Kto wykona wyrok TSUE

To sędziowie, a nie rząd, będą wykonawcami wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie legalności działania neo-KRS i Izby Dyscyplinarnej SN.

Po wczorajszej opinii rzecznika generalnego TSUE Evgeniego Tancheva, który uznał, że neo-KRS nie spełnia kryteriów niezależnego organu do powoływania sędziów, a obsadzona z jej udziałem Izba Dyscyplinarna SN nie gwarantuje niezawisłości w orzekaniu, sądy zaczynają zawieszać opiniowanie kandydatów na wolne miejsca sędziowskie. Powołują się na wątpliwość, czy działalność neo-KRS jest zgodna z prawem Unii. Zrobiło tak już Zgromadzenie Sądu Apelacyjnego w Krakowie i Zgromadzenie SA w Szczecinie.

Jeśli TSUE podzieli opinię rzecznika generalnego, to wyrok Trybunału będą wykonywać sędziowie. Tak samo jak było to w przypadku zabezpieczenia tymczasowego w sprawie wcześniejszego odesłania na emeryturę sędziów Sądu Najwyższego. Choć, oczywiście, jest bardzo ważne, czy rząd uzna ten wyrok.

Na czym polegałoby wykonanie wyroku TSUE, jeśli stwierdzałby nielegalność działania neo-KRS i Izby Dyscyplinarnej SN? Po pierwsze, na wstrzymaniu opiniowania – na użytek konkursów przeprowadzanych przez neo-KRS – nowych kandydatów na sędziów. Po drugie, na niewyznaczaniu sędziom mianowanym z udziałem neo-KRS spraw do sądzenia. Po trzecie, na odmowie zasiadania z nimi w składach sądzących. I wreszcie sędziowie, których sprawy znajdą się w Izbie Dyscyplinarnej SN, nie powinni się stawiać na rozprawy i w ogóle uczestniczyć w tych postępowaniach.

Tak powinni postępować WSZYSCY sędziowie. Sędzia, który nie podporządkuje się wyrokowi TSUE, nie będzie sędzią europejskim.

Co z tego wyniknie? Kompletny chaos. Bo Izba Dyscyplinarna zapewne będzie pozbawiać sędziów, którzy podporządkują się wyrokowi TSUE, prawa wykonywania zawodu. Jeżeli kilka-kilkanaście procent sędziów podporządkuje się wyrokowi, PiS zapewne będzie próbował zastąpić ich swoimi ludźmi: prokuratorami, adwokatami, radcami prawnymi, notariuszami, młodymi doktorami habilitowanymi nauk prawnych, profesorami. Ale jeśli sędziowie masowo podporządkują się wyrokowi TSUE – PiS też będzie się musiał mu podporządkować, bo nie może zaryzykować trwałego zablokowania wymiaru sprawiedliwości. Nawet jeśli skutecznie zrzuci winę na sędziów, nie zmieni to faktu, że państwo bez sądownictwa nie może funkcjonować.

Teraz politycy PiS prężą muskuły, twierdząc, że TSUE nie podzieli opinii rzecznika generalnego, bo to tylko „Bułgar” (minister Ziobro) i to tylko opinia. A jak będzie wyrok – to rząd ten wyrok oceni. Ale do tej pory PiS szanował wyroki i postanowienia dotyczące spraw, które uważał za polityczne, jak wycinka Puszczy Białowieskiej (choć tu nie zastosował się do postanowienia zabezpieczającego nakazującego wstrzymać wycinkę), i do postanowienia zastępczego w sprawie wcześniejszego wieku emerytalnego sędziów SN. Mówi się, że – na razie przynajmniej – PiS wyznaczył sobie właśnie w tym miejscu granicę anarchii: będzie szanował orzeczenia TSUE.

Zobaczymy. Na pewno będzie to test na odpowiedzialność za państwo. Uznanie nielegalności neo-KRS przez PiS oznacza rezygnację z narzędzia, za pomocą którego zamierza dokonać wymiany kadrowej w sądownictwie. Podobnym jest Izba Dyscyplinarna, która ma odstraszać sędziów od obrony niezawisłości.

Jeśli wyrok TSUE zapadnie przed jesiennymi wyborami i jeśli pójdzie w kierunku uznania argumentów rzecznika generalnego, PiS prawdopodobnie będzie zwlekał z jakąkolwiek reakcją. Pytanie, jak zareaguje po wyborach, jeśli je wygra.