Władza zdejmuje TVN

To były największe protesty od jesieni zeszłego roku. We wtorek w 93 miastach w Polsce ludzie protestowali w obronie wolnych mediów. Ich symbolem jest teraz TVN24 – stacja, którą władza PiS usiłuje zrabować amerykańskiemu właścicielowi za pomocą specjalnie szykowanego lex TVN. Od sześciu lat wiedzieliśmy, że przyjdą po media. I przyszli.

Byłam na warszawskiej demonstracji pod Sejmem. Przyszło kilka tysięcy osób – mimo zapowiadanych burzy. Symboliczne było wystąpienie Seweryna Blumsztajna. Nie z powodu tego, co mówił, chociaż mówił rzeczy ważne – że niezależne media są tlenem demokracji. Symboliczna była jego obecność: Seweryn Blumsztajn zaczynał swoją opozycyjną działalność, kontynuowaną przez cały PRL, w 1968 r., na studenckich protestach po zdjęciu przez władze PZPR spektaklu „Dziady”. Teraz władza zdejmuje TVN.

Solidarnościowo ze sceny przemawiali sędziowie, prokuratorzy, nauczycielka. Na tle tęczowego logo. Gdyby nie wolne media, co wiedzielibyśmy o ich prześladowaniu? O ich protestach? Postulatach? Nie byłoby sędziowskiego oporu na taką skalę, bo nie byłoby dla niego społecznego wsparcia. I nie mielibyśmy już wolnych sądów. Narracja o sędziach – złodziejach spodni – byłaby jedyną powszechnie dostępną. Oprócz niej mielibyśmy – jak w PRL – propagandę i „drugi obieg informacji”. Bez wolnych mediów nie obejrzelibyśmy noblowskiej ceremonii Olgi Tokarczuk. Nie byłoby Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy – o czym mówiła b. dyrektorka TVP Kultura Katarzyna Janowska.

Jacek Żakowski mówił na demonstracji pod Sejmem, że aby wytworzyć wiarygodną informację – szczególnie jeśli chodzi o dziennikarstwo śledcze – trzeba dobrego warsztatu i dużych pieniędzy. Tego nie da się zastąpić postami na Facebooku. Ani dziennikarstwem społecznym. Bez wolnych mediów opartych na pracy wykwalifikowanych dziennikarzy i zapleczu finansowym nie będzie informacji, będą tylko pogłoski, plotki – czyli dezinformacja. Tak właśnie szerzy się pandemia antyszczepionkowa. Tak szerzy się przedziwny amerykański ruch przeciw kosmitom-pedofilom, którego wyznawcy ruszyli na Kapitol, by zapobiec utracie władzy przez Donalda Trumpa.

Państwo, w którym władza kontroluje media, a nie media władzę, to państwo totalitarne. Jesteśmy coraz bliżej takiego odwrócenia ról.

Lex TVN może zostać uchwalony lub nie, ale już działa. Działa na koncern Discovery, który jest właścicielem TVN. Ma dać mu do myślenia, czy inwestycja w stację telewizyjną to na pewno dobry biznes w kraju, w którym przyznanie koncesji zależy od łaski władzy politycznej, a prawo może się drastycznie zmienić niemal z dnia na dzień.

Warszawscy manifestanci entuzjastycznie przywitali Donalda Tuska, który wystąpił razem z innymi liderami opozycji w obronie wolnych mediów. Wolne media są jedyną szansą opozycji na konkurowanie na w miarę równych warunkach z władzą PiS w wyborach. Jak będzie wyglądała kampania wyborcza bez TVN, widzimy w codziennych „Wiadomościach” TVP, które na okrągło puszczają Tuska mówiącego po niemiecku. W jego przypadku propaganda państwowej telewizji sięga standardów z lat 50. i początków stanu wojennego.

Władza PiS się sypie, bo rozpada się rządząca koalicja. W tej sytuacji – jak mówił prezes Kaczyński – bez monopolu na media PiS nie wygra kolejnych wyborów. Więc szantażem usiłuje zmusić Discovery do sprzedaży udziałów w TVN. Dlatego walka o wolne media – które dziś uosabia TVN24 – to walka o to, żeby następne wybory były wolne, czyli oparte na świadomych decyzjach obywateli. Nie da się podjąć świadomej decyzji bez wiedzy.

Ale walka o wolne media to także walka o nasze prawo do myślenia i poznawania świata w całej jego złożoności, nieoczywistości i sprzecznościach. Niezależne, profesjonalne media są jak biblijne drzewo wiadomości złego i dobrego. Wolność opiera się na tej wiedzy.