PiS się boi

PiS chce ochronić prezesa NBP Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu. A co może zrobić władza, żeby nie odpowiadać za swoje czyny? Zmienić przepisy. Jeśli straciła Sejm, to robi to za pomocą organów, w których jeszcze ma władzę. Padło na Trybunał nie-Konstytucyjny.

Władza PiS usiłowała zapewnić sobie bezkarność co najmniej czterokrotnie. Najbardziej otwarcie w „tarczach” covidowych, a także by ochronić swoich samorządowców, którzy przekazali Poczcie Polskiej dane wyborców do wyborów kopertowych, zanim ustawa w tej sprawie weszła w życie. Nieodpowiedzialność zapewniła w ustawie „lex Tusk” członkom komisji do badania rosyjskich wpływów. Teraz usiłuje utrudnić pociągnięcie do odpowiedzialności konstytucyjnej szefa NBP Adama Glapińskiego.

Grupa posłów zaskarżyła właśnie do Trybunału nie-Konstytucyjnego ustawę o Trybunale Stanu, która umożliwia postawienie przed TS szefa NBP bezwzględną większością głosów, czyli taką wiekszością, jaką koalicja dysponuje teraz w Sejmie. A także przepis, który zawiesza szefa NBP w obowiązkach w momencie, gdy wniosek o postawienie go przed TS zostanie przegłosowany. Posłowie uważają, że te przepisy naruszają zasadę domniemania niewinności (art. 42 ust. 3 konstytucji) w związku z prawem dostępu do służby publicznej (art. 60) i zasadą proporcjonalności, a także z art. 227 konstytucji określającym zadania NBP. I prawo europejskie, w tym art. 130 TFUE, gwarantujący niezależność państwowych banków centralnych.

Mogą – to zaskarżają. Nie mają poczucia wstydu, więc przychodzi im to gładko. Trudno nie skojarzyć tego z lojalnością mafijną: siła mafii polega m.in. na tym, że każdy członek wie, że gdy mu się powinie noga, mafia zrobi wszystko, by go wyciągnąć z tarapatów, a jeśli się nie da – sowicie mu je wynagrodzić.

Trybunał nie-Konstytucyjny jest ogniwem w tym łańcuchu lojalności. Ledwo sprawa tam trafiła, następnego dnia wyznaczono skład sądzący. Skład pokazuje, jakie znaczenie ma ta sprawa. Jest pięcioosobowy, a nie pełny, żeby była gwarancja, że orzeknie. Mimo że chodzi o odpowiedzialność konstytucyjnego organu, a więc jest to sprawa szczególnej wagi, a takie sądzi pełny skład. W składzie nie ma ani jednego dublera, żeby nie było można podważyć wyroku. Na jego czele stoi zaś sama prezes Julia, żeby dopilnować szybkiego, sprawnego i właściwego rozstrzygnięcia. Na postrach stronom postępowania: przedstawicielom Sejmu, Prokuratora Generalnego (którym niedługo będzie prawdopodobnie Adam Bodnar) i RPO, jako sprawozdawcę dała Krystynę Pawłowicz. Prokuratorskim autorytetem wesprze ją były prokurator krajowy Bogdan Święczkowski. Składu dopełniają Bartłomiej Sochański, który niedawno miał problem z odmową kontrolnego dmuchania w alkomat jako uczestnik stłuczki, i Rafał Wojciechowski.

Posłowie PiS mogli pójść śmielej i zaskarżyć także możliwość postawienia przed TS bezwzględną większością głosów szefa i członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, Naczelnego Dowódcę Sił Zbrojnych, szefa NIK i p.o. ministrów. Ale może PiS liczy na powrót do władzy i stawianie przed TS obecnych koalicjantów? Choć bardziej prawdopodobne, że po prostu byłoby więcej roboty przy pisaniu takiego wniosku do TnK, a i TnK skomplikowałoby to nieco sprawę. Choć może to być jednak błąd, bo teraz TnK będzie musiał uzasadnić, dlaczego np. szefa NIK ma być łatwiej pociągnąć do odpowiedzialności konstytucyjnej niż szefa NBP.

Czy TnK w ogóle da radę tę sprawę osądzić? 30 listopada miał wydać wyrok w sprawie kar unijnych – i nie zdołał. Formalnie z powodu choroby sędziego, nieoficjalnie mówi się, że nie ma zgody co do treści wyroku. TnK to już nie „biało-czerwona drużyna”. To ogniwo w łańcuchu à la mafijnej lojalności, które słabnie w oczach wraz z władzą PiS.

A prezes Glapiński za niedopełnianie obowiązków i przekraczanie uprawnień może też odpowiadać przed sądem karnym. Zacząć można od niegospodarności: wydawanie publicznych pieniędzy na swoje prywatne procesy czy banery reklamujące osiągnięcia własne i rządu PiS m.in. w trakcie kampanii wyborczej. Pomocne mogą być też wyniki kontroli NIK w NBP.