Krowy i miłosierdzie PiS
Wolne krowy z Deszczna zostaną uwięzione i zabite. Tyle że nie od razu. I nie w ramach okrucieństwa, ale miłosierdzia. Ciągle jest jednak możliwość ich uratowania.
Minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski wczoraj wieczorem w TVP Info powiedział, że na prośbę prezesa Kaczyńskiego i prezydenta Dudy, których bardzo ceni, „podjął ryzyko”: „Te krowy będą w jednym z państwowych gospodarstw, gdzie nie ma bydła, żeby coś się nie przeniosło. Będą zatrzymane, karmione, przebadane, sprawdzimy, jaki jest ich stan zdrowotny, będą zakolczykowane, wprowadzone do systemu rejestracji zwierząt”.
Dodał, że jeśli okażą się zdrowe, przekaże je rolnikom. I zaapelował do obrońców zwierząt, żeby zbierały pieniądze na ich utrzymanie.
Obrońcy zwierząt już załatwili pieniądze na badanie krów. I miejsce, gdzie mogą swobodnie żyć na dożywociu. Ale minister rolnictwa, który jeszcze przed chwilą uważał, że krowy stanowią takie zagrożenie, trzeba je wybić bez badania i zutylizować, teraz uważa, że ludzie jednak mogą z nich czerpać pożytek w postaci mięsa i mleka. I opakowuje to w retorykę miłosierdzia prezesa.
W ramach tego miłosierdzia krowy mają zostać uwięzione w PGR i skończyć – prędzej czy później – w rzeźni. Później skończą te, które da się przedtem wykorzystać na mleko.
Bo krowa to zwierzę do jedzenia. Wolne krowy żyjące sobie do naturalnej śmierci burzą porządek świata, w którym człowiek uczynił zwierzę sobie poddanym. W którym zwierzęta dzielą się na te do kochania, te do oglądania, te do pracy, te do jedzenia i te do tępienia.
Minister Ardanowski robi niezły interes: sławi prezesa Kaczyńskiego, załatwia niewygodny problem krów, zdobywa punkty społecznego poparcia, przysparza korzyści materialnych w postaci mięsa i mleka – i jeszcze ma nadzieję finansować to z pieniędzy obrońców zwierząt.
Ale nie tak prędko. Wedle prawa krowy nadal są własnością rolnika spod Deszczna, bo sąd, skazując go za zaniedbanie stada, nie odebrał mu krów. Minister nie może decyzją administracyjną odebrać mu własności. Musi to zrobić sąd. Wyrok na rolnika jest prawomocny, więc trzeba by wnieść kasację, żeby go zmienić. Do tego czasu rolnik ma prawo dysponować swoją własnością. Może więc krowy sprzedać fundacji, która chce je wziąć na swoje łąki na dożywocie.
I to trzeba załatwić natychmiast, zanim Inspektorat Weterynarii wyda kolejną bezprawną decyzję, która się uprawomocni.
Komentarze
W Unii Europejskiej nie ma „wolnych krów”. Nie ma też niczyich terenów, na których mogłyby się one swobodnie paść. Wszystkie krowy są więzione i wszystkie zostaną zabite. To się nie zmieni, dopóki większość ludzi chętnie zjada mięso. W Polsce zabija się 1,5 mln sztuk bydła i osiemset milionów (800.000.000) kurczaków rocznie, ale od miesiąca słyszymy tylko o tych 170 krowach, przy okazji których można dowalić rządowi PiS.
Czyżby liczyli na to, że kolejni wyborcy dadzą się nabrać na łaskawy i dobrotliwy wizerunek prezesa?