzemocowe. Odpowiedź:„Działania związane z przeciwdziałaniem przemocy są realizowane w ramach programu Szkoła Przyjazna Prawom Człowieka. Pierwszy etap programu odbył się na Ochocie, w tym roku szkolnym jest realizowany w Wawrze, Wilanowie i na Woli, planujemy co roku przeprowadzać go w kolejnych dzielnicach”.
Nie wprowadzono w szkołach nieobowiązkowej edukacji seksualnej według wytycznych WHO (o nią była największa awantura, twierdzono, że chodzi o uczenie przedszkolaków masturbacji). Odpowiedź ratusza: „Z zakresu edukacji seksualnej jesteśmy na etapie przygotowania zarysu programu, zagadnień, które mogą być realizowane w szkołach, oraz – w następnej kolejności – wspólnie z ekspertami scenariuszy lekcji. Planujemy zakończyć ten etap do czerwca 2020 r.”.
Miasto miało prowadzić projekty wspólnie z organizacjami pozarządowymi działającymi na rzecz społeczności LGBT+. Odpowiedź ratusza: „Prezydent m.st. Warszawy w roku 2019 objął honorowym patronatem Paradę Równości oraz projekt Dyplomy Równości, w ramach którego powstał m.in. Ranking Szkół Przyjaznych Uczniom i Uczennicom LGBTQ+”.
Nie stworzono „centrum kulturowo-społecznościowego dla osób LGBT+”. Odpowiedź ratusza: „Potrzebujemy poważnej pracy nad edukacją, zmianami postaw i zapewnieniem bezpieczeństwa. Do realizacji tego zapisu Deklaracji wrócimy w późniejszym terminie”.
Nie przeprowadzono „rozpoznania potrzeby klubów sportowych skupiających osoby LGBT+” i nie wsparto takich inicjatyw. Odpowiedź ratusza: „Kluby sportowe skupiające osoby LGBT+ mogą korzystać ze środków miejskich przeznaczonych na wspieranie i upowszechnianie kultury fizycznej na tych samych zasadach jak inne organizacje sportowe”.
Nie wdrożono „Karty Różnorodności” – międzynarodowego dokumentu dotyczącego promowania różnorodności i równych szans w zatrudnieniu bez względu na płeć, rasę, orientację seksualną, pochodzenie etniczne, wiek, niepełnosprawność czy religię. Odpowiedź: „Urząd m.st. Warszawy jest jeszcze w procesie przygotowawczym do podpisania Karty Różnorodności, aby w momencie podpisania Karty móc faktycznie zapewniać skuteczną realizację zawartych w niej postulatów. Jest to złożona procedura (…)”.
Miasto nie podjęło współpracy z pracodawcami przyjaznymi dla osób LGBT+. O to też było wiele hałasu: że to dyskryminacja pracodawców nieprzyjaznych zatrudnianiu osób LGBT.
Nie powołano pełnomocnika prezydenta ds. społeczności LGBT+. Odpowiedź ratusza: „Po analizie potencjalnego zakresu działań związanych z wdrażaniem Deklaracji LGBT+ oraz liczby pełnomocników i ich zadań podjęto decyzję, że w najbliższym czasie nie będziemy powoływać osobnego stanowiska Pełnomocnika ds. społeczności LGBT+”.
Co do klauzuli antydyskryminacyjnej w umowach z kontrahentami miasta – z odpowiedzi wynika, że są we wszystkich takich umowach, ale dotyczą tylko niedyskryminacji ze względu na takie cechy jak płeć, rasa, pochodzenie etniczne lub narodowość. „Aktualnie prowadzone są prace nad aktualizacją zasad najmu miejskich lokali użytkowych, w którym klauzula antydyskryminacyjna zostanie rozszerzona o takie cechy jak: religia, wyznanie, światopogląd, niepełnosprawność, wiek, orientacja seksualna. Projekt zarządzenia w tej sprawie jest w ostatnich fazach procedowania”.
Tak więc spokojnie można uznać, że Deklaracja LGBT+ pozostaje w sferze deklaracji.
Komentarze
Pani redaktor, dlaczego mnie to ZUPEŁNIE nie dziwi? Taka jest KO, taka była, jest i będzie. Nie na darmo w jej szeregach jest pani Fabisiak.
W tej wojnie ludzi „dorosłych” jak zawsze najbardziej ucierpi niewinny czyli dziecko. Bo Prezydent, który rozpoczął kadencję z tak szumnymi zapowiedziami potknął się o sprawy „techniczne” a matki są w stanie poświęcić dobro dziecka byle nie poświęcać swoich racji (przydałby się Salomon).
„… ich celem jest nie tylko zdobycie polskich dokumentów dla syna, ale zmuszenie polskich władz do uznania przez państwo za obywateli dzieci polskich rodziców tej samej płci urodzonych za granicą.”
I tu jest pies pogrzebany. Te panie dobro dziecka stawiają na dalekim planie. Traktują je raczej jako narzędzie do walki z państwem o swoje „prawa”.
Nawiasem mówiąc, czy dokument państwowy może zawierać nieprawdę? Bo jak na razie dziecko nie może się urodzić z dwóch matek czy ojców.
O to też było wiele hałasu: że to dyskryminacja pracodawców nieprzyjaznych zatrudnianiu osób LGBT.
To w polskim stanie prawnym może oficjalnie istnieć „pracodawca nieprzyjazny zatrudnianiu osób LGBT”? Nie zdawałem sobie sprawy, że z Polską jest aż tak źle!
Nie rozumiem, dlaczego Autorka uważa, że lepsza byłaby skarga do WSA na bezczynność Prezydenta niż skarga na decyzję Wojewody, wydaną w trybie odwoławczym? Rozpatrzenie skargi na decyzję umożliwia merytoryczne odniesienie się sądu do odmowy nadania PESEL i wydania dowodu, a nie tylko orzeczenie o niewątpliwej bezczynności, bez odniesienia się do argumentacji wojewody, którą musi zawierać uzasadnienie decyzji II instancji.
„jesteśmy na etapie przygotowania zarysu programu”, yey!!
Ludziom skupionym na jakimś ważnym problemie często zdarza się taki stopień tego skupienia, że tracą z oczu problemy powiązane. Nie wynika to z ich złej woli, lecz – jak sądzę – z niedostatku „mocy obliczeniowej”.
Tak było np. z p. Agnieszką Holland, która tak hałaśliwie atakowała PO w październiku 2015 za niezrealizowanie obietnic w zakresie związków partnerskich, że mogła mieć wpływ na sprawę w tamtym momencie najważniejszą – zdobycie przez Kaczyńskiego samodzielnej większości w Sejmie. Większości nieznacznej – 235 posłów. Z tej nieznacznej większości wynikły dla kraju liczne i wielkie nieszczęścia, trwające do teraz. Może te zachowania p. Holland (i równoległe – bardzo podobne – p. Joanny Szczepkowskiej) nie miały wpływu decydującego, bo raczej ważniejsza procentowo, w kontekście przeliczeń d’Hondta, była ambicyjka Petru, powodująca podział głosów zbliżonych elektoratów PO i .Nowoczesnej, jak również nieosiągnięcie progu 8% przez koalicję lewicową, ale te zachowania tych Pań w tamtym momencie były haniebne, przyczyniły się do zepchnięcia w przepaść zarówno całego kraju, jak i idei, o które te Panie walczyły.
O realizację słusznych celów społecznych należy ostro walczyć z ich przeciwnikami, a nie z sojusznikami. Z sojusznikami trzeba współpracować, rozmawiać, spierać się, ale nie wolno ich publicznie zwalczać, dyskredytować, hejtować.
A właśnie to, co napisała Pani Siedlecka, zwykle tak wyważona w ocenach, odbieram jako zwalczanie Prezydenta Trzaskowskiego. Nasuwa się absurdalne pytanie: czy Pani Redaktor do tego stopnia jest niezadowolona z Jego działań, w tej sprawie i ogólnie, że wolałaby na tym miejscu Patryka Jakiego? Jestem pewien, że nie. Ale właśnie takie nieproporcjonalne ataki – w szlachetnym celu – mogą powodować takie niezamierzone skutki. Warto „znać proporcją”. Pozdrawiam Panią Redaktor i życzę dalszej wytrwałości.
politycy którym można wierzyć w sprawie LGBT to politycy prawicy i konserwatywni — jak mówią to tak robią , pozostali mówią i nic nie robią
Do moderatora: czy dozwolone są tylko komentarze wyrażające uwielbienie dla Pani Redaktor (bądź zdawkowo obojętne, jak te 2 powyżej)? Panią Redaktor bardzo cenię i nieustannie czytam, ale tym razem – moim zdaniem – przesadziła z tym atakiem na Prezydenta Trzaskowskiego.
Nie zwalczam Trzaskowskiego. Obiecał i nie dotrzymał – tyle. Kiedy zacznę sie cenzurować z myślą, żeby nie szkodzić jakiejs partii – przestane być dziennikarką. Nie wolno krzywdzić. Krytykować władzę (w tym przypadku władze Warszawy) za zawinione rzeczy, które szkodzą innym – trzeba