Czy prezydent Duda zaprzysięgnie premiera Tuska?

Na dwie godziny przed odwołaniem przez Sejm członkowie komisji do wpływów rosyjskich powołanej ustawą „lex Tusk” ogłosili „raport cząstkowy”. Ma sto stron i uznaje Donalda Tuska, a także Jacka Cichockiego, Bogdana Klicha, Tomasza Siemoniaka i Bartłomieja Sienkiewicza za osoby, którym nie powinno się powierzać funkcji mających wpływ na bezpieczeństwo państwa, albowiem „wyżej wymienieni, będąc odpowiedzialni za nadzór nad funkcjonowaniem służb specjalnych RP w zakresie powierzonych im ustawowo zadań, w tym dotyczących działalności SKW, nie dochowali należytej staranności i poprzez swoje zaniechania umożliwili rozwój intensywnych kontaktów SKW z tajną służbą państwa nieprzyjaznego. Odbywało się to bez zachowania należytego reżimu kontrwywiadowczego, co doprowadziło do trudnych do oszacowania strat dla bezpieczeństwa RP”.

Politycy dotychczasowej opozycji uważają, że owa rekomendacja skierowana jest do Sejmu i prezydenta i ma zapobiec powstaniu rządu Tuska. Na większość sejmową ta rekomendacja raczej nie podziała. Co z Andrzejem Dudą, który już wcześniej podkreślał, że Donald Tusk nie jest jego kandydatem na premiera? Czy skorzysta z pretekstu, by odmówić mianowania i zaprzysiężenia rządu Tuska?

Odmówić nie może, bo konstytucja nie przewiduje, by prezydent mógł odmówić wykonania woli Sejmu, jeśli ten powoła premiera. Ale nie przewiduje też możliwości niezaprzysiężenia sędziów wybranych do Trybunału Konstytucyjnego, a prezydent Andrzej Duda do dziś trzech sędziów nie zaprzysiągł. Jednak reperkusje międzynarodowe, polityczne i gospodarcze odmowy zaprzysiężenia rządu wyłonionego przez sejmową większość byłyby na pewno daleko groźniejsze i bardziej rujnujące dla Polski.

Może więc będzie zwlekał z odebraniem przysięgi? To też byłoby złamaniem konstytucji, ponieważ ta na całą operację: wyłonienia premiera i jego gabinetu przez Sejm i zaprzysiężenia ich przez prezydenta, daje 14 dni od chwili, w której Sejm odmówi wotum zaufania premierowi wskazanemu przez prezydenta. Art. 154 pkt. 3 konstytucji brzmi: „W razie niepowołania Rady Ministrów w trybie ust. 1 lub nieudzielenia jej wotum zaufania w trybie ust. 2 Sejm w ciągu 14 dni od upływu terminów określonych w ust. 1 lub ust. 2 wybiera Prezesa Rady Ministrów oraz proponowanych przez niego członków Rady Ministrów bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. Prezydent Rzeczypospolitej powołuje tak wybraną Radę Ministrów i odbiera przysięgę od jej członków”.

To, że oba organy – Sejm i prezydent – mają konkretnie 14 dni, potwierdza następny artykuł, który liczy prezydentowi 14 dni od niepowołania Rady Ministrów na desygnowanie kolejnego premiera. Art. 155 pkt. 1: „W razie niepowołania Rady Ministrów w trybie art. 154 ust. 3 Prezydent Rzeczypospolitej w ciągu 14 dni powołuje Prezesa Rady Ministrów i na jego wniosek pozostałych członków Rady Ministrów oraz odbiera od nich przysięgę”.

Tu naprawdę nie ma innej przestrzeni interpretacyjnej. 14 dni – i kropka. Oczywiście prezydent zawsze może postąpić na zasadzie „nie mam pańskiego płaszcza”, ale nie będzie miał żadnych argumentów prawnych.

„Cząstkowy raport” nie jest podstawą prawną, bo tzw. prezydencka nowelizacja odebrała komisji rosyjskiej możliwość zakazywania pełnienia funkcji. Ten raport nie jest też nawet pretekstem, bo – pomijając dziwaczną argumentację, że Donald Tusk i inni wymienieni w nim politycy byli niefrasobliwi (co powiedzieć w takim razie o Antonim Macierewiczu i jego raporcie z likwidacji WSI?) – to przede wszystkim powstał on w sprzeczności z ustawą o komisji. Powstał rzekomo w wyniku wytężonej pracy komisji, a ustawa stwierdza, że te posiedzenia są jawne. Dotyczy to tak rozpraw, jak posiedzeń poza rozprawami.

Art. 33: „Posiedzenia Komisji wyznaczone poza rozprawą są jawne, chyba że przewodniczący Komisji zarządzi inaczej. Przepis art. 22 jawność rozprawy przed Komisją ust. 3 stosuje się odpowiednio”.

Przewodniczący komisji Sławomir Cenckiewicz oświadczył, że raport powstawał na posiedzeniach komisji. Jeśli takie były, to ich terminy i obrady powinny być jawne. A jeśli jawność została wyłączona, to jawny powinien być komunikat o takiej decyzji przewodniczącego. Tymczasem opinia publiczna słyszała tylko plotki, że Cenckiewicz pisze jakiś raport, że przewożone, kopiowane czy niszczone są jakieś dokumenty, ale to wszystko „bez żadnego trybu”. Coś, co powstało „bez żadnego trybu” czy w trybie wręcz sprzecznym z ustawą, nie może być przywoływane przez głowę państwa jako podstawa czy decyzji, czy jej odwlekania.

Ale pamiętajmy, że państwo PiS nie całkiem się skończyło i filozofia szatniarza może się jeszcze pojawić.

Na razie te obawy rozwiał szef Kancelarii Prezydenta Marcin Mastalerek. „Po uzyskaniu większości głosów przez Sejm dla kandydata na premiera rekomendacja komisji nie wpłynie na ewentualne jego zaprzysiężenie. Jeśli premier będzie przegłosowany przez większość, to oczywiście prezydent przyjmie ślubowanie i dojdzie do zaprzysiężenia. Nie będzie żadnych złośliwości prezydenta w sprawie ewentualnego zaprzysiężenia 13 grudnia, a jeśli większość sejmowa zdąży z przegłosowaniem kandydata na premiera, w grę wchodzi kilka terminów zaprzysiężenia: 11 grudnia, 13 grudnia oraz 14 grudnia rano” – powiedział dziennikarzom.