Grillowanie sędziego Żurka, czyli PZPR+

Dzień po podpisaniu przez prezydenta Andrzeja Dudę zmian w ustawach sądowych słynna już prezeska Sądu Okręgowego w Krakowie Dagmara Pawełczyk-Woicka, zwana „koleżanką Ziobry”, postanowiła uruchomić procedurę, która pozwala prezesowi sądu przerzucać sędziego z wydziału do wydziału pod pretekstem zmiany zakresu obowiązków. Pierwszą ofiarą padł przebywający na urlopie sędzia Waldemar Żurek, były rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa i postać symboliczna dla oporu przeciwko naruszaniu niezależności sądów w ramach „dobrej zmiany”.

Sędzia Żurek dowiedział się, że ma być przeniesiony do wydziału, w którym przewodniczącym jest człowiek mający powody sędziego Żurka nie lubić. Ów sędzia, Zygmunt Drożdżejko, został przewodniczącym I Wydziału Cywilnego SO w Krakowie po odwołaniu poprzedniej przewodniczącej sędzi Agnieszki Włodygi. Prezes Pawełczyk-Woicka odwołała ją za karę – za to, że w geście protestu, wraz z sześcioma innymi sędziami, złożyła dymisję z Kolegium Sadu Okręgowego w Krakowie po odwołaniu z funkcji rzecznika sędziego Waldemara Żurka i fałszywym poinformowaniu przez prezes Pawełczyk-Woicką, że Kolegium wyraziło na to zgodę. Po ponownym ukonstytuowaniu się Kolegium, do którego sędziowie wybrali m.in. sędziego Żurka, Kolegium negatywnie zaopiniowało kandydaturę sędziego Drożdżejki na przewodniczącego wydziału – jest sędzią sądu rejonowego, uznano, że nie ma kompetencji do przewodniczenia wydziałem w sądzie okręgowym. Przeciwko niemu głosował też sędzia Żurek.

Teraz sędzia Żurek dowiaduje się, że będzie podwładnym Drożdżejki. Od Drożdżejki zależeć będzie, jaki pokój dostanie, czy i jakiego dostanie asystenta i mnóstwo innych, codziennych, drobnych spraw, które ułatwiają życie lub czynią je nieznośnym.

W poniedziałek odbyło się posiedzenie Kolegium Sądu Okręgowego, na którym „omówiono” sprawę sędziego Żurka. Na razie pani prezes mu „darowała”. Ale kolejne kolegium ma się odbyć w piątek. W piątek może też sprawę „omówi” i odroczy egzekucję. A potem minie dwutygodniowe vacatio legis i wejdzie w życie przepis, który pozwoli pani prezes przenieść sędziego Żurka wbrew opinii Kolegium. Może zresztą skorzystać z innej opcji przewidzianej w nowych przepisach – puścić „trybem obiegowym” do podpisania opinię pozytywną o odwołaniu. I o podpis zwrócić się do tych członków Kolegium, którzy jej się nie sprzeciwią. Tu zadziała kolejny przepis nowelizacji – do podejmowania uchwał przez Kolegium nie potrzeba już kworum, wystarczy, że znajdzie jedną–dwie osoby, które pozytywnie zaopiniują przeniesienie Żurka. Nie ma trybu, w którym pozostali członkowie Kolegium czy sam zainteresowany mogliby zakwestionować prawomocność uchwały podjętej w takim trybie.

Sędzia będzie mógł się odwołać do Krajowej Rady Sądownictwa, w której pani prezes zasiada. I która jeden dzień swoich obrad poświęciła swego czasu na omawianie niesubordynacji krakowskich sędziów, który wydali uchwałę wzywającą Pawełczyk-Woicką do dymisji, zarzucając jej m.in. mobbing.

Tak działa układ zamknięty. Poddani mu sędziowie nie muszą być spektakularnie represjonowani, np. śledztwami prokuratorskimi czy postępowaniami dyscyplinarnymi (sędzia Żurek akurat ich doświadczył). Wystarczy, że na co dzień będą doświadczać piętrzących się przykrości. A przede wszystkim poczucia bezradności. Bezradność dotycząca odebrania prawnych środków obrony jest dla sędziów szczególnie dolegliwa, bo prawo to ich naturalne środowisko. I coś, w czego skuteczność i sensowność wierzą, bo inaczej nie mogliby być sędziami. Z rozmysłem wpędza ich w sytuację niezwykle trudną do wytrzymania. Jeśli zaczną odchodzić z tego powodu z zawodu lub rezygnować z oporu – podejmowania uchwał w obronie praworządności czy orzekania zgodnie z sumieniem, ale wbrew interesom władzy – PiS nie będzie musiał uruchamiać postępowań dyscyplinarnych, które mogą być przez Komisję Europejską, międzynarodowe organizacje sędziowskie i praw człowieka, a także przez polską opinię publiczną postrzegane jako represja.

Wyrzucenie z zawodu może być odebrane jako szykana. Ale przeniesienie do innego wydziału? Delegowanie do innego sądu, daleko od miejsca zamieszkania? Bez przesady, co to za krzywda? Pewnie gdzie indziej brakuje rąk do pracy. To jak z demonstracjami: póki policja nie pałuje i nie polewa wodą, nie można mówić o naruszaniu wolności zgromadzeń. A podduszanie, traktowanie gazem, nękanie legitymowaniem czy robienie spraw o mniej lub bardziej wymyślone wykroczenia – nie przesadzajmy. I tak jest lepiej niż w Izraelu – jakby powiedział szef MSWiA Joachim Brudziński.

Nie bez powodu za PRL to nie wydalanie z zawodu, ale właśnie przerzucanie z wydziału do wydziału i z sądu do sądu było podstawowym instrumentem dyscyplinowania sędziów. „PZPR+” (jak przerabia się ostatnio logo PiS) wyraźnie idzie w te ślady.