Przyłębska i buntownik

Wygląda na to, że wiceprezesem Trybunału niegdyś Konstytucyjnego ma sporą szansę zostać buntownik Jakub Stelina. Został kandydatem, jest byłym doktorantem Lecha Kaczyńskiego i może bardziej pasować prezydentowi Andrzejowi Dudzie niż drugi kandydat, uważany za człowieka „prezes Julii” Bartłomiej Sochański.

Skończyła się kadencja dotychczasowego wiceprezesa Mariusza Muszyńskiego i dziś Zgromadzenie Ogólne Sędziów TnK wybrało dwóch kandydatów na jego miejsce. Wcześniej lubiąca wywoływać wokół siebie sensację Krystyna Pawłowicz ogłosiła na Twitterze, że kandyduje razem z Sochańskim. Pawłowicz, podobnie jak Sochański, uważana jest za stronniczkę Przyłębskiej, więc wychodziło na to, że „prezes Julia” tak czy owak będzie miała lojalnego zastępcę, co zapewne byłoby miłą odmianą po trudnej kohabitacji z Mariuszem Muszyńskim. Muszyński szybko z zaufanego powiernika stał się jej nieprzychylnym recenzentem i od lat byli w konflikcie. A pół roku temu wraz z czterema innymi członkami TnK wypowiedział jej posłuszeństwo, uznając, że po sześciu latach skończyła się jej kadencja, i zażądał zwolnienia przez nią urzędu.

Ale Pawłowicz okazała się zmienna: w dzień wyborów ogłosiła, że wycofała swoją kandydaturę, sugerując, że jej ambicie sięgają wyżej – prezesury w TK. Może zorientowała się, że nie ma szans, i nie chciała przegrać głosowania? A może to była od początku zmyłka w porozumieniu z „prezes Julią”, żeby na jej tle kandydatura Sochańskiego wyglądała poważniej?

Tak czy inaczej, kandydaturę wycofała, a buntownicy przeforsowali swojego kandydata: Jakuba Stelinę. Chodzą słuchy, że to kandydatura pod prezydenta Dudę, może nawet za jego cichą aprobatą.

Gdyby prezydent rzeczywiście wskazał buntownika na wiceprezesa, mogłoby to być odebrane jako publiczny policzek wymierzony „prezes Julii”. Prezydent nie opowiedział się po żadnej ze stron sporu o to, czy skończyła po sześciu latach kadencję prezesa, jak stanowią przepisy uchwalone przez PiS, czy też przepisy te jej nie objęły i jest prezeską do końca swojej sędziowskiej kadencji, czyli do grudnia przyszłego roku. Z tego faktu niektórzy wyciągają wniosek, że jest w sprawie kadencji po stronie buntowników, a zatem buntownik pasowałby mu na zastępcę Przyłębskiej. Poza tym zdobyłby w ten sposób swój przyczółek w TnK.

Wprawdzie władza wiceprezesa TK nie jest duża, a Julia Przyłębska dotychczasowego zastępcę – Mariusza Muszyńskiego – skutecznie odsunęła od wszelkich decyzji, ale w razie trudności przy wyborze następcy Przyłębskiej to wiceprezes przejmie władzę w Trybunale. A to znaczy, że władzę tę straci Jarosław Kaczyński. Niby nic, ale najprawdopodobniej przyczyni się to do pogłębienia konfliktu i dalszego rozkładu i bezwładu Trybunału, który już dziś praktycznie nie orzeka.

Jeśli jeszcze PiS-owi (a raczej jego części, bo w tej sprawie wydaje się podzielony) uda się przeforsować zmianę minimalnej liczby sędziów tworzących tzw. pełny skład Trybunału z 11 na 9, może się okazać, że kiedy w 2024 i w 2025 r. zwolni się pięć miejsc w TK, PiS całkowicie straci wpływ na Trybunał.

Każda władza przemija.