Święczkowski do TK

Prokurator krajowy Bogdan Święczkowski kandydatem PiS na sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Skoro kandydatem PiS – to właściwie jakby już był sędzią.

Prawo i Sprawiedliwość oficjalnie zgłosiło jego kandydaturę. W trybunale zasiądzie najwierniejszy, najbardziej zaufany człowiek Zbigniewa Ziobry. Człowiek, który m.in polecił ścigać uczestniczki demonstracji po antyaborcyjnym wyroku Trybunału Przyłębskiej z przepisu, za który grozi do ośmiu lat więzienia: za spowodowanie masowego zagrożenia dla zdrowia i życia.

Ale właściwie dlaczego nie? Skoro mogli zostać sędziami TK Krystyna Pawłowicz, słynna z wcinania sałatki podczas obrad Sejmu i nazywania unijnej flagi „szmatą”, i Stanisław Piotrowicz, prokurator z czasów stanu wojennego, który później umorzył sprawę księdza pedofila i był „twarzą” i wykonawcą procesu rujnowania kolejnych instytucji państwa prawa?

Święczkowski ma wejść na miejsce prof. Leona Kieresa, który skończył kadencję pod koniec lipca zeszłego roku. Następcy nie wybrano, bo Zbigniew Ziobro uznał, że teraz jego kolej wskazać kandydata i tym kandydatem ma być Święczkowski. PiS nie mógł zgłosić nikogo innego, bo zabrakłoby mu głosów Ziobry i jego ludzi.

Co się stało, że Jarosław Kaczyński uległ? Najprawdopodobniej nie za darmo. W zamian Ziobro obiecał, że coś zrobi. Albo przeciwnie: że nie zrobi, chociaż miał ochotę.

Zgoda prezesa Kaczyńskiego na Święczkowskiego może być potraktowana jako zdrada „prezes Julii”. Bogdan Święczkowski to niewątpliwie silna osobowość i zdecydowanie asertywny człowiek czynu. Jeśli ma być człowiekiem Ziobry w Trybunale, to raczej nie po to, żeby grzać fotel i inkasować wynagrodzenie. Raczej żeby pilnować właściwej linii orzeczniczej. Przede wszystkim w sprawach wniosków Ziobry.

A Ziobro ostatnio śle raz po raz do TK wnioski przeciwko europejskim trybunałom, zaostrzając konflikt z Unią. Póki co TK w ich sprawie orzeka zgodnie z wnioskiem, a więc można przypuszczać, że prezes Kaczyński akceptuje tę antyunijną i antyeuropejską linię. Ale może przestać akceptować, bo idąc konsekwentnie tą drogą, zabrniemy nieuchronnie do polexitu. To mogłoby się ludziom nie spodobać, a wybory w przyszłym roku. Więc może Święczkowski w TK ma pilnować, by „prezes Julia” wyznaczała terminy rozpraw w ważnych dla prokuratora generalnego sprawach i by składy sądzące gwarantowały sprawne i „słuszne” rozstrzygnięcie, wbrew woli prezesa PiS?

Może zaczęła się też gra o sukcesję po „prezes Julii”? Jej sześcioletnia kadencja skończy się w grudniu tego roku. Wprawdzie sama „prezes Julia” – opierając się na stanowisku zamówionym u trybunalskich prawników – twierdzi, że została wybrana, zanim weszły w życie przepisy o sześcioletniej kadencji, a więc jej one nie dotyczą i będzie prezeską do dnia końca swojej kadencji sędziowskiej: do grudnia 2024 r. ( pisaliśmy o tym tutaj), ale może Bogdan Święczkowski ma za zadanie doprowadzić do zmiany zdania trybunalskich prawników? Może nawet powoła się w tej sprawie na opinie prawników krytycznych wobec „dobrej zmiany”, przede wszystkim byłego wiceprezesa TK Stanisława Biernata? I może on sam zostałby następcą „prezes Julii”? Jeśli nie w grudniu, to dwa lata później?

Tak czy inaczej, Bogdan Święczkowski oznacza dla „prezes Julii” kłopoty, bo raczej nie dałby się przerzucać ze składu do składu, jak to ma ona zwyczaj czynić w celu (jak tłumaczył Mariusz Muszyński) poprawy sprawności orzekania (jak się wyeliminuje myślących inaczej, to wyrok zapadnie szybciej i bez zdań odrębnych).

Będzie się działo!