Odpowiedzialności nie ma. I nie będzie

Ruch Unia Młodych wniósł do sanepidu o ukaranie uczestników mszy w rocznicę śmierci matki braci Kaczyńskich. Uczestnicy nie mieli maseczek i nie trzymali dystansu. Podobne doniesienie z grudnia, dotyczące tzw. urodzin Radia Maryja, sanepid załatwił odmownie, uznając, że nie złamano przepisów pandemicznych.

Nie wyjaśnił, dlaczego uważa, że ich nie złamano – mimo bezspornego niezastosowania się do uczestników do (od listopada wynikających już z ustawy, a nie rozporządzenia) przepisów nakazujących zasłanianie twarzy i przewidujących kary za łamanie tej zasady. Może dlatego, że wszystko odbywało się w poświęconej przestrzeni sakralnej, a więc nad zdrowiem obecnych czuwała Opatrzność i nie trzeba było dodatkowej ochrony prawa świeckiego?

Jak będzie z doniesieniem na temat mszy w Starachowicach – zobaczymy.

Jeśli się już chcieć czepiać wicepremiera Kaczyńskiego i jego ludzi, to można napisać do samego Bogdana Święczkowskiego, prokuratora krajowego, który wydał opinio-sugestię, że udział w zgromadzeniu bez maseczki to przestępstwo z art. 165 kodeksu karnego: spowodowania powszechnego niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia. Prokuratorzy zaraz zajęli się stawianiem takich zarzutów uczestniczkom i uczestnikom demonstracji Strajku Kobiet. Więc może teraz też do tego zastosują?

Pojawiły się w komentarzach złośliwe sugestie, że zwykli śmiertelnicy za brak maseczek dostają kary, a wysocy partyjni notable – nie, więc to nierówność wobec prawa. Otóż faktycznie jest to nierówność, ale prawnie usankcjonowana. Przed zarzutami karnymi czy z kodeksu wykroczeń owych notabli chroni immunitet – przynajmniej tych, którzy są parlamentarzystami. Natomiast nienakładanie na wysokich funkcjonariuszy partyjnych kar administracyjnych to w Polsce – już od PRL – prawo zwyczajowe. A zwyczaje przodków trzeba szanować.

Poza tym nie ma takiego przestępstwa ani wykroczenia jak nierówne traktowanie obywateli. Jest co prawda w konstytucji artykuł (32), który mówi, że „wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne. Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny”, ale to tylko konstytucja. Nie ma przełożenia ani na kodeks karny, ani na kodeks wykroczeń, ani nawet na kodeks administracyjny. A więc co prawda nie można ludzi traktować nierówno, ale nic za to nie grozi. Przynajmniej urzędnikom sanepidu czy prokuratorom, bo ci nie mogą przed Trybunałem Stanu odpowiadać za złamanie konstytucji. Podobnie jak władze samorządowe nie mogą odpowiadać za to, że łamią konstytucję, uchwalając tzw. uchwały anty-LGBT.

Tak więc hulaj dusza – a raczej nierówność – odpowiedzialności nie ma. I nie będzie. Stara maksyma mówi: „co wolno wojewodzie…”.

PS Na wszelki wypadek – powyższy wpis jest ironiczny.