Ułaskawienie polityczne

Prezydent Andrzej Duda ułaskawił działacza miejskiego Jana Śpiewaka. Przypomnijmy, że został skazany za pomówienie adwokatki Bogumiły Górnikowskiej o wspieranie dzikiej reprywatyzacji.

To niewątpliwie decyzja polityczna. Śpiewak jest ważną twarzą walki z reprywatyzacją, obrońcą krzywdzonych lokatorów – Duda chce więc zarobić punkty w kampanii. To decyzja polityczna także dlatego, że Śpiewak kupił ją sobie poparciem dla poczynań PiS wobec sądownictwa i sędziów. Tuż po wyroku w grudniu zeszłego roku ogłosił: „Ja sam broniłem sądów, kiedy PiS chciało je reformować. Ale teraz widzę, że polski wymiar sprawiedliwości zbliża się do białoruskiego”. Ma prawo do własnych poglądów. Ale wygłasza je przy okazji wystąpienia o ułaskawienie i demonstracyjnie spotyka się z Dudą tuż po prawomocnym wyroku. Co oznacza, że kieruje nim wyłącznie własny interes.

Jan Śpiewak został skazany na podstawie art. 212 kk o pomówieniu za pomocą środków masowego komunikowania. O zniesienie przepisu organizacje broniące wolności słowa i dziennikarze walczą od lat u wszystkich kolejnych rządów – z pisowskimi włącznie. Walczymy, by dobrego imienia bronić za pomocą procesów cywilnych, a nie karnych. Niestety Trybunał Konstytucyjny uznał, że procedura cywilna jest za słaba, a Trybunał Praw Człowieka – że ściganie karne za naruszenie wolności słowa jest co do zasady dopuszczalne. Politycy nie chcą się wyrzec takiego narzędzia, także wobec dziennikarzy.

Przepis więc istnieje, a sądy skazują. Z punktu widzenia kontestacji złego prawa to dobrze, że prezydent ułaskawił Śpiewaka. Ale nikt chyba nie wierzy, że ułaskawi dziennikarzy „Gazety Wyborczej”, gdyby sądy skazały ich za pomówienie Jarosława Kaczyńskiego w sprawie oszukania Gerarda Birgfellnera. Albo kogokolwiek innego, kto nie byłby ideowo bliski PiS-owi czy nie zapłacił za ułaskawienie poparciem dla jego poczynań.

Poza tym Jan Śpiewak nie został skrzywdzony przez sądy. Dowody wskazują, że bezprawnie, manipulując faktami i cytatami, pomówił na Twitterze mec. Górnikowską o to, że „przejęła w 2010 r. metodą na 118-letniego kuratora kamienicę na Ochocie” (pisałam o tej sprawie). A więc był winny. I nie jest tak, że został skazany za działalność na rzecz lokatorów – za którą należy mu się uznanie.

„Prezydent, podejmując decyzję o skorzystaniu z prawa łaski, miał przede wszystkim na uwadze fakt, że konsekwencje skazania znacznie przekraczają normalny poziom ich uciążliwości; wymagają tego zasady humanitaryzmu, ale przede wszystkim sprawiedliwości” – tłumaczył szef kancelarii prezydenta Paweł Mucha.

Czy kara grzywny i nawiązki jest „niehumanitarna”? I to w sytuacji, gdy do wyboru była kara więzienia? „Zasada sprawiedliwości”? Owszem, człowiek, który występuje w obronie gnębionych, zasługuje na szczególne potraktowanie. Można się jednak zastanowić, co ze sprawiedliwością dla pomówionej mec. Górnikowskiej. Zwłaszcza że Śpiewak zaatakował ją jako członkinię „elit”, „córkę byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego”, chociaż nie miało to żadnego związku z jej pracą. Potem odrzucał wszelkie jej propozycje pojednania. I do dziś głosi, że miał rację, twierdząc, że „przejęła w 2010 r. metodą na 118-letniego kuratora kamienicę na Ochocie”.

Skoro ułaskawienie podyktowane jest względami sprawiedliwości, to znaczy, że ona jest winna, a Jan Śpiewak został niewinnie skazany za powiedzenie prawdy. Jak w tej sytuacji wyglądają „zasady sprawiedliwości”?

Zobaczymy. Jeśli każdy skazany z art. 212 kk będzie ułaskawiany przez prezydenta – to jestem za. Czy w takim razie nie prościej znieść art. 212?