Niepotrzebny spór o aborcję

Lewica walczy o wpisanie prawa do aborcji do umowy koalicyjnej. Ważniejsze od tego jest zapewnienie kobietom bezpieczeństwa, co można zrobić bez tego sporu. I bez marnowania zaufania wyborców.

Bezpieczeństwo kobiet w ciąży i dostępność aborcji to jedna z kluczowych spraw dla wielu wyborców opozycji i musi być przeprowadzona. Spór jest tylko co do metody i zakresu. Ale jeśli ten spór miałby hamować umowę koalicyjną, wyborcy poczuliby się oszukani. A zawiedzenie ich zaufania mogłoby być początkiem końca odbudowy demokracji i praworządności w Polsce, bo trzeci raz już politykom nie uwierzą.

Wszyscy, łącznie z Szymonem Hołownią i Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, zgadzają się co do dwóch spraw: Polki nie mogą się bać zachodzić w ciążę i trzeba przestrzegać obowiązującego prawa. To można osiągnąć bez zmiany prawa i koalicyjnych przepychanek o to, czy można się umawiać w sprawie kwestii „światopoglądowych”.

Nie trzeba nawet kwestionować ważności antyaborcyjnego wyroku Trybunału Przyłębskiej, bo ów niesławny niby-wyrok nie dotyczył ochrony zdrowia kobiet. Nie kwestionując więc ani zapisów kodeksu karnego o karalności nieumyślnego uszkodzenia płodu czy pomocnictwa lekarza w zakazanej prawem aborcji, ani wyroku niekonstytucyjnego Trybunału, można sprawę załatwić na poziomie ministra zdrowia, krajowego i wojewódzkich konsultantów ds. ginekologii i położnictwa i NFZ. Warto się przy tym posiłkować uchwałami Komitetu Bioetycznego PAN, gdzie przeanalizowano i aspekt prawny, i etyczny dotyczący ochrony zdrowia i życia kobiet w ciąży (bioetyka.pan.pl), w szczególności powinności lekarzy.

Według tego stanowiska żaden wyrok żadnego Trybunału ani żaden przepis czy wewnętrzne zarządzenia nie zwalniają lekarza od ratowania zdrowia i życia kobiety. A jeśli ktoś stoi na stanowisku, że kobieta w ciąży to nie jeden, a dwoje pacjentów: ona i płód w dowolnej fazie rozwoju, to i tak pierwszeństwo ma osoba już urodzona. Naukowcy (filozofowie, lekarze, prawnicy) – członkowie Komitetu Bioetycznego PAN – zwracają też uwagę, że ciąża w określonych okolicznościach, w szczególności gdy wiadomo, że płód jest ciężko i nieodwracalnie uszkodzony, może zagrażać zdrowiu psychicznemu kobiety. A zdrowie psychiczne jest elementem zdrowia w sensie medycznym. Zatem lekarze mają obowiązek chronić zdrowie kobiet w ciąży. Przepisy antyaborcyjne dopuszczają aborcję w celu takiej ochrony, zaś orzeczenie Trybunału Przyłębskiej nic w tej sprawie nie zmieniło.

A więc na początek, zamiast zmienić prawo czy kłócić się o sporne politycznie kwestie w umowie koalicyjnej, należy zmienić praktykę. A to się robi na poziomie ministra i NFZ.

Minister może wydać zarządzenie wiążące dla placówek medycznych. Były minister Adam Niedzielski po śmierci chorej na sepsę Doroty w szpitalu w Nowym Sączu powołał zespół ekspercki ds. przygotowania wytycznych dla podmiotów medycznych w zakresie procedur w przypadkach zagrożenia życia i zdrowia kobiet ciężarnych. To zespół złożony z konsultantów krajowych w dziedzinie położnictwa i ginekologii, neonatologii, perinatologii i psychiatrii i lekarzy specjalistów w tych dziedzinach. Wytyczne są już gotowe, ale chyba nie podobają się obecnej ministrze zdrowia Katarzynie Sójce, bo już drugi raz odkłada termin ich podpisania.

Wytyczne, generalnie, są w duchu stanowiska Komitetu Bioetycznego PAN, co znaczy, że oparte na nich procedury, które będą obowiązywać placówki medyczne, będą chroniły zdrowie (także psychiczne) i życie pacjentek. Te wytyczne w formie zarządzenia minister zdrowia publikuje w dzienniku urzędowym. Na ich realizację ma z kolei wpływ NFZ, który w razie gdyby placówka ich nie realizowała, ma prawo ograniczyć jej finansowanie. I tyle. Dziś też niby ma takie prawo, jeśli placówka nie realizuje kontraktu, ale w przypadku kwestii okołoaborcyjnych go nie stosuje. To się może zmienić, gdy powieje nowy wiatr historii. I zapewne się zmieni, trzeba tylko tego pilnować.

Zatem niezależnie od tego, którą drogę zapewnienia bezpieczeństwa kobietom wybierze przyszła koalicja rządząca (pomysł z depenalizacją aborcji jest na początek najlepszy, bo najprostszy i zadziała natychmiast, bez dodatkowego oprzyrządowania prawnego i instytucjonalnego), nie musi być to teraz kwestią sporną w umowie koalicyjnej. Na początek wystarczy zrezygnować z tego punktu w umowie lub zapisać w niej deklarację, że prawo do ochrony zdrowia i życia kobiet w ciąży jest dla koalicjantów priorytetem. Koniec końców dostali oni od wyborców władzę nie do przeprowadzenia jednej sprawy, ale naprawy państwa. Spór o aborcję w umowie nie powinien osłabiać tej szansy.