Rząd powoła anty-Bodnara?
Na stronie Rządowego Centrum Legislacji pojawił się projekt rozporządzenia o powołaniu pełnomocnika Rządu ds. Praw Człowieka.
To projekt przygotowany w Ministerstwie Sprawiedliwości. Pełnomocnik miałby działać właśnie w tym resorcie. Co miałby robić? Z opisu wynika, że przede wszystkim wypowiadać się w kwestiach dotyczących polskiego prawa i praktyki jego stosowania, jeśli zostaną ocenione przez Trybunał Praw Człowieka, Trybunał Sprawiedliwości UE czy Komisję Praw Człowieka ONZ. Albo np. Komisje Europejską. I w ogóle „analizowaniem spraw dotyczących zarzutów naruszenia praw człowieka przez polski wymiar sprawiedliwości oraz inne organy władzy publicznej”.
Czyli jeśli pojawi się jakiś wyrok czy opinia międzynarodowego organu, wyrok polskiego sądu albo opinia Rzecznika Praw Obywatelskich, w których stwierdza się naruszenie przez władzę praw człowieka, rzecznik rządu da temu zdecydowany odpór. I będzie miał do tego prawną legitymację.
Inna jego kompetencja to „koordynowanie działań związanych z przygotowywaniem sprawozdań i komentarzy Rządu Rzeczypospolitej Polskiej dotyczących realizacji umów międzynarodowych z zakresu ochrony praw człowieka”. Zatem obok raportów składanych do międzynarodowych organów praw człowieka przez RPO będzie szedł na ten sam temat raport „pełnomocnika rządu ds. praw człowieka”.
Wreszcie ów pełnomocnik będzie przedstawicielem rządu do „współpracy z Europejską Komisją na Rzecz Demokracji przez Prawo (Komisją Wenecką) w zakresie zapewnienia sprawnego funkcjonowania instytucji ochrony praw człowieka”.
Skąd pomysł pełnomocnika, skoro Ministerstwo Sprawiedliwości i Ministerstwo Spraw Zagranicznych i tak zajmują stanowiska wobec zagranicznych organów?
Pierwszym powodem może być walka w łonie rządu o wpływy między „partiami sojuszniczymi”. Pełnomocnik działałby przy Ministerstwie Sprawiedliwości Ziobry, a zatem odebrałby wpływy szefowi MSZ.
Drugi powód – działanie propagandowe rządu. Miałby anty-Bodnara, który wypowiadałby się w sprawach przestrzegania przez PiS praw obywatelskich. A dla części obywateli byłoby trudne do rozpoznania, czy wypowiada się rzecznik, czy pełnomocnik i jaka jest między nimi różnica.
Wreszcie trzeci powód: przygotowanie do przeforsowania kandydatury RPO na miejsce Adama Bodnara, który kończy kadencję we wrześniu 2020 r. A być może przygotowanie się do tego, że nowego rzecznika nie da się wybrać, bo Senat nie zaakceptuje „naturalnych” kandydatów PiS, i w związku z niewybraniem jego następcy Bodnar będzie pełnił urząd nadal.
Projekt rozporządzenia mówi, kto miałby być tym pełnomocnikiem: „podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości”. Jedynym podsekretarzem, który pracował już w Biurze RPO, jest Marcin Warchoł. Zaczął pracę w 2009 r. jako asystent Janusza Kochanowskiego, a pracował do listopada 2015, gdy przeszedł do Ministerstwa Sprawiedliwości.
Warchoł z byłym wiceministrem Piebiakiem jest autorem „reformy” wymiaru sprawiedliwości. A wcześniej „naprawy” Trybunału Konstytucyjnego. A więc pasuje jak ulał do „zajmowania stanowiska” rządu w sprawie krytyki tych reform.
Komentarze
Od początku, Prawi i Sprawiedliwi, gdzie mogli dublowali funkcje i urzędy, nie wystarczyła prokuratura i sądy – stworzono IPN itd…
To taka tradycja.
Na ogół działa.
Ludzie na ulicy rzadko orientują sie w tym galimatjasie. Nowa instytucja, urząd, czy stanowisko robi wrażenie, coś sie może stanie…
W tradycji demokratycznej opozycja dubluje rząd gabinetem cieni, kiedy rząd dubluje własne instytucje trudno mówić o cieniach, może więcej światła?
No i gdzie sie podział Księżyc?!
A to gady !