Minister Sellin odbija ruch Solidarność z rąk pogan

Ociosywanie historii przez PiS trwa. Po „zdradzie” w Magdalence i Okrągłym Stole, gdzie „komuniści dogadali się z własnymi agentami”, po kluczowej roli braci Kaczyńskich w podziemnej opozycji w PRL – teraz okazuje się, że Solidarność lat 80. była ruchem katolickim pod przewodem Jana Pawła II. A jego katolicką naturę usiłuje skazić Europejskie Centrum Solidarności, zezwalając na debatę pod swoim dachem na temat związany z LGBT+. W obronie czystości religijnej Solidarności wystąpił wiceminister kultury Jarosław Sellin (minister kultury ma nadzór nad Centrum).

Debatę w Centrum organizuje Stowarzyszenie na rzecz Osób LGBT Tolerado. Ma dotyczyć stereotypów związanych z osobami LGBT i odbywać się pod prowokacyjnym tytułem „Jeden partner/ka przez całe życie, czy co tydzień jeden/jedna?”. Organizatorzy chcą się zmierzyć z funkcjonującym społecznie stereotypem, że osoby LGBT, w szczególności geje, mają wielu partnerów seksualnych. I stawiają pytania: „Czy tak jest w rzeczywistości? Czy też może niektórzy/niektóre z nas mają wielu/wiele partenerek/partnerów, a niektórzy/niektóre z nas żyją samotnie albo w stałych, monogamicznych związkach? A może nie ma istotnych różnic między osobami heteroseksualnymi i nieheteroseksualnymi w tej kwestii i po prostu ilość partnerów nie ma żadnego związku z orientacją psychoseksualną? Czy wielość partnerów wpływa na to, jakimi jesteśmy ludźmi? Co na to nauka? Czy istnieją jakieś (wiarygodne) badania?”.

Fakt debatowania na taki temat w murach Europejskiego Centrum Solidarności wzburzył ministra Sellina do żywego. A do tego debata ma się odbyć 2 kwietnia, czyli – jak się okazuje – w rocznicę śmierci Jana Pawła II. Termin rzeczywiście nie do końca fortunny, ale inne są zajęte i Tolerado musiało wybierać między 2 kwietnia a rocznicą katastrofy smoleńskiej – 10 kwietnia. Więc już chyba lepiej było wybrać rocznicę śmierci papieża, tym bardziej że nie jest okrągła (18.), i już od lat nie budzi większych emocji.

Tolerado nie urządza z okazji debaty żadnej fiesty. Ale nie forma debaty, a temat ma – zdaniem ministra Sellina – obrażać ruch Solidarności i Jana Pawła II, którego Sellin nazywa „patronem duchowym” Solidarności.

W liście do dyrektora Centrum tak uzasadnia obrazę: „W adhortacji apostolskiej Familiaris Consortio o zadaniach rodziny chrześcijańskiej w świecie współczesnym Jan Paweł II wymienia zagrożenia dla rodziny: duży zamęt w pojmowaniu autorytetu rodziców i dzieci; praktyczne trudności, na które często napotyka rodzina w przekazywaniu wartości; stale wzrastająca liczba rozwodów, plaga przerywania ciąży, coraz częstsze uciekanie się do sterylizacji; faktyczne utrwalanie się mentalności przeciwnej poczęciu nowego życia”.

Co ma sterylizacja, przerywanie ciąży czy upadek autorytetu rodziców do osób LGBT? Dlaczego z troski Jana Pawła II o rodzinę miałoby wynikać odbieranie praw osobom nieheteroseksualnym do zakładania rodzin czy bycia z partnerami? I kto obwołał Jana Pawła II „ojcem duchowym” Solidarności? Czy ruch społeczny Solidarność lat 80. opierał się na Kościele katolickim? Czy może jednak na prawach człowieka, negowanych dziś zresztą przez PiS jako wykwit „ideologii liberalnej”?

Czy z faktu, że na strajkach odprawiano msze i modlono się, wynika, że Solidarnością kierował Kościół katolicki? A może sam Jan Paweł II? I czy minister Sellin dysponuje badaniami dowodzącymi, że większość członków i sympatyków ruchu społecznego Solidarność w PRL aktywnie praktykowała wiarę katolicką?

Wreszcie: co oznaczała nazwa „Solidarność”? Solidarność katolików? Czy jednak solidarność międzyludzką? A może, zdaniem ministra Sellina, z góry wykluczała z kręgu osób objętych solidarnością osoby nieheteroseksualne jako obywateli „gorszego sortu”? Bo już wtedy, w latach 80., antycypowano, że kiedyś pewien prezes podzieli w ten sposób Polki i Polaków?

„Dla ruchu Solidarności bardzo ważne były wartości chrześcijańskie i religijne – bez nich nie byłoby Solidarności. W związku z tym planowane wydarzenie stoi w jawnej sprzeczności z ideałami Solidarności oraz wartościami głoszonymi przez jej duchowego przywódcę Jana Pawła II” – pisze minister Sellin w liście do dyrektora ECS.

Stwierdza: „Działalność taka jest sprzeczna ze Statutem kierowanej przez Pana instytucji”. I żąda od niego odpowiedzi na pytania:

„ – Jaki związek ma taka dyskusja z propagowaniem dziedzictwa i idei ruchu Solidarności?
– Czy zamierza Pan dopuścić do tego, aby na terenie ECS propagowano skrajnie radykalną ideologię sprzeczną z duchem Solidarności?
– Czy zdaje Pan sobie sprawę, że takie wydarzenia w publicznej instytucji kultury mogą bulwersować i oburzać miliony naszych rodaków, a co za tym idzie, przyczyniają się do pogłębiania podziałów?”.

Statut Centrum i jego misja dostępne są na stronie internetowej ECS. Misja: „Chcemy przyczynić się do tego, aby ideały ruchu Solidarność – demokracja, społeczeństwo otwarte i solidarne, kultura dialogu – zachowały swoją atrakcyjność i aktualność”. Ani słowa o JP II czy religii.

Statut (§ 6): „Celem działalności ECS jest: 1) upamiętnianie, zachowywanie i upowszechnianie dziedzictwa i przesłania idei Solidarności. (…) 3) dzielenie się dorobkiem pokojowej walki o wolność, sprawiedliwość, demokrację i prawa człowieka z tymi, którzy są ich pozbawieni”.

Tak się składa, że osoby LGBT+ są najbardziej dyskryminowaną mniejszością w Polsce, co wynika z wszelkich badań socjologicznych. Obecny rząd publicznie zaprzecza ich prawu do równego traktowania i za pomocą rządowych i prorządowych mediów usiłuje wywołać w społeczeństwie poczucie zagrożenia z ich strony. Poprzednie rządy nie prowadziły podobnych kampanii i nie odmawiały głośno równych praw, ale uchylały się od ich przyznania. I tak jest od 30 lat III RP.

Zatem z kim bardziej niż z osobami LGBT+ Europejskie Centrum Solidarności powinno „dzielić się dorobkiem pokojowej walki o wolność, sprawiedliwość, demokrację i prawa człowieka”?

Można zrozumieć, że minister Sellin nie akceptuje osób o nieheteroseksualnej identyfikacji, ale ten jego prywatny pogląd został wyrażony w piśmie, które wystosował jako osoba urzędowa: wiceminister w polskim rządzie, opłacany m.in. z podatków osób nieheteroseksualnych. W tym oficjalnym dokumencie dyskryminuje ok. 2 mln obywateli RP. A przy okazji historycznie wyklucza z ruchu społecznego Solidarność obywateli niekatolików. I tych katolików, którzy swojej wiary nie rozumieją – jak minister Sellin – jako legitymacji do wykluczania i dyskryminacji innych.

Minister rządu nieustannie straszącego potworem gender usiłuje zapobiec „pogłębianiu podziałów”, jakie spowoduje dyskusja organizowana w ECS. I w ramach zasypywania owych podziałów niczym krzyżowiec próbuje odbić historyczny ruch społeczny Solidarności z rąk pogan.

Raz już jego ministerstwo przegrało: gdy odmówiło zabudżetowanej wcześniej dotacji, obywatele w dwa dni zebrali 3,7 mln zł na organizowane przez Centrum obchody 30-lecia wyborów 4 czerwca. PiS nie chciał płacić na kultywowanie wersji historii niezgodnej z mitem okrągłostołowej zdrady, więc obywatele historię przed PiS obronili.