KRS do Trybunału Sprawiedliwości

PiS myślał, że pozbędzie się sprawy nowej KRS z Trybunału Sprawiedliwości. Nic z tego – sędziowie walczą.

Nowelizacją ustawy o SN przyjętą w środę w ramach wykonania zabezpieczenia nałożonego przez Trybunał Sprawiedliwości UE PiS chciał się pozbyć dwóch problemów. Po pierwsze, zniósł przepisy zaskarżone przez Komisję Europejską do TSUE w nadziei, że KE uzna wobec tego skargę za bezprzedmiotową i ją wycofa. Co zrobi Komisja – zobaczymy.

Druga sprawa, której chciał się pozbyć, to pytanie prejudycjalne o legalność działania KRS. Tą samą ustawą wprowadza umorzenie zawisłych przed sądami spraw, w których sędziowie SN i NSA kwestionowali posłanie ich na przymusową wcześniejszą emeryturę. Na tle jednej z tych spraw SN zadał Trybunałowi Sprawiedliwości pytanie prejudycjalne zmierzające do ustalenia, czy działanie nowej KRS i sposób jej powołania nie naruszają standardów UE dotyczących prawa do bezstronnego sądu. PiS miał nadzieję, że umorzenie z mocy ustawy tych spraw unicestwi pytanie prejudycjalne zadane na ich tle.

A tu nic z tego. W czasie gdy PiS uchwalał ustawę, NSA zadał pytanie prejudycjalne do TSUE o KRS na tle pięciu innych spraw. To sprawy sędziów, którzy przegrali przed nową KRS konkursy na stanowiska sędziego i odwołali się od werdyktu KRS do NSA właśnie. Pytanie zadał sąd w składzie: Wojciech Kręcisz (przewodniczący i sprawozdawca), Małgorzata Korycińska i Cezary Pryca. Tej sprawy PiS nie ma jak umorzyć.

Pytanie o legalność KRS jest absolutnie kluczowe dla całej reformy PiS. Bo to KRS zapewnia PiS kontrolę nad sądami: decyduje w sprawach nominacji sędziowskich, rozpatruje (czytaj: odrzuca) odwołania sędziów od przenoszenia ich bez zgody do innych wydziałów pod pozorem zmiany zakresu obowiązków (casus sędziego Żurka), wypracowuje standardy w sprawach dyscyplinarnych, a także opiniuje (czytaj: żyruje) decyzje polityczne wobec sądów. Zakwestionowania nowej KRS PiS boi się najbardziej.

Sędziowie w okręgach sądowych i sądach w całej Polsce podejmują uchwały kwestionujące prawomocność działania KRS. I zwracają uwagę na niezgodny z konstytucją, polityczny sposób jej powołania i na niemerytoryczny, polityczny sposób rozstrzygania konkursów na sędziów. Wystarczy odtworzyć sobie transmisję z posiedzeń KRS, by zobaczyć, że wybiera się tam kandydatów wbrew negatywnym opiniom kolegiów sądów. Pozytywna opinia traktowana jest jako dowód na to, że opiniowany kandydat jest nie „swój”, czyli nie „dobrej zmiany”. A negatywna opinia traktowana jest jako rekomendacja, że kandydat nie jest z „sitwy” sędziowskiej.

Fragment uchwały z apelacji rzeszowskiej:

(…) członkowie Rady wielokrotnie, przedstawiając dane o kandydatach, wypowiadali się lekceważąco, a nawet obraźliwie o bogatym dorobku orzeczniczym i doświadczeniu zawodowym niektórych kandydatów, uzyskaniu przez nich wysokich ocen oraz jakości ocen opracowanych przez wizytatorów i opinii Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Apelacji Rzeszowskiej oraz Kolegium Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie. Członkowie KRS ostentacyjnie pomijali negatywne wyniki głosowania Kolegium Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie i Zgromadzenia Ogólnego Sędziów apelacji rzeszowskiej. (…) W odniesieniu do kandydującego [do sądu] członka KRS [członkowie KRS] przytaczali opinie uzyskane przez kandydata od podległych mu służbowo prezesów sądów rejonowych.

To jedna z wielu uchwał. A Zgromadzenie Sędziów Apelacji Gdańskiej właśnie odmówiło opiniowania kandydatów do konkursu na sędziów tej apelacji do czasu, aż TSUE oceni legalność działania KRS. To może być zapowiedź rozszerzającego się bojkotu nowej KRS.

Pytanie, jak wobec zakwestionowania prawomocności KRS powinien się zachować Sąd Najwyższy, w którym jest 37 sędziów mianowanych przez nową KRS, a w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Izbie Dyscyplinarnej są wyłącznie tacy sędziowie. Bo jeśli Trybunał zakwestionuje legalność KRS, to rozstrzygnięcia tych sędziów będzie można podważać. Mamy ten sam problem co z dublerami w Trybunale Konstytucyjnym. Ten sam, tyle że gorszy, bo SN wydaje kilkanaście tysięcy wyroków. A sprawa sędziów „z nieprawego łoża” dotyczy też sądownictwa administracyjnego i sądów powszechnych.

Najlepiej byłoby, żeby do czasu wyroku TSUE ci sędziowie nie sądzili. I żeby TSUE nadał sprawie priorytet. Gdyby to zrobił, orzeczenie mogłoby zapaść w ciągu roku.

Czy prezes SN zawiesi w orzekaniu „sędziów z nieprawego łoża”? Pytany przez Onet rzecznik SN sędzia Michał Laskowski odpowiada, że byłoby to logiczne, ale z drugiej strony niesłychanie trudne do przeprowadzenia. „Orzeczenie TSUE zapaść może nawet za półtora roku, więc wszyscy ci sędziowie mieliby przez ten czas nic nie robić i jednocześnie pobierać wynagrodzenie” – mówi.

Cóż, nie byłby to ewenement, bo dublerzy w TK też przez rok pobierali wynagrodzenie, nie pracując. Ale jest też inna trudność: pytanie, na ile sędziowie Izby Dyscyplinarnej podlegają pierwszemu prezesowi SN, skoro jest to izba w istocie autonomiczna administracyjnie i finansowo?