Nie będzie sprawy Kamińskiego. Będą niezależne sądy?
Sąd Najwyższy (w składzie trzech sędziów) zdecydował o zawieszeniu postępowania w sprawie Mariusza Kamińskiego do czasu rozpatrzenia przez Trybunał Konstytucyjny wniosku marszałka Sejmu. Marszałek wnioskował o rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego w sprawie ułaskawienia Kamińskiego przez prezydenta.
Ta decyzja SN oznacza koniec sprawy Kamińskiego i innych. Nie muszą się bać prawomocnego uznania za winnych nadużycia władzy, a co za tym idzie – zakazu kandydowania do Sejmu, Senatu, europarlamentu czy w wyborach samorządowych. Bo od kary prezydent może ułaskawić. A żeby umożliwić kandydowanie osobie skazanej za przestępstwo umyślne – trzeba by zmienić konstytucję.
Formalnie Sąd Najwyższy jedynie zawiesił postępowanie. Teoretycznie może je podjąć po powrocie sprawy z Trybunału Konstytucyjnego. Ale w praktyce raczej nikt się nie spodziewa, by Trybunał Konstytucyjny rozstrzygnął na rzecz Sądu Najwyższego „spór kompetencyjny”, który – zdaniem PiS – zaistniał między SN a prezydentem. Zresztą całkiem możliwe, że Trybunał Dobrej Zmiany w ogóle tego „sporu kompetencyjnego” w najbliższych latach nie rozpatrzy. Wokanda jest rozpisana do października i tej sprawy tam nie wpisano. A Kamińskiemu i PiS taki stan rzeczy się opłaca: sprawa jest zablokowana i – zależnie od tego, jak kto na nią patrzy – Kamiński jest albo uniewinniony, albo skazany, ale nieprawomocnie. A więc może kandydować w wyborach – nawet na prezydenta, co nie jest takie nie do pomyślenia, jeśli PiS zrezygnuje z reelekcji Andrzeja Dudy.
Postanowienie Sądu Najwyższego tworzy kuriozalną sytuację: oto trzy miesiące wcześniej Sąd Najwyższy, w składzie siedmiu sędziów, w odpowiedzi na pytanie prawne składu SN, który dostał kasację w sprawie Kamińskiego, orzekł, że prezydent nie może skutecznie ułaskawić nikogo przed prawomocnym skazaniem. W uzasadnieniu napisał m.in, że Sąd Najwyższy nie uzurpuje sobie prezydenckiego prawa łaski, a więc że żadnego sporu kompetencyjnego nie ma. Sąd nie decyduje bowiem, czy prezydent może ułaskawiać czy nie. Rozpatruje jedynie, jak – według prawa – tę swoją wyłączną prerogatywę prezydent może wykonywać.
I oto teraz skład trzyosobowy SN (sędziowie: przewodniczący Andrzej Stępka, sprawozdawca Piotr Mirek i Małgorzata Gierszon) uznają, że ta sprawa nie jest rozstrzygnięta.
Oczywiście trójka sędziów widzi tę sprzeczność. Dlatego ogłoszenie postanowienia SN zaczął od wyjaśnienia, że nie wypowiedział się w sprawie istnienia lub nie sporu kompetencyjnego. Sędziowie w uzasadnieniu przekonują, że po prostu nie mieli innego wyjścia, bo muszą zastosować odpowiedni przepis ustawy o TK, art. 86 ust. 1, który mówi: „Wszczęcie postępowania przed Trybunałem powoduje zawieszenie postępowań przed organami, które prowadzą spór kompetencyjny”.
Tyle że aby ten przepis zastosować, musieli najpierw uznać, że spór kompetencyjny istnieje. Czyli zaprzeczyć uchwale siedmiu sędziów z maja, gdzie argumentowano, że sporu nie ma. Trójka sędziów (Andrzej Stępka, Piotr Mirek i Małgorzata Gierszon) popadła w sprzeczność z własnym rozumowaniem – i nie da się tego ukryć.
Można twierdzić, że tej sprzeczności nie zauważyli. Że po prostu zastosowali przepis mechanicznie, czyli (w przekonaniu niektórych) bezstronnie. Jednak sąd nie jest od „mechanicznego” stosowania przepisów, tylko od stosowania ich odpowiedzialnie, mądrze, po to, żeby czynić sprawiedliwość. A więc nie zdali we wtorek sędziowskiego egzaminu z tych cech.
Jeśli poszli świadomie po linii najmniejszego oporu, korzystając z pretekstu, też oblali egzamin: z odpowiedzialności za praworządność.
Może przestraszyli się utraty urzędu? Prezydent zawetował ustawę w tej sprawie, ale chyba nikt się nie łudzi, że nie będzie kolejnej. Jeśli tak – oblali egzamin z wewnętrznej niezawisłości.
Oczywiście świat się nie zawali od tego, że Mariusz Kamiński i trzech innych funkcjonariuszy CBA uniknie skazania. Choć ich nieodpowiedzialność będzie zachętą dla innych funkcjonariuszy władzy do łamania prawa w interesie własnym czy partii politycznej.
Natomiast świat się wali, niestety, gdy brakuje w nim instytucji stojących na straży prawa.
To oczywiście tylko troje sędziów na blisko dziewięćdziesięciu sądzących w Sądzie Najwyższym. W dodatku fakt, że orzekli inaczej niż skład siedmioosobowy SN dwa miesiące wcześniej, dowodzi, że nie ma w Sądzie Najwyższym „ustawek” czy zmowy między sędziami, jak chciałby to widzieć PiS. Ale to żadne pocieszenie. Za chwilę PiS przejmie SN – i nie będzie przypadków.
Po protestach obywatelskich w obronie sądów RPO Adam Bodnar powiedział, że sędziowie zaciągnęli wobec społeczeństwa moralny dług. Oczywiście nie miał na myśli tego, że mają orzekać tak, jak „każe ulica”, ale że mają orzekać odpowiedzialnie i odważnie.
Pozostawienie całej sprawy Trybunałowi Konstytucyjnemu nie byłoby jeszcze półtora roku temu jakimś wielkim problemem. Ktoś by skomentował, że SN umył ręce, ktoś inny, że mądrze zrobił, unikając rywalizacji z Trybunałem. Tylko że żyjemy już w zupełnie innym państwie. Więc to już nie jest zwykłe kunktatorstwo czy ugodowość. To jest oddawanie państwa prawa walkowerem.
Komentarze
Po prostu – państwo prawa. Każdy sobie prawo interpretuje jak mu wygodnie. Jedni sędziowie tak, a inni przeciwnie naginają te same przepisy. Do tego doprowadzili – przez lata! – twórcy prawa – parlamentarzyści i ci, którzy je stosują – prawnicy w wymiarze sprawiedliwości, stąd babcia za batonik idzie siedzieć, a mafiozi zwalniani są pod byle pretekstem i jeszcze odszkodowania dostają.
Też mam mieszane odczucia. Wymiękli?
Może faktycznie nie mają złudzeń co do przyszłej ustawy o SN (2 weta prez. Dudy nawet dla mnie, niespecjalnie zorientowanego w niuansach gierek politycznych na krajowej scenie, wyglądają na „kremlowski manewr”) i już zbierają punkty?
Przykre.
Piłat tez umył ręce…
Usługa za usługę.Uchronileś nas od bezrobocia ,-bo my słabeusze -to my chronimy ciebie i twego honoru doktora prawa.
No i poszli na pisowsko-dudowskim pasku. Zamurowało mnie.
Szkoda gadać. Kto czytał „Uległość” ten nie miał, i nie ma, złudzeń.
Oto kolejny dowód na słabość polskiego państwa. Nie zepsucia, bo żeby coś się popsuło, to musi najpierw po prostu być. Przypomnę tu przy okazji dwa kuriozalne wyroki SN w sprawie ludności narodowości śląskiej i pan Darskiego. Jak coś pokręcę, proszę o sprostowanie. Nie chce mi się w tym upale szukać i cytować szczegółów tych wyroków. W pierwszym przypadku SN orzekł!!!, że nie ma narodu śląskiego!!! To chyba pierwszy taki wyrok w galaktyce. Przecież naród jest pojęciem abstrakcyjnym, jest fikcją stworzoną w trakcie ewolucji politycznej. Równie dobrze mógłby sąd orzec, że nie istniej trójca święta. Tak, to też jest fikcja, ale część ludzi na świecie jest do niej tak przywiązana, że mogłaby z tego wyniknąć wojna. W przeszłości już przecież tak bywało. Drugi wyrok dotyczył urażonych uczyć religijnych (też fikcja) i jego uzasadnienie było tak sformułowane, żeby broń boże (znowu fikcja) im nie zaprzeczyć, ale też nie postawić się w ośmieszającej SN sytuacji. Darski został uniewinniony (podarł książkę). Jego przyjaciółka sądzona przez kogoś innego za obrażanie autorów tej książki już się nie wymigała od kary. Tak, to wszystko stało się w jednym państwie, w którym podobno obowiązuje prawo spisane w cieniutkiej broszurce konsTYtucJA.
V kolumna PiS w SN? Kunktatorzy? Konformiści? Tchórze? To o co były ostatnie protesty w całej Polsce? Rozwaliło mnie!
Sąd zawsze służył władzy a nie prawu. Gdyby służył prawu a nie bandyckiej władzy, to SN nie uznałby ważności żadnych wyborów do Sejmu jako sprzecznych z Konstytucją.
I warto było bronić służalczych sądów?
Kogo i czego naiwniacy przez wiele dni bronili na ulicach?
Nalezy zaczac od tego, ze Kaminski zostal skazany w procesie politycznym.
Kiedy mafia zwana dla zmylki „Platforma Obywatelaka” zaczela czuc pismo nosem,
ze po wyborach moze stracic wladze, podjela dzialania zmierzajace do neutralizacji ludzi, ktorzy mogliby sie dobrac jej do skory. Takim czlowiekiem byl niewatpliwie
pan Kaminski. Wyrok mial eliminowac go z zycia publicznego. Bylo to wyjatkowe dranstwo, do ktotego zdolne jest tylko postbolszewickie szmaciarstwo, ktore
po „upadku komunizmu” przeszlo na pruski zold.
Szmaciarstwo ma teraz powazny problem: PiS jest zdeterminowany, aby z bananowej
republiki, w jaka szmaciarstwo zamienilo Polske, zamzrobic funkcjonujace panstwo prawa, w ktorym dla szmaciarstwa nie bedzie miejsca.
Szmaciarstwo ma jeszcze jeden problem:
wspierajace je prusactwo podpadlo Ameryce i samo znajduje sie w opalach.
To moze byc rzeczywiscie poczatek konca szmaciarstwa w Najjasniejszej
Rzeczypospolitej.
Oby.
Wg. mnie zdradzili tych wszystkich ludzi którzy tak licznie stawali w ich obronie .
Co na to Pani Prezes . Górą Levarstwo .
Wstydu waść oszczędź należy rzec , podajcie się państwo usłużnie do dymisji, pewnie pozostawią wam profity .
Niech już będzie normalnie nienormalnie , szybciej padnie .
Bo swoim postępowaniem więcej ludzi załamiecie niż dobre zmiany prezia,który ich buduje .
Zgoda, ale niechaj pani autorka już nie dręczy Sadownictwa za to, że nie osądziło Generała-Dyktatora i innych ludzi honoru. Dosyć znęcania się nad nimi.
Niech osądzi – zgodnie z wolą Bohatera – Historia. Święte krowy są, były i będą. Ludzie ponad Prawem, takie są reguły Demokracji.
A, może by jednak pani autorka napisała coś aktualnego, np. o Mariuszu Kamińskim…
A, bom se zapomniał: walczy pani autorka o niezależność SN, więc nie kapuję, o co te łzy i załamywanie rąk. Ma pani to, co chce. czy pani autorka naprawdę wie, co chce. Ma to, co chce, źle. Nie ma tego, źle…
Nie udał się pokazowy proces polityczny zmontowany tuż przed wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi w 2015 roku. Specjalnie czekano tyle lat, żeby Kamińskiego załatwić zwykłym sądem a Ziobrę Trybunałem Stanu akurat w roku wyborczym.
Tak na chłodno, SN podjął w zasadzie jedyną słuszną decyzję, bo wrzucono go do jednego kogla mogla politycznego z TK. Wbrew ustawowej niezależności (w państwie prawa, rzecz jasna) obu najwyższych instytucji stojących na straży praworządności kraju. Co miał więc niby zrobić – zaprzeczyć konstytucyjnej ostateczności orzeczeń TK?. Bo co z tego, że TK jest obecnie wyłącznie na papierze – z prawnego punktu widzenia, istnieje.
Z prawnego punktu widzenia SN postąpił więc uczciwie i praworządnie, choć został wpakowany w niemożliwą sytuację, zgodnie z hołubioną przez pisowskich aparatczyków zasadą, że papier wiele zniesie.
Całe środowisko prawnicze, z którego wywodzą się przecież prominenci PiSu, ponosi obecnie konsekwencje grzechu zaniechania nie tylko przez tolerancję ambitnych miernot bez żadnych zasad moralnych (choć chętnie się na nie powołujące) w stylu Ziobry, Kaczyńskiego, Dudy i długo by wymieniać, ale głównie przez brak wdrożenia Konstytucji RP w zasady działania sądownictwa. Ba, sędziowie próbujący uznawać nadrzędność konstytucji nad np. bezdusznymi orzeczeniami ZUSu, byli ostro i konsekwentnie dyscyplinowani przez KRS.
Podsumowując, prawnicy dostaja wciry
od swoich. Szkoda tylko, że interes Polski jako niezależnego, praworządnego i demokratycznego kraju zszedł już na bardzo daleki plan.
Być może stłukło się lustro w którym pragnęliśmy widzieć ideał bo oczekiwaliśmy zbyt wiele.
Uważam jednak że każdy kto otrzymał przyzwoite wychowanie potrafi dalej odróżnić dobro od zła .
Pani Ewo,
proszę wybaczyć, że trochę obok tematu.
Z uwagą słucham i czytam to, co Pani mówi i pisze. Cenię i szanuję Pani postawę. W większości przypadków zgadzam się z Pani stanowiskiem.
Martwi i razi mnie jedno. Uporczywe przeciwstawianie pojęć „obywatele” i „opozycja”.
Obywatele mogą popierać rząd albo być w opozycji. I nadal będą obywatelami. Nie odbierze im tego nawet sam wielki wódz. Opozycja może być parlamentarna i pozaparlamentarna. I nie przestaje nią być z racji jakichkolwiek afiliacji organizacyjnych.
Jest Pani dziennikarką. Tym większa powinna być Pani odpowiedzialność za słowo. Pani uporczywe przeciwstawianie „obywateli” i „opozycji” sytuuje się niebezpiecznie blisko tego, z czym walczymy.
Apeluję o większą rozwagę i odpowiedzialność.
Z wyrazami sympatii i szacunku
Redaktorzy POLITYKI pomylili się…
z powołaniem.
Andrzej Falicz
1 sierpnia o godz. 20:15
Redaktorzy POLITYKI sa pomyleni.
Slawomirski
Szanowan Pani Ewo
Po co Polsce TK i SN. Wydanie ostatecznej decyzji jest zbyt powazna sprawa aby zajmowaly sie nia SN i TK.
Slawomirski
Szanowna Pani Redaktor,
Z przykrością przeczytałam Pani emocjonalny tekst oceniający postanowienie Sądu Najwyższego w przedmiocie zawieszenia postępowania w sprawie II KK 313/16. Skrytykowała Pani sędziów Sądu Najwyższego i ich rozstrzygnięcie, przekraczając przy tym swoje kompetencje i zasady obiektywnego rzetelnego dziennikarstwa. Jest mi tym bardziej przykro, że zawsze z zainteresowaniem czekałam na Pani komentarze, chociaż już nie jednokrotnie przedstawiała Pani osądy, z którymi można było dyskutować. Tym razem jednak Pani tekst w sposób niedopuszczalny obraża sędziów.
Pisze Pani, że po protestach obywatelskich w obronie sądów, sądy mają orzekać odpowiedzialnie, odważnie, mądrze, żeby czynić sprawiedliwość ( czy nie przypomina to uzasadnienia poselskiego projektu ustawy o Sądzie Najwyższym). Ja też brałam udział w tych protestach, po to by sądy mogły orzekać w sposób niezawisły, zgodnie z prawem i aby nie musiały tak naciągać interpretacji przepisów prawnych by zadowolić jedną czy drugą stronę sporu, a tego Pani w tej sparwie oczekiwała od sędziów Sądu Najwyższego.
Nie czuję się uprawniona do komentowania przedmiotowego orzeczenia Sądu Najwyższego, mimo, że mam za sobą egzamin sędziowski, radcowski i od ponad dwudziestu lat wykonuję zawód radcy prawnego, a więc mam nadzieję mam też jakąś wiedzę na temat prawa i jego stosowania. Dlatego też nie podejmuję z Panią merytorycznej dyskusji. Uważam, że dla osoby mającej wiedzę prawniczą wystarczy lektura uzasadnienia przedmiotowego postanowienia oraz pisma Sądu Najwyższego skierowanego do Trybunału Konstytucyjnego zamieszczonych na stronie internetowej Sądu Najwyższego.
Chciałabym natomiast aby Sąd Najwyższy, niezależnie od sporządzenia formalnego pisemnego uzasadnienia, sporządził też informację dla obywateli wyjaśniającą motywy tego orzeczenie, sporządzoną do granic możliwości prostym językiem. Tak bym właśnie rozumiała ten dług wobec obywateli, o którym mówił Pan Rzecznik Praw Obywatelskich.
Z wyrazami szacunku.
Tak na chłodno, SN podjął w zasadzie jedyną słuszną decyzję, bo wrzucono go do jednego kogla mogla politycznego wespół z TK. Wbrew ustawowej niezależności (w państwie prawa, rzecz jasna) obu najwyższych instytucji stojących na straży praworządności kraju. Co miał więc niby zrobić – zaprzeczyć konstytucyjnej ostateczności orzeczeń TK? Bo co z tego, że TK obecnie istnieje wyłącznie na papierze – z prawnego punktu widzenia istnieje.
Z prawnego punktu widzenia SN postąpił więc uczciwie i praworządnie, choć został wpakowany w niemożliwą sytuacją, zgodnie z hołubioną przez pisowskich aparatczyków zasadą, że papier wiele zniesie.
Całe polskie środowisko prawnicze, z którego wywodzą się przecież prominenci PiSu, ponosi obecnie konsekwencje grzechu zaniechania nie tylko przez tolerancję ambitnych miernot bez żadnych skrupułów, ani zasad moralnych (choć chętnie się na nie powołujące) w stylu Ziobry, Kaczyńskiego, Dudy i długo by wymieniać, ale głównie przez brak wdrożenia Konstytucji RP w zasady/praktyki działania sądownictwa. Ba, sędziowie próbujący uznawać nadrzędność konstytucji nad np. bezdusznymi orzeczeniami ZUSu byli ostro i konsekwentnie dyscyplinowani przez KRS.
Podsumowując, prawnicy dostają wciry od „swoich”. Szkoda tylko, że interes Polski jako niezależnego, praworządnego i demokratycznego kraju zszedł już na bardzo daleki plan, jeśli nie w niebyt.
Interesujące! 100 tys. wyszło na ulice w obronie tegoż sądu.
Kto tu jest normalny?
Ten werdykt oznacza nie tylko, że nie będzie już sprawy Mariusza K. i Macieja W. i że tak samo odtąd prezydent może „ułaskawiać” następnych kolesi przed prawomocnym wyrokiem lub nawet z góry przed przestępstwem, ale też, że – skoro wcześniej SN orzekł, że żadnego „sporu kompetencyjnego” nie ma w oczywisty sposób, a w dodatku zgłosił to Marszałek Senatu, który nie jest tu stroną, a co najwyżej „amicus curiae”, gdyby to był sąd innego typu – WSZELKIE, NAWET JAWNIE SPRZECZNE itp. SPRAWY W SN MOŻE WSTRZYMAĆ TEN PSEUDO-TK. Najważniejsze w tym wyroku – „my tylko przestrzegamy ‚prawa'”, „wykonujemy rozkazy”, by nie porównywać zbyt drastycznie, choć logika autorytaryzmów 🙁 ta sama, tylko inne natężenie 🙁 jeszcze – jest, że SN uznał ten pseudo-TK, niezależnie od składu z dublerami, nieprawidłowego powołania prezeski i wprowadzenia kolejnych o nim ustaw wbrew konstytucji i wbrew orzeczeniom legalnego TK w ich sprawach (poczynając od takiego samego typu „zabezpieczenia” legislacji Sejmu do czasu swego wyroku w XII-2015 r. – wtedy Sejm nocny i podpisujący wybór dublerów Prezydent się tym nie przejęli), zamiast – jak apelowali prof. Rzepliński, prof. Gersdorf i wszyscy poważni prawnicy – opierać się bezpośrednio na konstytucji, i odtąd pseudo-TK całkowicie zablokuje SN. Nie chodzi o „moralność Kalego” i „presję tłumu”, a logikę i godność, tych 3 sędziów SN 🙁 ZDRADZIŁO te miliony obywateli, co demonstrowały w ich obronie, to czego się spodziewać po sędziach mniejszej rangi i mniej na widoku… Dowód, że trzeba było ich zmienić, skoro okazali się tak słabi moralnie i koniunkturalni, ale 🙁 w którą stronę…
Porównywalnym błędem-niekonsekwencją było, gdy prof. Rzepliński wpuścił dublerów do budynku TK, przyznał i pokoje, pensje itp. wyposażenie, zamiast umieścić tamże sędziów prawomocnie wybranych, co swą przysięgę prezydentowi mogli wysłać pocztą.
Slawomirski
1 sierpnia o godz. 22:35
To nie sa pomylency, to dywersanci.
…po co nam sady i SN przeciez mamy PIS -prawo i sprawiedliwosc pana prezesa i Ziobro i to wystarczy a Polska bedzie rosla w sile a ludzia bedzie zylo sie w dostatku …
Jednak strach ma wielkie oczy i dotarl do SN ..!!
Bark logiki w decyzji SN jest tym, co można uznać za cechę charakterystyczną Polski, Polski jako zbioru mieszkańców (przecież nie obywateli). Państwa tworzą obywatele i to od nich zależy jakie to państwo jest. Chodzi tu o akceptowany przez ogół (no, większość) system polityczny. To on decyduje o powodzeniu lub jego niepowodzeniu organizmu politycznego zwanego państwem.
Ten brak logiki w decyzji SN dotyczy słowa kompetencja, co każdy może sprawdzić sobie natychmiast w necie. Jak już zapoznaliście się moi mili z definicją tego słowa, to gdzie tu jest spór kompetencyjny pomiędzy SN i Prezydentem? To Prezydent ułaskawił Kamińskiego. Sąd Najwyższy nie brał w tym udziału, więc nie ma sporu kompetencyjnego!!!!!! Kropka.
Niestety, Autorka ma rację. Uczestniczyłam we wszystkich protestach w obronie sądów, jakie miały miejsce w Krakowie. I czuję się „wydudkana”, i to dosłownie. Jedynym, który na nich skorzystał jest Andrzej Duda, który sprytnie posłużył się nimi do wzmocnienia swojej pozycji. A Sąd Najwyższy, w obronie którego zdzierałam sobie gardło, w moim odczuciu olał praworządne państwo. I jak mają teraz zachowywać się szeregowi sędziowie? I jak my, obywatele, gdy przyjdzie iść na kolejny protest? Ja swojej wolności walkowerem nie oddam, ale sporo osób może stwierdzić, że nie warto. Pozdrawiam serdecznie
turkmen
2 sierpnia o godz. 10:08
Prawdę piszesz: po co nam sądy, skoro było wiadomo, że Generał i inni są bez cienia winy i zasługują na Aleję.
Waldek B
2 sierpnia o godz. 10:30
Prawdę piszesz: obywatelem to ja byłem za PO, ale gdy prezydent z PO złamał Konstytucję i gdy ministrem w rządzie PO został czciciel Pinocheta z ZChN-u, powiedziałem sobie, róbcie, co chcecie, święte krowy zażarcie bronione przez główne media.
Pokazali swój poziom rozumienia prawa jako zbioru paragrafów bez związku z rozpatrywana sprawą. Pokazali, jak uciec przed odpowiedzialnością. Pokazali, że mniej sobie cenią swoją niezależność niż protestujący w ich obronie na ulicach ludzie.
Oznacza to tylko tyle, że gdy PiS przejmie sądy, erozja charakteru sędziów postąpi w błyskawicznym tempie i nie należy, jak dotychczas przypuszczano, liczyć zbytnio na przyzwoitość środowiska.
Tym bardziej należy bronić niezależności tych instytucji, we własnym, dobrze pojętym obywatelskim interesie. Lepiej mieć za sędziów obojętnych gryzipiórków niż podatnych wykonawców woli partii politycznej.
E. Siedlecka „Sąd Najwyższy (…) zdecydował o zawieszeniu postępowania w sprawie Mariusza Kamińskiego do czasu rozpatrzenia przez Trybunał Konstytucyjny wniosku marszałka Sejmu”.
No musiał, droga Pani Redaktor, musiał. Tak stanowi ustawa. Ale niech red. Siedlecka spojrzy na to bardziej optymistycznie. Mariusz Kamiński od 11 lat jest nieosądzony za czyny z 2006 roku i taki stan rzeczy jeszcze potrwa ― do czasu decyzji TK, który rozpatrzy tę sprawę w pełnym składzie. Czyż te 11 lat nie jest najlepszą rekomendacją dla skuteczności znakomitego wymiaru sprawiedliwości III RP, który potrafi eliminować swoich nieprzyjaciół gnębiąc ich przez dekadę sędziami Łączewskimi, Tuleyami i Milewskimi?
„Ta decyzja SN oznacza koniec sprawy Kamińskiego i innych”.
Wcale nie, do czasu decyzji TK Mariusz Kamiński w zasadzie nie wie jaki będzie jego status prawny.
„Nie muszą się bać prawomocnego uznania za winnych nadużycia władzy …”.
Pani Redaktor znów zapędziła się w kozi róg. Gdyby chodziło o nadużycia władzy to należałoby także posadzić tych sędziów i prokuratorów, którzy po zapoznaniu się z materiałami CBA wydali w 2006 roku zezwolenie na operację specjalną przeciw łapówkarzom w ministerstwie rolnictwa. I czy uwierzy Pani Redaktor, że ci sędziowie oraz prokuratorzy nigdy nawet nie zostali przesłuchani w charakterze świadków? A ogrom zbrodni Kamińskiego z 2006 roku jest tym bardziej zastanawiający, że miedzy rokiem 2007 a 2009 w ogóle nie był on niepokojony przez wymiar sprawiedliwości III RP i nadal szefował CBA. Co natychmiast zmieniło się, gdy po wybuchu afery hazardowej Kamiński wszedł w konflikt z premierem Tuskiem.
Ale oczywiście w czasach rządów PO żadnych nacisków na prokuraturę być nie mogło. 🙂
takei-butei
2 sierpnia o godz. 11:50
” …. obywatelem to ja byłem za PO, ale gdy prezydent z PO złamał Konstytucję i gdy ministrem w rządzie PO został czciciel Pinocheta z ZChN-u”.
A z ciekawości, kto to był? 🙂
Czcicieli Pinocheta mamy bowiem w kraju trzech: Tomasz Wołek, Miś Kamiński (obaj należą do radykalnych zwolenników III RP) i M. Jurka w PiS, ale tylko jedną nogą.
Mauro Rossi
2 sierpnia o godz. 13:11
A tak z ciekawości: udajesz, że nie wiesz, który czciciel Pinocheta był ministrem w rządzie PO po rejteradzie z PiS-u? (sekretarz stanu – mówiono: minister).
Moze ten protest byl bez sensu… Tyle tam padlo wielkich slow ze strony sedziow ,taki podniosly nastroj… To tak jakby Duda nie zawetowl ustaw tylko odeslal do trybunalu konstyttucyjnego (mala litera zamierzona)
Szanowna Pani, jak na razie, jest Pani jedyną dziennikarką, która wprost opisała zachowanie, czy postępek, trójki sędziów SN.
Myślę nawet, że określenie „umyli ręce” jest dla nich zbyt łaskawe.
Trójka wyprodukowała bełt. Najpierw powiedzieli, że nie są w sporze kompetencyjnym, a potem powiedzieli, że to dopiero Trybunał Konstytucyjny powie im czy są w sporze kompetencyjnym.
Ponadto, moim skromnym zdaniem, mieli bezwzględny obowiązek odniesienia się do kompetencji TK orzekania o sporach kompetencyjnych między organami państwowymi. Jeśli TK ma takie uprawnienia, to w związku z którym artykułem Konstytucji. Przecież wszystkie orzeczenia TK są bezwzględnie związane z Konstytucją, z konkretnymi artykułami konstytucji.
Rację mieli profesorowie Radosław Markowski i Wojciech Sadurski, kiedy po wetach Dudy powiedzieli, że jest to ustawka. Trójka sędziów SN to potwierdziła.
Pozdrawiam
takei-butei
2 sierpnia o godz. 13:21
„A tak z ciekawości: udajesz, że nie wiesz, który czciciel Pinocheta był ministrem w rządzie PO po rejteradzie z PiS-u? (sekretarz stanu – mówiono: minister)”.
No nadal nie wiem. Pisałem o trójce (Misiek, Wołek i Jurek), która zawiozła Pinochetowi do UK ryngraf. Żaden z nich nie był ministrem w rządzie PO, choć Misiek i Wołek się nadawali, jak najbardziej. Misiek mógłby być ministrem od czegokolwiek, a Wołek oczywiście od propagandy.
Mauro Rossi
2 sierpnia o godz. 15:21
Który z nich 3 lutego 2015 został sekretarzem stanu w Kancelarii Premiera?
Pamiętam, jak na forach „GW” i „Polityki” dosłownie wyli z oburzenia, gdy owa trójca klęczała przed Pinochetem. Gdy jednak PO czciciela Pinocheta uczyniła ministrem, cichutko…
Najważniejsze, że SN swoją decyzją uznał wybór pani Julii Przyłębskiej na Prezesa TK. Pokazał pomylonej opozycji, a przede wszystkim innym sędziom TK wybranym przez PO-PSL że wybór Prezesa TK jest ważny!
Wyrok NSA jest sprzeczny z wyrokami TK i innymi wskazaniami łamania Konstytucji i regulaminu Sejmu podczas wyboru dublerów i wdrażania kolejnych ustaw Piotrowicza i Asta, oparty wyłącznie o prawo siły, fakty dokonane. 2. zdrada sędziów, 🙁 „dziękujemy”