Media publiczne – trzecia droga

Sąd rejestrowy znowu nie uznał decyzji ministra kultury w sprawie spółek mediów publicznych. Tym razem odmówił wpisania do rejestru postawienia w stan likwidacji spółki Polskiego Radia. Może potrzebna jest nowa strategia? Taka, w której dla sądu rozstrzygająca byłaby sprawa misji?

A więc sprawa sporna idzie drogą, jaką w praworządnym państwie iść powinna: sądową. Jeśli tylko sąd nie budzi wątpliwości (problem neosędziów), pozostaje czekać na prawomocne zakończenie sporu. Poza tym przegrana na którymkolwiek etapie nie oznacza, że rząd działał bezprawnie. Podstawa prawna w postaci prawa spółek handlowych była, sąd ocenia właściwość jej zastosowania. Wiemy, że rząd szukał narzędzi zastępczych, bo narzędzia specjalnie do tej sytuacji przeznaczone (Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji) PiS zalał betonem.

Na tę sprawę można patrzeć w kategoriach meczu, i w tych kategoriach minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz znowu dostał gola. Można uznać, że to mecz pomiędzy siłami politycznymi w Polsce – wtedy drugiego gola PiS wbił Koalicji. Można też patrzeć na sprawę rejestracji jak na pojedynek pomiędzy wizjami mediów: publicznych czy rządowych. Ale to trudne na etapie wpisu do rejestru spółek. W tych sprawach referendarz sądowy działa wprawdzie jako sąd, ale wniosek o wpis do rejestru ocenia w kategoriach formalno-prawnych, a nie konstytucyjnych. Od jego postanowienia jest skarga do sądu pierwszej instancji, a potem apelacja do Sądu Okręgowego w Warszawie.

To potrwa prawdopodobnie dłużej niż kadencja prezydenta Andrzeja Dudy, więc jest możliwe uchwalenie w tym czasie prawa, które przewidzi inny niż dzisiaj sposób powoływania zarządów spółek mediów publicznych. Albo zmianę sposobu wyłaniania członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji tak, by nie było możliwe tak skrajne jej upolitycznienie. Już teraz należałoby o tym pomyśleć, jeśli zmiana w składzie KRRiT ma nie być kolejnym politycznym zawłaszczeniem tego organu. Okazało się bowiem, niestety, że przy silnym zdominowaniu Sejmu przez jedną opcję pomysł wyboru przez parlament nie zabezpiecza publicznych mediów przed polityzacją.

Tak więc, póki co, niby nie ma się czym martwić. Chociaż już sam fakt, że ze względów formalno-prawnych działanie ministra Sienkiewicza jest podważane, każe się zastanowić nad – być może – zmianą taktyki. Tym bardziej że majątkowe skutki ostatecznej przegranej ministra przed sądami gospodarczymi mogą być poważne.

Jeśli bowiem prawomocnie odmówiono by wpisu o postawieniu w stan likwidacji, to znaczy, że ustanowione teraz władze państwowych spółek medialnych działały przez rok czy więcej bez podstawy prawnej i wydawały na to publiczne pieniądze. Przywrócone stare władze spółek TVP, Polskiego Radia, Polskiej Agencji Informacyjnej i Polskiej Agencji Prasowej zażądałyby zwrotu tych pieniędzy od osób, którym je wypłacono – a więc nowych władz spółek, nowych pracowników, w tym dziennikarzy, od firm zewnętrznych robiących programy i wszelkich innych podmiotów, z którymi te spółki robiły jakieś transakcje, choćby kontrakty reklamowe. I miałyby spore szanse te procesy wygrać, choć z wyegzekwowaniem pieniędzy mógłby być problem.

Tzw. wrogie przejęcie spółki to twarda i trudna gra. Racja jest oczywista: ludzie mają prawo do mediów publicznych, wolnych od propagandy, nienawiści i kłamstwa, uprawianych w imię interesu konkretnej grupy. Ale na razie dwie kolejne strategie przyjęte przez ministra Sienkiewicza: zmiana zarządów spółek i postawienie spółek w stan likwidacji, nie bardzo się sprawdziły. Może czas na trzecią?

Trzecią strategię podpowiada mi prawnik, który na wrogich przejęciach spółek zjadł zęby, czyli zaliczył wiele sądowych sporów i nauczył się przewidywać, jaka strategia w konkretnych okolicznościach w sądzie się obroni, a jaka nie. Otóż jego zdaniem największe szanse ma strategia restrukturyzacji. Państwo występuje nie w roli właściciela, ale wierzyciela. Publiczne media przez ostatnie lata mogły działać wyłącznie dzięki dotacjom ze skarbu państwa, bo ich wydatki (co wykazała kontrola NIK) są wielokrotnie wyższe od wpływów. Po zawetowaniu przez prezydenta ustawy okołobudżetowej przewidującej 2 mld dla TVP – przestała ona być wypłacalna. Podobnie ze spółką Polskiego Radia.

Jako donator-wierzyciel tych spółek państwo może wnioskować do sądu rejestrowego o wdrożenie restrukturyzacji, tak by spółki przestały być tak deficytowe. A w szczególności by za przekazywane na ich misję publiczną pieniądze rzeczywiście realizowana była misja, a nie propaganda. I żeby publiczne pieniądze nie były wydawane w sposób irracjonalny i niegospodarny, jak milionowe honoraria dla prezenterów i osób prowadzących programy publicystyczne tylko z nazwy. I na aktorów grających „przypadkowych przechodniów” wygłaszających umówione treści propagandowe.

Wtedy sąd weźmie pod uwagę sprawę kluczową: wywiązywanie się z misji publicznej. A tu PiS i jego funkcjonariusze nie mają argumentów do obrony. Sąd może w postępowaniu restrukturyzacyjnym pozbawić pisowskie zarządy nierealizujące tej misji władzy i ustanowić zewnętrznego zarządcę, który będzie dozorował restrukturyzację.

I zaczniemy rozmawiać o misji, a nie o odbijaniu mediów publicznych.