PiS wziął zakładników i szantażuje

Dubler Mariusz Muszyński to nie sędzia, a wyroki Trybunału z jego udziałem to nie wyroki – orzekł Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie. Ale uznał, że na tej podstawie nie można podważyć orzeczenia Trybunału. Poza sędzia Arkadiuszem Tomczakiem, który uznał, że jednak można.

Piątkowa „Rzeczpospolita” opisała wyrok, jaki w czerwcu wydał WSA w Warszawie w sprawie przedsiębiorcy, któremu fiskus naliczył koszty egzekucyjne. Przedsiębiorca odwołał się od tej decyzji, ale sąd administracyjny odrzucił odwołanie, bo przepisy odwołania od takiej decyzji nie przewidywały. Przepisy te zostały zaskarżone do Trybunału Konstytucyjnego. I ten orzekł, że są niezgodne z konstytucją. Na tej podstawie przedsiębiorca odwołał się po raz kolejny, wnosząc o uchylenie decyzji fiskusa.

Sędziowie WSA – Beata Blankiewicz-Wóltańska, Izabella Janson i Arkadiusz Tomczak – badając tę sprawę, zauważyli, że w składzie Trybunału zasiadał Mariusz Muszyński, czyli dubler sędziego. To, że dubler, a nie sędzia, wynikało – jak zaznaczają w uzasadnieniu – z wyroków Trybunału z 3 i 9 grudnia 2015 r., w których Trybunał orzekł, że trzech dublerów, w tym Muszyński, zostało wybranych na zajęte już miejsca w Trybunale, więc ich wybór był nieskuteczny. Dalej WSA stwierdził, że skoro w składzie sądzącym był dubler zamiast sędziego, to znaczy, że sąd był nienależycie obsadzony. Zatem sam wyrok jest dotknięty nieważnością, ewentualnie w ogóle nie jest wyrokiem.

W tym momencie można by uznać, że wyrok WSA otwiera drogę do nieuznawania orzeczeń Trybunału wydanych z udziałem dublerów. Tyle że jednocześnie WSA uznał, że żaden sąd – w tym administracyjny – nie może stwierdzić nieważności wyroku TK. Łącznie z samym Trybunałem, bo konstytucja mówi, że wyroki TK są „ostateczne”. A więc uznał wyrok za ważny i dał przedsiębiorcy prawo do odwołania się na podstawie tego wyroku Trybunału.

Można polemizować z logiką tego wywodu, bo skoro orzeczenie z udziałem dublera nie jest wyrokiem, to znaczy, że nie obejmuje go stwierdzenie konstytucji, że „wyroki” TK są ostateczne.
Natomiast sędzia Arkadiusz Tomczak, który złożył zdanie odrębne, uznał – powołując się na orzecznictwo Sądu Najwyższego – że skoro mamy do czynienia z „wyrokiem nieistniejącym”, a takim jest wyrok wydany przez osobę nieuprawnioną, to znaczy, że wyroku nie ma – i tyle. Czyli nie jest to kwestia badania przez sąd ważności wyroku, a po prostu stwierdzenie faktu, że go nie ma. Można uznać, że wyrok jest jednak precedensem (oczywiście nie w rozumieniu prawa anglosaskiego, ale jako punkt wyjścia dla rozważań i interpretacji) w części, w której nie uznaje dublera za sędziego. Dodatkowe znaczenie ma tu zdanie odrębne sędziego Tomczaka. A więc inne składy sędziowskie w innych sądach mogą pójść dalej drogą sędziego Tomczaka i stwierdzić jednak, że orzeczenie z udziałem dublera to nie wyrok.

Ale na ten wyrok WSA można też spojrzeć jako na wyraz bezradności sędziów, i w ogóle świata prawniczego, wobec faktów dokonanych tworzonych przez PiS. W tym przypadku faktem dokonanym jest obsadzenie w Trybunale dublerów i nieuchronne pojawienie się rozstrzygnięć z ich udziałem.

To samo PiS powtórzył w KRS – obsadził Radę bezprawnie wybranymi przez siebie sędziami, więc każda decyzja KRS jest dotknięta nieważnością jako wydana przez niewłaściwy organ. A więc dylemat – uznawać te decyzje, czy nie – dotyczy teraz wszystkich sędziów mianowanych przez KRS. A będą ich najpierw dziesiątki, potem setki. Dotyczy też sędziów Sądu Najwyższego i I Prezesa, którego ci sędziowie wyłonią. A więc wątpliwość co do ważności dotyczyć będzie wydaleń z zawodu, które orzekać będzie wobec sędziów Izba Dyscyplinarna SN. A potem orzeczeń o ważności wyborów, jakie wyda SN z udziałem nienależycie wybranych sędziów. W sądach administracyjnych setek orzeczeń dotyczących decyzji władzy wykonawczej, administracji centralnej i samorządowej. Wyroków karnych. I w ogóle całego życia publicznego, bo ono w całości jest regulowane prawem, a prawo stosują sądy, rozstrzygając ostatecznie spory.

Jeśli sądy robiłyby to, co mówi prawo, czyli kwestionowały prawomocność orzeczeń sędziów mianowanych „z wadą”, to sparaliżowałyby prędzej czy później państwo.

Więc nie kwestionują. Prawo kapituluje przed przemocą. PiS jest jak terrorysta, który wziął zakładników i liczy na to, że przeciwnik jest na tyle przyzwoity, że zrobi, co mu każą, by tych zakładników oszczędzić.

Każdy z nas jest dziś takim zakładnikiem. Łącznie z sędziami.