Jak zabiłam rzecznika Radzika

Dziennikarz, opisując krytycznie działanie funkcjonariusza publicznego, popełnia przestępstwo pomówienia (art. 212 kk). Tak wynika z prawomocnego wyroku w mojej sprawie. Orzekał sędzia Paweł Mądry, delegowany z sądu rejonowego do okręgowego (w Siedlcach).

Jeśli takie rozumowanie się przyjmie, to jedynymi materiałami dziennikarskimi nieniosącymi dla autora zagrożenia odpowiedzialnością karną będą materiały TVP czy tzw. mediów narodowych. Punktowanie głupich, niefachowych, nieodpowiedzialnych, karygodnych czy nieetycznych zachowań i decyzji ludzi władzy będzie równoznaczne z przestępstwem.

Sprawa, w której tak sąd uzasadnił wyrok, toczyła się z oskarżenia zastępcy rzecznika dyscyplinarnego dla sędziów Przemysława Radzika. Trzy lata temu napisałam na blogu felietonik o tym, że w państwie PiS systemowo stosuje się nierówność wobec prawa. Opisałam kilka przykładów, w tym sprawę zastępcy rzecznika dyscyplinarnego Michała Lasoty. Była powszechnie znana, pierwszy opisał ją Onet. Tyle że pomyliłam zastępców rzecznika dyscyplinarnego i podałam nazwisko Przemysława Radzika. Kiedy zorientowałam się w błędzie, przeprosiłam i poprawiłam.

W pierwszej instancji sąd mnie uniewinnił. W drugiej zastosował myk: uznał, że czyn popełniłam, ale postępowanie umorzył z powodu niskiej szkodliwości czynu. To samo w sobie może wywołać efekt mrożący, bo tak naprawdę zostałam uznana winną.

Ale dzisiaj dostałam uzasadnienie wyroku. Rozumowanie w nim zawarte jest naprawdę groźne dla dziennikarzy i dla debaty publicznej. Fragment:

„(…) wymowa tej internetowej publikacji jest jednoznaczna. Zarówno sposób sformułowania tytułu artykułu: co wolno (…), jak i zestawienie w jego treści przypadków nierówności wobec prawa polegających na tym, że władza traktuje inaczej swoich, a inaczej tych gorszego sortu, wskazuje na to, że akapit tego artykułu, w którym oskarżona opisała sposób prowadzenia sprawy karnej przez zastępcę rzecznika dyscyplinarnego sędziów sądów powszechnych, miał ukazać tego sędziego w negatywnym świetle – jako sędziego, który mimo popełnienia kardynalnego błędu proceduralnego nie poniósł za to odpowiedzialności dyscyplinarnej jedynie z tego powodu, że traktowany jest jako swój przez władze państwowe. Także wyjaśnienia oskarżonej złożone na rozprawie wskazują, że oskarżona działała z zamiarem bezpośrednim, aby poprzez zamieszczenie zniesławiającego sędziego fragmentu artykułu ukazać problem nierówności wobec prawa w Polsce (k. 116). Zdaniem Sądu Okręgowego nie ulega zatem wątpliwości, iż oskarżona działała w sprawie z zamiarem bezpośrednim zniesławienia sędziego, który miał dopuścić się błędu proceduralnego”.

Sąd w żaden sposób nie odnosi się do faktu, że art. 213 par. 2 kk mówi: „Nie popełnia przestępstwa określonego w art. 212, (…) kto publicznie podnosi lub rozgłasza prawdziwy zarzut dotyczący postępowania osoby pełniącej funkcję publiczną lub służący obronie społecznie uzasadnionego interesu”.

Sąd nie zajął się kwestią prawdziwości zarzutu. Nie ocenił też, czy działałam w obronie społecznie uzasadnionego interesu, choć zauważył, że felieton miał na celu krytykę zjawiska nierówności wobec prawa. Uznał, że przedstawienie w mediach funkcjonariusza publicznego w niekorzystnym świetle z definicji jest przestępstwem pomówienia.

Co do mojej pomyłki sąd uznał, że przeprosiny nie mają znaczenia. I porównał tę sytuację do sytuacji mordercy, który omyłkowo zabił niewłaściwą osobę:

„(…) w przypadku działania oskarżonej doszło do aberratio ictus vel iactus, czyli do tzw. zboczenia działania. (…) Konsekwencje owego zboczenia działania wyjaśnił w przekonujący sposób Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 13 maja 2002 r. w sprawie V KKN 141/01 (Lex nr 53914). (…) Sąd Najwyższy w tym judykacie stwierdził, że skoro sprawca chciał zastrzelić człowieka i zastrzelił człowieka – taki błąd (tj. błąd co do osoby, która miała zginąć) należy uznać za nieistotny”.

Wyroki sądów odwoławczych są umieszczane w zestawieniach orzecznictwa, z których sędziowie czerpią wskazówki i argumenty, orzekając w podobnych sprawach. Całkiem więc możliwe, że będą czerpać i z tego orzeczenia sędziego Pawła Mądrego. Na pewno zadbają o to pełnomocnicy opisanych w mediach funkcjonariuszy.

I jeszcze się zastanawiam, czy w świetle uzasadnienia wyroku sędziego Mądrego tego, co właśnie napisałam, nie można uznać za pomówienie autora wyroku „o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności”.