Izba Dyscyplinarna się zawiesiła

Czy PiS znalazł sposób, żeby wykonać postanowienie TSUE, nie wykonując go?

W środę Trybunał Sprawiedliwości UE nakazał Polsce natychmiastowe zawieszenie działalności Izby Dyscyplinarnej do czasu zbadania skargi Komisji Europejskiej. Już następnego dnia Izba zadała pytanie prawne Trybunałowi Julii Przyłębskiej, czy to postanowienie nie narusza polskiej konstytucji. A konkretnie przepisów o powierzaniu kompetencji organom międzynarodowym. ID argumentuje, że Polska nie może wykonać orzeczenia TSUE, bo wykracza ono poza powierzone przez Polskę w traktacie o UE kompetencje – prawo Unii nie może bowiem ingerować w „organizację” wymiaru sprawiedliwości poszczególnych państw.

Orzeczenie TSUE nie dotyczyło organizacji wymiaru sprawiedliwości, ale obowiązku „ustanowienia środków niezbędnych do zapewnienia skutecznej ochrony prawnej w dziedzinach objętych prawem Unii” (art. 19 traktatu). Jest natomiast Karta Praw Podstawowych, a w niej prawo do bezstronnego sądu. Bezstronność Izby Dyscyplinarnej SN zakwestionowała Komisja Europejska, składając skargę na przepisy dyscyplinarne i wniosek o tymczasowe zabezpieczenie.

Ale Izba Dyscyplinarna zaprezentowała inne rozumienie traktatu i skierowała pytanie prawne do Trybunału Przyłębskiej. Pierwszym skutkiem tego pytania jest zawieszenie się Izby Dyscyplinarnej do czasu odpowiedzi TK na to pytanie prawne. To skutek tak zadanego pytania prawnego, wynikający z ustawy o TK i ustawy o Sądzie Najwyższym. Sąd zawiesza nie tylko sprawę, w której zadał pytanie (w tym wypadku sprawę dyscyplinarną sędziego), ale wszystkie podobne. A więc WSZYSTKIE, bo orzeczenie TSUE dotyczy całej działalności orzeczniczej Izby Dyscyplinarnej, dopóki TSUE nie zbada skargi Komisji Europejskiej.

Nie wiadomo, czy Izba Dyscyplinarna, zadając pytanie Trybunałowi Przyłębskiej, była świadoma tego skutku. To się okaże w najbliższym czasie. Jeśli będzie sądzić – to znaczy, że nie jest świadoma, co zrobiła.

Nie można jednak wykluczyć, że skład sędziowski, który zadał to pytanie, zupełnie celowo przerzucił gorący kartofel Trybunałowi Przyłębskiej, czyli de facto partii rządzącej. W razie czego to sędziowie w TK wezmą na siebie odpowiedzialność za niewykonanie postanowienia TSUE i kary – od 100 tys. euro za dzień – za niewykonanie. Rząd zaś i sędziowie Izby Dyscyplinarnej będą mogli mówić, że siła wyższa: muszą szanować prawo i wyroki TK.

Dopóki Trybunał nie osądzi sprawy – trzeba czekać i Izba jest samozawieszona (czy jest – niedługo się przekonamy). A więc TSUE nie wymierzy Polsce kary za niewykonanie postanowienia zabezpieczającego. A Trybunał Przyłębskiej orzeka rzadko, jak trzeba – nie orzeka wcale (przykład: skarga posłów PiS na przepisy aborcyjne).

A więc wilk syty – PiS nie zgina karku przed Brukselą. I owca cała – nie ma kar, Izba zawieszona. Jak będzie – zobaczymy.