Ziobro zmienia kapelusze

Wniosek PO o odwołanie ministra-prokuratora Zbigniewa Ziobry przepadł, co było do przewidzenia. Ale to, co robi minister-prokurator pozostaje problemem, z którym w przyszłości warto się zmierzyć ponownie. To problem połączenia urzędów prokuratora i ministra. I problem sprawowania tych urzędów przez czynnego polityka.

W sprawie Gerarda Birgfellnera widać toksyczne dla państwa tego skutki. Zbigniew Ziobro zmienia kapelusze.

Jako PG nadzoruje sprawę doniesienia przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu, który jest jego nieformalnym szefem, jako „prezes państwa”. To on, de facto, decyduje, kto prowadzi tę sprawę i jak i kiedy zostanie rozstrzygnięta.

Jako szef sojuszniczej partii spotyka się z Jarosławem Kaczyńskim i możemy przypuszczać, że w tej sprawie negocjuje.

Jako minister sprawiedliwości ma w ręku różne formy dyscyplinowania sędziów, jeśli sprawa dojdzie do etapu sądowego. Jako minister ma też władzę – z której skorzystał – wszczęcia postępowania dyscyplinarnego wobec adwokatów Austriaka, co wiąże się z wywieraniem na nich psychicznej presji. A więc panuje nad całością postępowania.

Gdyby w polskiej polityce i życiu publicznym działały zasady przyzwoitości, takie łączenie funkcji nie prowadziłoby do manipulacji, bo pełniąca je osoba miałaby wystarczające poczucie wstydu, by ze swojej władzy nie korzystać w ten sposób. Ale pewnie jeszcze wiele wody upłynie, zanim przyzwoitość będzie skutecznie powściągać w Polsce polityków. Dlatego w przyszłości warto wprowadzić rozwiązania, które uniemożliwią im zmienianie kapeluszy.